Koszykówka MŚ Chiny 2019. Rosjanie otworzyli piątkowy mecz bardzo mocno, bo już po kilkudziesięciu sekundach i trójce Michaiła Kułagina prowadzili 5:0. Sygnał do ataku dał dopiero Adam Waczyński, który po bez mała dwóch minutach meczu jako pierwszy Polak trafił do kosza.
Najbardziej w tym meczu liczyliśmy na lidera naszej reprezentacji Michała Ponitkę. I to on w pierwszej kwarcie brał na siebie ciężar gry ofensywnej (zdobył pięć punktów). W spotkaniu z Rosją, z którą zawodowo związał się od 2018 roku (występował w Lokomotiwie Kubań, a od nowego sezonu grać będzie w mocniejszym Zenicie Sankt Petersburg), chciał pokazać się także byłym kolegom z ligi rosyjskiej. Gorzej, że Rosjanie także deklarowali, że doskonale znają potencjał i możliwości niskiego skrzydłowego, który w sezonie 2012-2013 grał w Asseco Prokomie Gdynia.
Biało-czerwoni wolno zbierali się w inauguracyjnej kwarcie. Rywale seryjnie nie trafiali, nawet spod kosza, więc na prawie dwie minuty przed końcem tej partii - po dwóch rzutach wolnych Michała Sokołowskiego - udało się doprowadzić do remisu (13:13). Ten zryw kosztował jednak sporo sił, więc później do głosu doszli koszykarze Sbornej. I tak, tuż z końcową syreną, Grigorij Motowiłow, dynamiczną akcją pod kosz, podwyższył wynik, wypracowując sześciopunktową przewagę (16:22).
Nasi koszykarze mieli bardzo duży problem z rzutami z dystansu, które pozwoliłyby ponownie doskoczyć do rywali. Rosjanie również nie imponowali w tym elemencie (na początku drugiej kwarty mieli dwie próby udane na 10), ale ich aktywność pod koszami sprawiała, że częściej zbierali bezpańskie piłki. Dopiero po prawie 14 minutach meczu kosza rywali odczarował A. J. Slaughter, który trafił zza linii 6,75 metra i na tablicy wyników było 23:28. Niewielkie było to jednak pocieszenie, bo w drugiej części tej kwarty Sborna zdołała uciec na 10 punktów, a Polacy wciąż mieli słabe statystyki w rzutach z gry (zaledwie 33 procent, wobec 47 procent Rosjan). Imponowali za to w rzutach osobistych (14 trafionych na 15 prób).
Nadzieję w serca polskich kibiców tuż przed zakończeniem drugiej kwarty wlał Ponitka, który najpierw zebrał piłkę pod własnym koszem, a następnie wraz z kończącą część syreną trafił za trzy punkty i Polacy schodzili na krótką przerwę przegrywając 34:40.
Na początku trzeciej kwarty Polacy - w swoim stylu, czyli rzutami osobistymi - zbliżyli się do Rosjan już na trzy punkty (37:40). Trzy razy trafił bowiem Adam Waczyński, na którym był techniczny faul Andrieja Woroncewicza. A w kolejnej akcji - po kolejnych dwóch rzutach wolnych Waczyńskiego - było już 39:40.
Rosjanie mogli jednak liczyć na Michaiła Kułagina, który bardzo pewnie czuł się w rzutach z dystansu. Trafiał z różnych pozycji, czym skutecznie odbierał naszym koszykarzom nadzieję na złapanie kontaktu. To jego celne próby sprawiły, że w trzeciej kwarcie na nic zdawały się zrywy zawodników Mike'a Taylora.
Kiedy jednak Łukasz Koszarek trafił za trzy na otwarcie czwartej części gry, to zrobiło się znowu kontaktowo (56:57). A chwilę później Koszarek popisał się znakomitym podaniem do Aarona Cela i było już 58:58. A następnie kapitalną akcję rzutem za trzy zakończył Waczyński. Piłka zakręciła się na obręczy, ale ostatecznie wpadła do kosza i Polacy wyszli na prowadzenie 61:58! Do końca meczu było jednak jeszcze dużo czasu, bo 8 minut i 15 sekund. Nasi zawodnicy otworzyli decydującą kwartę 11:1 i marzenia o czwartym z kolei zwycięstwie na mistrzostwach w Chinach stawały się coraz bardziej realne.
Na 4.27 przed końcem był już jednak remis 64:64. Poza boiskiem był wówczas Ponitka, który w jednej z akcji zderzył się tak mocno, że zszedł krwawiąc obficie z rany na ustach. Po dwóch celnych osobistych Damian Kuliga nasi zawodnicy znów prowadzili 66:64. Na trzy minuty przed ostatnią syreną na parkiet wbiegł w końcu Mateusz Ponitka. I już w pierwszej akcji znakomicie rzucił się w strefie podkoszowej, podał do nieupilnowanego Cela na obwodzie, a ten trafił za trzy i na tablicy wyświetliło się 72:68!
Na minutę przed końcem Kułagin trafił z daleka i było już tylko 73:71. Po chwili jednak spod kosza rzucił Adam Hrycaniuk i znów Polacy mieli cztery punkty przewagi, a zegar pokazywał jeszcze 43 sekundy. Kułagin w kolejnej próbie z dystansu już tak dobry nie był, a kontrę biało-czerwonych zakończył Cel (77:71). Akcją 2+1 popisał się Andriej Woroncewicz i było 77:74. Na 8,5 sekundy przed końcem Adam Waczyński trafił dwukrotnie z linii rzutów osobistych i było 79:74.
Polska - Rosja 79:74 (16:22, 18:18, 19:17, 26:17)
Polska: Cel 9 (1), Hrycaniuk 8, Ponitka 14 (1), Slaughter 8 (1), Waczyński 18 (1) oraz Balcerowski, Koszarek 6 (2), Sokołowski 6, Gruszecki, Kulig 10
Rosja: Fridzon 9, Iwliew 4, Kułgain 21 (5), Kurganow 6 (1), Woroncewicz 11 (1) oraz Antonow 11, Karasiow 3 (1), Zubkow 2, Motowiłow 4, Baburin 3 (1)
