Rzeźby lodowe w Krynicy-Zdroju
Gdy kurort w sezonie zimowym wypełniał się kuracjuszami i miłośnikami narciarstwa - ówczesną śmietanką towarzyską Polski, deptak i park pod Górą Parkową zdobiły prawdziwe dzieła sztuki. Rzeźby nie miały szans przetrwać do naszych czasów, bo wystarczyło trochę słońca, żeby stajały. Była to jednak wyjątkowa atrakcja, którą bardzo sobie cenili odwiedzający uzdrowisko, a także ówczesna prasa.
Andrzej Piszczek rzeźbił w lodzie
Tradycje lodowych dzieł sztuki sięgają w Krynicy-Zdroju lat 20. i 30. ubiegłego wieku. Na starych pożółkłych fotografiach zachowały się m. in. narciarz i saneczkarz. Jeszcze kilkanaście lat temu tradycję kontynuował artysta Andrzej Piszczek. Tafle lodu grube na 50 cm wycinał w stawie pod Górą Parkową. Jedna taka bryła ważyła od 150 do 200 kg.
- W kilku chłopa przy pomocy pracowników zatrudnionych w ramach robót interwencyjnych udało się je załadować na samochód i dowieźć na miejsce - mówił w 2009 roku "Dziennikowi Polskiemu" Andrzej Piszczek.

Twórca miał problemy z unieruchomioną wskutek kontuzji ręką. Pomagał mu w pracy Arkadiusz Nakoneczny. Do kształtowania wymyślonych i zaplanowanych wcześniej figur używali narzędzi typowych do obróbki drewna: pił spalinowych, elektrycznych i ręcznych dłut, ośników, siekier i maczet. Andrzej Piszczek zmarł w grudniu 2022 roku.
