Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Janusz Radek niczym kierowca F1

Paweł Gzyl
Janusz Radek nagrał  album „Popołudniowe przejażdżki”
Janusz Radek nagrał album „Popołudniowe przejażdżki” fot. Jacek Poremba
Mieszka obok Krakowa, ale woli współpracować z muzykami z innych miast. Może dlatego jego nowy album zaskakuje świeżym brzmieniem. 16 grudnia będzie miał koncertową premierę w Małopolskim Ogrodzie Sztuki.

Kilka lat temu powiedział Pan, że daje sto koncertów rocznie. Teraz jest też tak dobrze?

Rynek muzyczny w Polsce skurczył się. Dzisiaj, żeby wyciągnąć widza z domu, w którym ma mnóstwo uciech na wyciągnięcie pilota, jest zdecydowanie trudniej. Tak widocznie musi być i nie ma co narzekać. Dlatego i tak się cieszę, że gram teraz 70 koncertów rocznie.

Rzeczywiście, na obecnym rynku muzycznym w Polsce rządzi telewizja ze swoimi talent shows. To znak czasów?

Myślę, że to znak czasów minionych. Lepiej zorganizowane społeczności na zachód od Odry już to przerobiły. One nie czekają aż im się coś zaoferuje, ale same szukają czegoś, co zaspokajałoby ich gusty i potrzeby. U nas ciągle przeważa ten odbiorca, który po niedzielnym obiedzie, kiedy zjadł dobrą kurę, siada przed telewizorem i przeskakuje od talent show do reality show.

Nie chciano wciągnąć Pana do tego mainstreamu, choćby proponując udział w którymś z takich programów?

Padło kilka takich propozycji. I rzeczywiście była to pokusa. Ale żeby jej ulec trzeba mieć odpowiednią psychikę - a ja jej nie mam. Mógłbym więc sobie tym tylko szkodę zrobić. Dlatego wybrałem innego odbiorcę - kogoś, kto się nie różni specjalnie ode mnie, kto zostanie ze mną na dłużej, kto zapłaci za bilet na koncert i kupi płytę, bo jest zainteresowany bliższym kontaktem z artystą.

Jest Pan więc artystą alternatywnym?

Tak. Ale nie w sensie muzycznym - tylko w sensie odbioru - że widz sam wybiera mnie z całego pasma muzycznego, do którego ma dzisiaj dostęp. Bo to, co robię, pasuje do jego tożsamości: do tego w co się ubiera, gdzie jada obiady i czym się interesuje. To drobiazgi, które powodują, że człowiek czuje się w życiu spełniony. Dlatego traktuję swojego odbiorcę na równi z sobą. Robię takie piosenki, które są wiarygodne, bo mnie samemu się podobają.

A Polskie Radio gra takie piosenki?

Wysłałem swoje nowe płyty wyłącznie rozgłośniom lokalnym. Bo one nie są komputerowymi rozdzielniami muzyki, pomieszanej z rozdawnictwem pieniędzy i emisją reklam. Takie są niestety dzisiaj największe rozgłośnie. Wystarczy posłuchać kilka minut - tam muzyka jest grana ciszej niż reklamy! Tymczasem rozgłośnie lokalne są niezależne, mają autorskie programy, które prowadzą autentyczni dziennikarze muzyczni, sugerujący mądre i dobre piosenki. Dlatego dużo mnie gra Radio Kraków, Radio Łódź czy Radio Koszalin. Te stacje zdecydowały się na coś, na co nigdy nie zdecydowałaby się żadna rozgłośnia ogólnopolska - emisję całego mojego koncertu nagranego miesiąc temu. A dla mnie to jest najlepsza reklama tego, co robię na żywo. Bo ktoś tego posłucha - i przyjdzie potem na mój występ.

Może Pana problem z mediami polega na tym, że trudno Pana zaklasyfikować. Tu piosenka aktorska, tu musical, tu nowoczesny pop-rock.

Faktycznie to nie sprzyja zaszufladkowaniu mojej działalności. Ale ja po cichu traktuję siebie trochę jak kierowcę Formuły 1 - i nieustannie testuję nowe technologie. Proszę spojrzeć co się dzieje w światowym popie: tam się mieszają elementy jazzu, hip-hopu, R&B czy elektroniki. I w tym kierunku powinna iść polska rozrywka. Bo ludzie w ten sposób w naszych czasach odbierają muzykę. Fajnie jest jak wyjdzie na scenę facet z gitarą i zagra country - ale to nie jest na dzisiejszą nutę. Co gorsza - w polskiej muzyce pop mamy same kalki. Chcemy mieć polską Się - pstryk i... mamy Sarsę. To jest śmieszne. Fajnie by było, gdyby Polacy byli tymi, którzy sami coś wymyślają, a nie kopiują wzorce.

Kojarzono Pana z piosenką literacką. W końcu Pan ją porzucił.

Zacząłem sam pisać swoje teksty. I one też są literackie, choć nie uważam się za poetę czy pisarza. Mogę jednak mówić wreszcie własnym językiem.

Pamiętam, że kiedy zaczął Pan pisać własne piosenki, podniósł się wrzask, iż to błąd, bo powinien Pan śpiewać tylko wielkich autorów.

Też pamiętam (śmiech). Niestety - do dzisiaj pokutuje na naszym rynku muzycznym zasada, że duży głos powinien śpiewać duży repertuar. Jak już Radek ma takie możliwości, to powinien wykonywać największych, choćby Niemena. Może byłoby teraz intratne, żeby stać się takim „narodowym artystą”. Wychodziłbym na scenę, poprawiłbym krawacik, walnąłbym kilka piosenek o ojczyźnie - i wszyscy byliby zachwyceni. Ale ja chciałbym czegoś więcej. Mam 46 lat i nie chcę jeszcze schodzić do grobu.

Ten Pana potężny głos to zatem błogosławieństwo czy przekleństwo?

Teraz robi się piosenki uśrednione, duże głosy nie pasują do nich, bo przeszkadzają reklamom w radiu, przeszkadzają w prowadzeniu samochodu, przeszkadzają w lepieniu pierogów. Moje utwory wymagają, aby siąść, posłuchać ich i zastanowić się nad nimi. Wielki głos jest błogosławieństwem - od czasu do czasu.

Zdradzał Pan upodobanie do aktorskich interpretacji. Dlaczego Pan ich zaniechał?

Niekoniecznie. Dwa lata temu zostałem zaproszony do zagrania w „Jerry Springer Operze” Jana Klaty we Wrocławiu. Dostałem tam rolę, która wspaniale pasowała do dynamiki mojego śpiewania. I wszyscy wiedzieli od początku do końca, że jestem tam na swoim miejscu. To było dla mnie ważne - bo przecież nie jestem z wykształcenia aktorem. Typowy musical, jak „Jesus Christ Superstar”, w którym niegdyś zagrałem, już dzisiaj jednak by mnie nie ciekawił. W Polsce kupuje się licencje na muzyczne przedstawienia sprzed 10-20 lat i pokazuje się je widzom jako coś nowego. Litości! W naszym kraju dzieje się tyle ciekawego, że można o tym opowiadać w każdy sposób - w kinie, w kabarecie, w teatrze, nawet muzycznym. Tak stało się w „Jerrym Springerze” - dlatego zgodziłem się wziąć w tej operze udział.

Mieszka Pan pod Krakowem, a omija szerokim łukiem tutejsze środowisko muzyczne. Dlaczego?

Niech mnie Pan nie ciągnie za język. Jestem chrześcijaninem i mam serce na dłoni.

To tak ogólnie poproszę.

W krakowskim środowisku jest mała chęć do przełamywania fal. Tam raczej płynie się z falą - a potem cumuje w zacisznej i spokojnej przystani, gdzie się robi to, co się już sprawdziło i za co jest przewidywalny żeton. Niestety - nikt w Krakowie nie chce odpalić silników i ruszyć ostro pod prąd. Bo to zbyt duże ryzyko. Dlatego szukam współpracowników gdzie indziej.

A jak się Panu mieszka w Lednicy Górnej?

Super! Jak sama nazwa wskazuje, moja wioska jest położona na Pogórzu Wielickim. Kiedy więc sobie jadę, powiedzmy gdzieś w okolicach Sielczy, widzę cały Kraków, który ma na sobie coś w rodzaju kilometrowego kożuszka. Tymczasem ja, codziennie rano, po zawiezieniu córek do szkoły, wkładam sportowe buty - i biegam 14 kilometrów w czystym powietrzu.

Córki wykazują muzyczne pasje?

Na moim ołtarzyku postawiłem na razie starszą córkę. Ma talent - ale staram się jej zaszczepić myślenie, że najpierw trzeba stworzyć sobie bazę intelektualną, bo wtedy łatwiej ominąć zagrożenia związane z próbami formatowania artysty przez media czy biznes. Myślę, że rozwija się w tym kierunku, bo chce przekonywać ludzi do siebie, a nie za wszelką cenę pokazywać, że jest kimś. To pierwsze jest znacznie ciekawsze niż to drugie - bo pozwala na bycie autentycznym i nie zmusza do kreowania się na kogoś, kim się nie jest. Wierzę, że niebawem przyjdzie w muzyce taki czas, kiedy ludzie będą chcieli słuchać tych a nie innych artystów nie dlatego, że się im ich wciska w telewizji, ale dlatego, że czują z nimi jakąś wspólną więź.

***

Janusz Radek ur. 6 kwietnia 1968 r. - wokalista i aktor teatralnych inscenizacji muzycznych. Absolwent historii na Uniwersytecie Jagiellońskim. Żonaty. Ma dwie córki: Zuzannę i Anielę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska