W dzień darmowej komunikacji wsiadłem do tramwaju nr 14 na rondzie Mogilskim. Przejechałem na plac Inwalidów. Na żadnej z przystankowych elektronicznych tablic świetlnych po drodze, na tzw. pasku nie wyświetlał się komunikat o darmowej komunikacji. Nie było nic, nawet podanych stężeń poziomu zanieczyszczeń, co powinno być już w naszym mieście standardem.
Z kolei w telewizji tramwajowej na ekranie jedyną informacją, jaka się ciągle powtarzała, było: 2 stycznia 1978 - Program I Polskiego Radia nadał premierowe wydanie audycji „Cztery pory roku”. Ciekawe wspomnienie, ale nic nie stało na przeszkodzie, aby po nim wyświetlić jeszcze jeden komunikat.
Urzędnikom chodzi o to, aby kierowcy, wybierając się rano do miasta w dzień wyjątkowo dużego smogu, zostawili samochody w garażu, co ma zmniejszyć poziom zanieczyszczeń w Krakowie. Zapewne uznali więc, że bez sensu jest informować o tym, że można jechać bez biletu za okazaniem dowodu rejestracyjnego, kogoś, kto już jest na przystanku czy w tramwaju.
Niech płaci, choć nie musi. Niech kupuje bilet w automacie, choć z wyświetlacza obok mógłby się dowiedzieć, że dziś przejazd jest dla niego darmowy, jeżeli tylko ma ze sobą odpowiednie dokumenty.
Pamiętajmy, że ludzie komunikują się ze sobą i kierowca jadący w tramwaju może przekazać informację, np. SMS-em, innemu kierowcy, aby zostawił auto i skorzystał z komunikacji. Ponadto tę zasadę w mieście należy promować na każdym kroku, bo tylko jeśli przyjmie się powszechnie, to faktycznie darmowa komunikacja może pomóc w walce ze smogiem.
Przypomnijmy: obowiązuje ona, gdy poziom stężenia pyłu PM10 we wszystkich stacjach monitorujących zanieczyszczenie powietrza przekroczy 150 mikrogramów na metr sześcienny lub w jednej stacji 200 mikrogramów.