https://gazetakrakowska.pl
reklama
Pasek artykułowy - wybory

Kraków dla mieszkańców. Nie potrzeba salonów

Kacper Kępiński, Stowarzyszenie Przestrzeń - Ludzie - Miasto
Rynek Podgórski to kolejny przykład "polityki salonów" praktykowanej przez Urząd Miasta.
Rynek Podgórski to kolejny przykład "polityki salonów" praktykowanej przez Urząd Miasta. fot. Anna Kaczmarz
Władze miasta zachęcają mieszkańców do udziału w konsultacjach, a potem zgłoszone sprawy lekceważą. To rodzi żal.

W ciągu kilku dni urzędnicy mają ogłosić najnowszą wersję przebudowy Rynku Podgórskiego. Tym razem projekt ma zadowolić wszystkich mieszkańców i być wspólnie wypracowanym kompromisem. Najważniejsza zmiana dotyczy pojawienia się większej ilości drzew i trawników.

Pierwszy projekt przebudowy Rynku Podgórskiego opracowano na zlecenie ZIKiT w 2009 roku. Prace te - niepoprzedzone konsultacjami społecznymi ani żadną inną formą publicznej prezentacji projektu - od początku budziły negatywne opinie wszystkich użytkowników Rynku, lokalnych stowarzyszeń i władz dzielnicy. Krytykowano głównie zakonserwowanie obecnego stanu i usunięcie funkcji handlowych z płyty placu, ale przede wszystkim formę kiczowatej fontanny, która szybko dorobiła się porównań do trzepaczki do jajek...

Społeczność jest ekspertem
Oddolny opór wobec projektu przekształcił się w konstruktywną współpracę stowarzyszeń Przestrzeń-Ludzie-Miasto, PODGÓRZE.PL oraz Rady Dzielnicy XIII. Podczas Warsztatów Miejscotwórczych, zorganizowanych wspólnie z Politechniką Krakowską, użytkownicy Rynku mieli okazję wypowiedzieć się na temat swoich oczekiwań, problemów i pomysłów na przebudowę placu. Głównymi postulatami, zawierającymi się w sloganie "Dobrze i Tanio" (w kontrze do urzędniczego "Drogo i Bylejak"), były współpraca z przedsiębiorcami lokalnymi, animacja wydarzeń w tej przestrzeni, aktywizacja lokalnej społeczności wokół placu. Temat wzoru posadzki, fontanny czy rodzaju drzewek - tak ważny dla władz miasta, okazał się sprawą trzeciorzędną dla samych mieszkańców.

Na skutek protestów projekt ostatecznie został odrzucony, a urzędnicy zadeklarowali, że kolejny powstanie przy udziale mieszkańców. Tak się jednak nie stało. Postulaty uczestników warsztatów - wykreowania miejsc do grania w szachy, usytuowania ławek i stołów pozwalających na swobodne rozmowy, trawników dostępnych do siedzenia i piknikowania itd. - nie zostały uwzględnione w kolejnym projekcie placu. ZIKiT, aby być pewnym realizacji inwestycji, zastosował formę "zaprojektuj i zbuduj", co wiąże się z jeszcze mniejszym wpływem mieszkańców na kształt placu i marną jakością zaproponowanych rozwiązań.

Nowy projekt od pierwszego różnią nieistotne szczegóły. Nie kreuje nowej jakości przestrzeni, nie przewiduje nowych funkcji (a wręcz je ogranicza). Cała dyskusja odbywa się jedynie na poziomie estetyki i detali, trudno jednak dostrzec w niej zrozumienie istoty Rynku jako centrum żywej dzielnicy. Dzielnicy, której mieszkańcy chcą się na placu spotykać, jeść, bawić, odpoczywać i robić zakupy. A niejedynie przebywać lub przebiegać przez kolejne morze granitowej kostki na kolejnym bezpłciowym i niefunkcjonalnym "salonie Krakowa" otoczonym parkingowiskiem.

Konsultacje społeczne w tym przypadku służyły jedynie poznaniu opinii na temat zaproponowanych rozwiązań. Procesy partycypacyjne uruchamia się natomiast w celu wspólnego podejmowania decyzji i zarządzania miastem - a takiej chęci nie mają władze okopane na swoich pozycjach. W tej chwili wracamy do dyskusji o Rynku Podgórskim tylko dzięki zaangażowaniu i uporowi mieszkańców Starego Podgórza.

Salon miasta czy przestrzeń miejska
Rynek Podgórski to jednak nie wyjątek, a kolejny tylko przykład "polityki salonów" praktykowanej przez Urząd Miasta. Mamy salon miejski na Rynku Głównym, salon na Małym Rynku, salon secesyjny na pl. Szczepańskim. Prezydent Koterba zapowiedziała też, że chciałaby, aby salonem Krakowa stały się Bulwary Wiślane. Co jednak pojęcie "salonu" oznacza? Tego władze miasta nie precyzują. Nie pytają mieszkańców o zdanie, mają jednak gotową receptę "salonizacji" kolejnych przestrzeni publicznych w mieście. Najważniejszym, a czasami wręcz jedynym kryterium, jakie spełniać mają te place, jest specyficznie rozumiana reprezentacyjność. Place mają reprezentować sukcesy władz w estetyzacji miasta, mają ładnie wyglądać w folderach i na zdjęciach, w relacjach z przecinania wstęg. Reprezentacyjny jest więc plac im. Wielkiej Armii Napoleona, czyli kamienna pustynia u podnóża Wawelu bez żadnej funkcji.

Dyskusje o tych rozwiązaniach, podobnie jak w przypadku Rynku Podgórskiego, dotyczą wzorów na posadzce czy rodzaju ławek. Nie one jednak decydują o tym, czy - jak to ujmują urzędnicy - rewitalizowane przestrzenie rzeczywiście ożyją. Projektowanie przestrzeni miejskiej to proces, w którym równorzędne role powinny mieć polityka lokalowa, komunikacja miejska, lokalny biznes i mieszkańcy, problemy natury socjologicznej i historycznej. Do zaprojektowania dobrej przestrzeni potrzeba interdyscyplinarnych zespołów, a nie architektów wygrywających przetargi, w których jedynym kryterium jest cena.

Centra lokalne pilnie potrzebne
O ile centrum Krakowa wydaje się przestrzenią na najbliższe lata podporządkowaną ruchowi turystycznemu, o tyle potrzeba spójnej polityki przestrzennej dotyczącej ożywiania i kreowania atrakcyjnych przestrzeni publicznych na poziomie dzielnic. Potrzeba powrotu do myślenia o ulicy, drodze jako równorzędnej placowi przestrzeni, która łączy zamiast dzielić. Przestrzenie publiczne powinny być projektowane jako sieć połączonych ze sobą miejsc, aren lokalnej aktywności, a nie - jak do tej pory - wysp szczęśliwości wykończonych drogimi materiałami, otoczonych infrastrukturą drogową i parkingami.

Stworzenie takiej polityki, która odpowie na realne potrzeby użytkowników naszego miasta musi wiązać się ze zmianami w funkcjonowaniu samego Urzędu Miasta Krakowa. Koordynacja i konsekwencja to słowa klucze, bez których żaden projekt nie będzie mógł zostać zrealizowany z sukcesem. Mamy w końcu przykłady przeprowadzonych konsultacji społecznych czy też procesów partycypacji i konkursów architektonicznych, które zakończyły się fiaskiem - projekty pl. Nowego, pl. Wolnica czy rewitalizacji centrum Nowej Huty leżą w szufladach UMK czekając na decyzję o finansowaniu. Uczestnicy konsultacji mają coraz większy żal do miasta, że nie traktuje ich serio, pozwalając na marnotrawienie wielu miesięcy (czy też lat) przygotowań. Cały czas mamy szansę na stworzenie w Krakowie miejsc atrakcyjnych i żywych. Nie pozwólmy jej zaprzepaścić.a

WEŹ UDZIAŁ W QUIZIE "CO TY WIESZ O ZASADACH GRY W PIŁKĘ NOŻNĄ?"

"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Biznes

Komentarze 13

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

A
ASz
Świetny, mądry tekst, nic dodać, nic ująć.
b
bajubongo
dowód kolejny, że Polacy mają problem z czytaniem ze zrozumieniem. Mimo to jednak uwielbiają się wypowiadać na forach.
k
k
Z artykułu wynika ze trzeba robić, tylko z głową! Co wyraźnie napisane jest w ostatnich akapitach. I nie chodzi o to żeby nie robić konsultacji tylko wręcz przeciwnie,żeby na drodze partycypacji wspólnie z mieszkańcami projektować przestrzenie najlepiej odpowiadające ich potrzebom a nie zachciankom władz miasta.
E
Elka
Nie chodzi i o same propozycje mieszkańców, tylko o płynącą z tekstu sugestię, że lepiej nic w mieście nie robić, a jak już to broń boże bez konsultacji. Plac Szczepański wymagał rewitalizacji, tak samo Mały Rynek,a teraz Rynek Podgórski. To normalne i potrzebne. I co złego jest w słowie "salon"? No chyba, że krajowa polityka zdążła to słowo skutecznie ludziom obrzydzić....
s
s.
Te centra handlowe sprawiają wrażenie jakby je ktoś zrzucił na spadochronie, a tam gdzie spadną, jak spadną - dobudował do nich drogi dojazdowe.

Galeria Bronowice spadła im obrócona o 180 stopni. Frontem do Zielonek i pól przy Jasnogórskiej, magazynami i rampami załadowczymi w stronę Conrada, Ronda Ofiar Katynia, przystanków autobusowych i całej reszty miasta - żeby do niej dotrzeć na piechotę trzeba budynek obchodzić dookoła.
g
gonzo
Osobiście też nie podobał mi się ostatni projekt.
k
krakus
Najlepszą wizytówka salonu na Pl. Szczepańskim, są pozostałości po ławkach wzdłuż pierzei przeciwległej do Pałacu Sztuki. Prawdziwy salon. Sterczące kamienne kikuty z poobcinanymi byle jak drewnianymi siedziskami.
K
Krakus
I tak trzeba się cieszyć, że nie powstanie w tym miejscu galeria handlowa lub biurowiec.
o
odp.
projekty są rzeczywiście skrzętnie ukrywane przez ZIKiT, natomiast protesty wyszły od mieszkańców okolic Rynku, jeśli tego nie wiesz, to nie mieszkasz na Starym Podgórzu.
g
gosc
Tam nie mieszkancy sie buntuja , ale handlarze to oni najwiecej krzycza, wiekszosc nawet nie widziala ostatniego projektu.
V
Vert
czy w sprawie Rynku Podgórskiego coś jeszcze da się zrobić? Czy już... po ptokach?
K
Kraków
To mieszkańcy powinni decydować jak powinno wyglądać otoczenie ich budynków. A nie jakiś urzędnik który chcąc "uszczęśliwić" ludzi na siłę - wyrządza im nieraz wielką krzywdę. Wygląd i charakter danego miejsca powinien godzić praktyczność tego miejsca z ładem przestrzennym, bez "przeciągania liny" na korzyść jednego kosztem drugiego. Zgadzam się z tym że centra handlowe na obrzeżach miasta, zabijają "życie i charakter miasta". Przenoszenie wzorców z USA do Polski (pod tym względem) w Polsce musi się skończyć klapą. To co sprawdza się w rozległym, przestrzennym kraju (USA), nie sprawdzi się w Polsce (gdzie przestrzeń jest ograniczona).
p
popis
Ogromnie się ciesze że mieszkańcy podgórza przejmują role gospodarzy nad swoim terenem. Niestety dzięki władzą w Krakowa w samym centrum powstały sralniki dla gołębi w postaci pl. szczepańskiego i małego rynku. Za spore pieniądze wyremontowano plac mariacki i dano tam haniebnie nie trwałą białą kostkę. Na samym pl. Szczepańskim jakiś urzędas podczas otwarcia podniecał się fikuśnymi ławeczkami z granitu i klejonego drewna, z których do dziś pozostały granitowe słupki. Była też tam sprawa napisu z błędami przy miniaturze dawnego placu, wykonawca ją zdemontował i do dziś dnia nie wróciła na miejsce. Pl. Szczepański miał być też miejscem gdzie przejdą wszystkie jarmarczne budy które goszczą na rynku głównym, jak wszyscy wiemy nic z tego nie wyszło. Mały rynek od dawien dawna spełniał funkcje parkingową dla mieszkańców, po remoncie skradziono parking i nic nie zaproponowano zamiast, a na placu okazjonalnie pojawiają się namioty dla gawiedzi lubującej się w złocistych trunkach.
NIE DAJCIE SOBIE WCISNĄĆ KOLEJNEGO SRALNIKA DLA GOŁĘBI. Pan majchrowski chce kandydować na kolejną kadencje argumentując że w Krakowie jest spokój, ja bym powiedział że nawet więcej, Kraków to SKANSEN, obwarowany centrami handlowymi ,które wypompowywują pieniądze z miasta za granice. Ot taka fraszka rządy fistaszka.
Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska