- Mój komentarz nie będzie zbyt długi. Myślę, że zasłużyliśmy na trochę więcej, bo od pierwszych minut stwarzaliśmy sobie okazje i to czego zabrakło, to wykończenia. Zabrakło nam strzelonego gola. Jestem zadowolony z tego, jak pokazała się na boisku drużyna, bo dali z siebie wszystko i było widać ten wysiłek i stwarzane okazje - powiedział trener Wisły Kiko Ramirez po meczu z Jagiellonią Białystok.
- Cały czas staraliśmy się znaleźć drogę do bramki, strzelić gola, ale zwłaszcza w pierwszej połowie bramkarz naszych rywali miał dwie bardzo dobre interwencje. Cała drużyna próbowała, swoje okazje mieli Brożek, Carlitos, Boguski, a także Małecki. Co warto podkreślić, to ich nastawienie, które oceniam na dziesięć, bo walczyli do samego końca - dodał szkoleniowiec „Białej Gwiazdy”.
Trener „Białej Gwiazdy” przyznał, że niektórzy jego zawodnicy mieli problemy zdrowotne, m.in. najlepszy strzelec Carlos Lopez był przeziębiony. Stąd też jego drużyna opadła z sił w końcówce spotkania. - To było naturalne, że tak to wyglądało. Tak naprawdę Carlitosa wyciągnęliśmy prawie że z łóżka, bo zmagał się z gorączką. Głowackiemu wciąż dają o sobie znać problemy zdrowotne, z którymi ostatnio się zmagał. Także González ma niewielkie problemy z kolanem. Brożek nie grał tylu minut od dłuższego czasu. Zarówno on, jak i Boguski, dużo biegali, dużo robili na boisku, stąd to normalne, że zabrakło nam trochę „paliwa” i stąd też były zmiany – wyjaśnił trener Ramirez.
Szkoleniowiec wiślaków zapytany, czy nie ma pretensji do Lopeza o to, że czasem grał zbyt samolubnie, odpowiedział: - Jedyne co mu powiem, to żeby wrócił do domu i się wyleczył. Jestem z niego dumny, tak jak i z reszty drużyny. Z tego powodu, że w takich warunkach, będąc chorym, pokazał się na boisku i zagrał naprawdę niezły mecz.