8 marca najprawdopodobniej odbędą się mowy końcowe w procesie przeciwko nożownikowi.
69-letni Stanisław P. przyznaje się do zabójstwa syna, ale twierdzi, że nie pamięta momentu zadawania ciosów nożem. Prokuratura zakończyła właśnie śledztwo w tej sprawie i wysłała do sądu akt oskarżenia. Mężczyźnie grozi dożywocie.
Do tragedii doszło w marcu br. na ul. Wicherkiewicza w krakowskiej dzielnicy Podgórze. Policja została wezwana do awantury między ojcem i synem, ale gdy funkcjonariusze zjawili się na miejscu lekarze z karetki poinformowali ich, że ranny mężczyzna już nie żyje. Denat leżał w kałuży krwi w kuchni, sprawca, jego ojciec, siedział na wersalce obok. Narzędzie zbrodni w kaburze odkryto w środku łóżka.
W mieszkaniu była jeszcze córka oskarżonego z dzieckiem. Halina P. zeznała, że słyszała awanturę ojca z bratem i wyszła z pokoju. Widziała, że Stanisław P. wziął ze schowka nóż.
Potem słyszała odgłosy kłótni, a po ponad godzinie dwa razy krzyk brata. Gdy przybiegła do kuchni ojciec wycierał dłonią z krwi ostrze wojskowego noża.
Po chwili wybiegła na klatkę schodową i wezwała na pomoc sąsiadów, jeden z nich reanimował rannego i zatelefonował na pogotowie. Oskarżony przyznał się do winy. Nie krył że z synem wypili tego dnia 10 piw i trochę wódki, pokłócili się i jak twierdzi, nagle syn „zaczął wariować” i wyzywał go słowami „stary bucu”.
Stał się przy tym agresywny i dwa razy ojca uderzył. Co było dalej Stanisław P. nie pamięta, bo „siadła na niego mgła, na oczy nic nie widział i nie wie co się działo” Jak doszedł do siebie, to syn już nie żył.
Obaj byli nietrzeźwi, syn miał, ponad 4 promile alkoholu. Zmarł z wykrwawienia po przecięciu tętnicy.
Oskarżony Stanisław P. nie był do tej pory karany, jest wdowcem i ojcem czworga dorosłych dzieci, utrzymuje się emerytury. Za pozbawienie życia syna będzie odpowiadał w warunkach ograniczonej poczytalności.
Zabójstwa wśród najbliższych członków rodziny nie są rzadkością. Pod koniec stycznia 2015 r. w podkrakowskich Wiktorowicach syn zabił ojca, bo ten wcześniej zwrócił mu uwagę, że jest pijany i brudny. Awanturę próbowała zakończyć babka Józefa G. Chwilę później syn złapał nóż i wbił ostrze w klatkę piersiową ojca. Mężczyzna chwilę później już nie żył.
Z kolei Stanisław S. z Krakowa spędził 26 lat w więzieniu za zabójstwo żony i 10-letniej córki. Po wyjściu z więzienia przygarnęła go matka mieszkająca razem z jego bratem. Było to to samo mieszkanie, w którym Stanisław S. zabił swoją żonę i córkę.
57-latek nie docenił jednak dobrej woli rodziny. Zaczął pić i robić awantury. Bił matkę po twarzy. Groził bratu śmiercią i krzyczał, że ludzkie życie nie ma dla niego żadnego znaczenia. Dwa lata temu trafił do aresztu.
POLECAMY - KONIECZNIE SPRAWDŹ:
FLESZ: Zgnilizna i padlina. Czy mamy problem z jakością polskiego mięsa?