Kryzys energetyczny

„To miasto jest jak kostka Rubika, nie jest łatwo rozdzielić poszczególne kolory i zbudować jednolitą ściankę” – to wydawca o „Wymyślonym mieście Lwów”. A kolory w lwowskiej kostce Rubika to i przeszłość miasta, i wpływy, i aspiracje, przenikające się w historii, architekturze, mentalności czy języku. Lwów ukraiński, polski, galicyjski, austriacki, austro-węgierski, żydowski, europejski, poradziecki.
Dla Ziemowita Szczerka, dziennikarza i pisarza, autora takich książek jak „Siódemka”, „Przyjdzie Mordor i nas zje, czyli tajna historia Słowian”, „Tatuaż z tryzubem” czy „Cham z kulą w głowie” Lwów to miasto „swoje”. Miejsce znane od lat, z racji zainteresowań pisarsko-zawodowych, ale też miasto, do którego wraca, bo czuje się w nim dobrze, u siebie, podobnie jak w Sarajewie czy Berlinie. Szlak knajpiano-artystyczny, którym prowadzi czytelnika, to jego trochę tajemna ścieżka, bo nie są to miejsca, do których zachodzi każdy przyjezdny z Krakowa. Ale zaglądamy też razem z autorem do „reprezentacyjnych” lokali, modnych dizajnerskich restauracji i kawiarni, stworzonych pod „pod turystów”, jakich pełno we wszystkich topowych destynacjach turystycznych. Pójdziemy i szlakiem lwowskich spacerów Stanisława Lema, i mitycznych już Szczepcia i Tońcia, przy okazji rozprawiając się z baciarskim mitem.
Ale to jeden z wielu kolorów tej kostki Rubika. Równie dobrze jak w modnych knajpkach, w tej układance lwowskich klimatów, autor odnajduje się w miejscach, gdzie o sprawach tego świata rozprawiają „lokalsi”, a podłoga lepi się do butów, w blokowiskach, które nie znajdują się na szlakach turystycznych, w mieszkaniach żyjących tam lwowian. Równie chętnie słucha pani Zofii, u której wynajmuje pokój, saudyjskiego turysty, co mera Lwowa Andrija Sadowego albo artystów, malarza Włodko Kostyrki czy pisarza Jurija Andruchowycza.
Tak jak, układając lwowską kostkę Rubika, Ziemowit Szczerek przechadza się - choć on sam pewnie powiedziałby, że łazi albo się szwenda, a język tej książki to osobna historia, po „Wymyślone miasto Lwów” wart sięgnąć choćby dla tej swobodnej przechadzki językowej – po uliczkach, w które być może nigdy nie zabłądzili zachodni turyści, tak z równą otwartością przemierza historię miasta, pisze i o UPA, Banderze, Lwowskich Orlętach i Radziecji (słowo Szczerka?), histerii historii, która tu odciskała swe piętno, nakładając kolejne warstwy na lwowski palimpsest.
Książkę kończy rozdział opowiadający Lwów z ostatnich miesięcy, po tym, jak dotarły tu działania wojenne. W księdze Lwowa, po raz kolejny, wpisuje się wielka historia.
Podróż na wschód odkładałam na później, jak każdy prowincjusz, wybierając lśniące glamour nazwy miast zachodnich: Paryżów, Wenecji, Rzymów. Mam nadzieję pojechać do Lwowa, ale po lekturze książki Ziemowita Szczerka, będzie to podróż zupełnie innym szlakiem.
Ziemowit Szczerek
„Wymyślone miasto Lwów”
Wydawnictwo Czarne, 2022
Kryzys energetyczny
