- Nie musimy cały czas wciskać ludziom kitu. W reprezentacji osiągnęliśmy wiele, ale nie musimy codziennie mówić, że kochamy swoją drużynę narodową. Jeśli bym nie chciał, to nie jeździłbym na zgrupowania, nikt mnie do tego nie zmusza - przyznał Messi, który z reprezentacją Argentyny pożegnał się po nieudanych mistrzostwach świata w Rosji. Po raz ostatni w koszulce swojej drużyny wybiegł w meczu 1/8 finału z Francją. Argentyńczycy przegrali go 3:4 i pożegnali się z mundialem.
Już wówczas Messi był ostro krytykowany przez rodzimych kibiców, zarzucających mu, że w reprezentacji nie błyszczy tak, jak na codzień w barwach FC Barcelony. "Niech odejdzie i nigdy nie wraca" - napisał jeden z fanów po porażce 0:3 w meczu grupowym z Chorwacją, a piłkarz faktycznie nie długo nie wracał. Po raz kolejny założył reprezentacyjny trykot dopiero pod koniec marca, w przegranym 1:3 towarzyskim meczu z Wenezuelą.
- Odpadnięcie z mundialu w Rosji było dla mnie bardzo mocnym ciosem. To jedno z moich najgorszych doświadczeń w reprezentacji. Wszystko szło nam źle już od pierwszego meczu i nikt nie potrafił temu zaradzić. Ledwo uniknęliśmy jeszcze większej klęski i porażki w fazie grupowej. To nie było to, czego chcieliśmy i oczekiwaliśmy - przyznał Messi.
- Trzeba jednak dalej próbować. Chcę wygrać coś z reprezentacją. Byłem już bardzo blisko i będę grał zawsze, kiedy mogę. Kiedy postanowiłem wrócić, miałem przeciwko sobie wiele osób. Mój syn zapytał mnie niedawno: tato, dlaczego "zabijają" cię w Argentynie? Odpowiedziałem, że to tylko pojedyncze osoby, że mnie kochają. Ja za kolei pokazuję swoją miłość do reprezentacji w inny sposób, nie muszę tego nikomu udowadniać - podkreślił Argentyńczyk.
Lionel Messi wystąpił 128 razy w reprezentacji swojego kraju i zdobył dla niej 65 bramek. Największym sukcesem Albicelestes było w tym czasie wicemistrzostwo świata, wywalczone w 2014 roku w Brazylii. Messi został wówczas uznany najlepszym piłkarzem mundialu.
Powrót Messiego nie pomógł, Argentyna przegrała z Wenezuelą. "Lepiej, że przytrafiło nam się to teraz, a nie później"
