FLESZ - Jest lek na Covid-19!

"Bezmatek" Miry Marcinów to opowieść o stracie, o relacji matki i córki i świecie bez matki, o śmierci matki.
"Matka nie odchodzi. Nie od córek. Może od synów matki odchodzą? Od autorów? Od Różewicza matka odchodzi. Ode mnie nie odeszła. Tylko umarła mi" – mówi na scenie słowami Miry Marcinów Maja Pankiewicz.
W języku bartników termin bezmatek oznacza pszczelą rodzinę pozbawioną królowej-matki. Po jej śmierci pszczoły przestają produkować miód, ul umiera. Ludzie układają świat od nowa. Od nowa budują postać matki ze wspomnień, przeżyć, opowieści, które zostały. "Bezmatek" jest także opowieścią o tym, że matka - tak naprawdę - nie umiera nigdy.
Tę bardzo intymną prozę Miry Marcinów Marcin Liber przełożył na język teatru i wystawił na Scenie Pod Ratuszem w Krakowie, obsadzając Katarzynę Tlałkę w roli matki i Maję Pankiewicz jako córkę.
Dopełnieniem jest grana na żywo muzyka Adama Witkowskiego – tworząca klimat przełomu lat 80. i 90., (książka Miry Marcinów jest też opowieścią o okresie transformacji), ale on sam także staje się postacią dramatu, aktorki zwracają się do niego w swoich kwestiach – co daje efekt bezpośredniości, widzowie też zostają wciągnięci w tę grę. Podobnym zabiegiem jest "wyjście z roli", np. kiedy Maja Pankiewicz zwraca się do swojej scenicznej matki używając prawdziwego imienia Tlałki czy kiedy Katarzyna Tlałka wplata swoją prywatną historię w opowieść bohaterki.
Na minimalistyczną scenografię składają się lodówka, sterta ubrań na podłodze, dwa taborety, deska do prasowania i teledyski w tle. Nic nie rozprasza uwagi widza. Po tym spektaklu nikt nie wyjdzie z teatru taki, jak przyszedł. Minimalistyczna gra na scenie, jest przeciwieństwem tego, czego doznaje widz podczas niespełna godzinnego spektaklu.
Spektakl wyprodukowany został w ramach Festiwalu Konfrontacje Teatralne w Lublinie.