Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Grzybobranie w Beskidzie Niskim. Poranny wypad do lasu przyniósł ponad 140 sztuk w koszyku. Dominowały prawdziwki-marynatki

Halina Gajda
Halina Gajda
Wideo
od 16 lat
Ponad 140 grzybów znalazło się w naszym koszyku po porannym spacerze po lasach na granicy Wójtowej i Pagorzyny. Przewodnikiem był oczywiście Eugeniusz Liana, gorliczanin i grzybiarz. Jak przystało na prawdziwych zbieraczy, zbiór zaczął się po godzinie… piątej rano.

By sprawdzić ogłaszane wszem wobec prognozy Eugeniusza Liany, jakoby wysyp grzybów był uzależniony od faz księżyca, wybraliśmy się z nim na spacer po lesie. Wszak jesteśmy po pełni, więc grzybów powinno być zatrzęsienie. Tym bardziej, ze meldunki o kolejnych zbiorach składał już o minionej soboty.
- Byłem z żoną w Bieczu – raportował. - Ponad sześćdziesiąt prawdziweczków nam wpadło – chwalił się.

Prywatna systematyka grzybów

W niedzielę rekonesans w Bartnem dał słaby rezultat, bo zaledwie około 20 sztuk, ale Liana znalazł wytłumaczenie: padało trochę za mocno, deszcz wypłukał grzybnię, trzeba poczekać, bo prawdziwki „idą” od dołu. W domyśle – trzeba ich szukać w niżej położonych partiach lasu. Rzeczywiście, leśne kałuże w bartniańskich lasach były rozległe i głębokie. Na grzybobranie bez gumowców też nie było sensu się wybierać, bo w wielu miejscach chlupotało pod nogami. Umówiliśmy się więc na powtórkę. Wczoraj (1 sierpnia) na kolejnym wypadzie, gorliczanin zebrał ponad 150.
Trzeba tutaj wiedzieć, że grzybobranie Liany opiera się swoistą filozofię: grzyby dzielą się na prawdziwki i „paździerze”, czyli całą resztę. Do koszyka gorliczanina mogą trafić, ale bez specjalnego przekonania.
- Tylko prawdziwki – ucina dyskusje. - I bez stu sztuk w koszyku z lasu nie wychodzę – dodaje.

Bez setki z lasu nie wychodzi

Początek do łatwych nie należał – w lesie było mimo wszystko trochę ciemno, ale nasz przewodnik wchodził w leśny gąszcz, jak po sznurku. I pomrukiwał przy tym co raz: tu powinny być, zajrzyj w mech po tym drzewem, za tym pniakiem.

- Jak to nie ma, jak jest – też było słychać, po czym jednym sprawnym ruchem noża wyciągał zdrowego prawdziwka spomiędzy igieł i patyków.

- Najlepsze do marynowania – przekonuje i z namaszczeniem wkłada okaz do wiklinowego koszyka.

Efekty: dwie godziny zbierania, osiem tysięcy kroków – 146 grzybów w koszyku.
- Jest okej, ale czuję pewien niedosyt – oznajmił. - To jeszcze nie jest taki wysyp, na jaki czekam. Ale spokojnie. Wrócimy do domu. Śniadanko. I jadę na grzyby. Dobiję do dwudziestu tysięcy kroków i na pewno coś znajdę – dodaje.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska