Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kraków: sąd zajął się amstaffami. Właścicielka przyznała się do winy

Artur Drożdżak
Przyznaję się do winy - powiedziała na sali rozpraw Jolanta O., właścicielka dwóch amstaffów, które w sierpniu 2009 r. pogryzły 5-letnią Włoszkę. Dziewczynce założono 90 szwów.

Proces kobiety rozpoczął się przed krakowskim sądem. Prokuratura zarzuca oskarżonej, że zostawiając dwa amstaffy w pomieszczeniu swojej restauracji, bez należytego dozoru i bez założonych kagańców, naraziła 5-latkę na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia. Grozi za to do trzech lat więzienia.

Średniego wzrostu, szczupła szatynka zdenerwowała się na rozprawie, gdy reporterzy zaczęli robić jej zdjęcia, zaczęła protestować, chociaż sąd wydał zgodę mediom na wykonywanie fotografii na sali. Szybko zareagowała mec. Krystyna Kaleta-Wyroba, obrońca oskarżonej.

Sprawa pogryzionej przez amstaffy Włoszki w sądzie

- Moja klientka jest wzburzona sytuacją i nie jest w stanie realizować swoich uprawnień. Może składać wyjaśnienia, ale pod nieobecność mediów - argumentowała. Sąd uwzględnił jej wniosek, dziennikarzy wyproszono. Jolanta O. po przyznaniu się do winy wyraziła ubolewanie nad tym, co zdarzyło się w jej restauracji Arlecchino przy ul. Grodzkiej.

- Poddaję pod rozwagę dobrowolne poddanie się karze przez oskarżoną - proponował sędzia Konrad Gwoździewicz. Obie strony chciały skorzystać z tej możliwości, ale nie doszło do porozumienia ze względów finansowych.

- Mogę zaoferować pokrzywdzonej 20 tys. zł odszkodowania - stwierdziła Jolanta O. Na kwotę taką nie zgodził się jednak pełnomocnik rodziców Włoszki. - Same koszty leczenia dziecka wynoszą już teraz ponad 25 tys. zł - nie kryła mec. Beata Stec-Kolanko. Dodała, że do tego powinny dojść kwestie zadośćuczynienia. Jolanta O. argumentowała, że jej sytuacja finansowa nie pozwala na przekazanie większej kwoty niż 20 tys. zł.

Sąd odczytał zeznania wszystkich świadków i odroczył proces, by wezwać na rozprawę trenera amstaffów, który teraz się nimi zajmuje. Psy na mocy decyzji prokuratury wróciły do właścicielki, która jednak została zobowiązana do ich fachowego przeszkolenia. Do tragicznego zdarzenia doszło, gdy włoska rodzina odwiedziła restaurację przy ul. Grodzkiej. Pięcioletnia dziewczynka poszła do toalety. Wtedy z zaplecza wyszły dwa amstaffy, należące do właścicielki lokalu. Jeden z psów za-atakował małą Noemi, powodując u niej rany kąsane i szarpane, głównie twarzy i głowy. Po wypadku dziewczynka z obrażeniami głowy, policzka i nosa została przewieziona do szpitala. Założono jej tam 90 szwów, na dalsze leczenie 5-latka wróciła z rodzicami do Włoch.

Biegli nie mieli wątpliwości, że obrażenia stanowią ciężki i trwały uszczerbek na zdrowiu dziecka w postaci zeszpecenia jego twarzy.

Polecamy w serwisie kryminalnamalopolska.pl: Tarnów: rodzice zabili noworodka. Ciało wozili w bagażniku

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska