MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Marcin Król, człowiek wielu talentów, marzeń i pasji. Wspomnienia

Krystyna Trzupek
Michał Król zginął w kwietniu 2021 roku wskutek nieszczęśliwego wypadku na budowie w Białogardzie w zachodniopomorskim. Miał 31 lat
Michał Król zginął w kwietniu 2021 roku wskutek nieszczęśliwego wypadku na budowie w Białogardzie w zachodniopomorskim. Miał 31 lat Archiwum rodzinne
Marcin Król, limanowski aktor i reżyser, zginął w kwietniu, w 2021 roku, wskutek nieszczęśliwego wypadku na budowie w Białogardzie (woj. zachodniopomorskie). Miał 31 lat. Osierocił dwójkę małych dzieci. W trzecią rocznicę śmierci wspominają go najbliżsi. Rodzina i przyjaciele.

Byli małżeństwem tylko 3 lata. Tragiczna śmierć Marcina zostawiła w życiu Magdy potężną pustkę. Ale, jak podkreśla, to właśnie dzięki wszystkiemu, czego się od niego nauczyła mogła stawić czoła jego odejściu.

Magda Król: Był niezwykłym człowiekiem. Kiedy pierwszy raz go spotkałam, nie miałam pojęcia, jak bardzo wpłynie na moje życie. A jednak tak się stało. Rodzina była dla niego największym dobrem. Był patriotą, a wiara w Boga była jego jedynym prawdziwym drogowskazem. Jako mąż zawsze wspierał mnie we wszystkich moich zamiarach. Pomimo ogromu zajęć i zobowiązań nigdy nie zaniedbywał swojej rodziny i najbliższych. Zawsze wysłuchał i doradził. Potrafił rozwiać wszelkie wątpliwości i zmotywować mnie do działania, do tego bym wykorzystywała swój cały potencjał. Nie istniały dla niego wymówki, że czegoś nie da się zrobić. Nauczył mnie wiary w siebie. Jego życiowa postawa stała się dla mnie przykładem i inspiracją. Każde potknięcie, czy niepowodzenie traktował jak konieczną lekcję służącą dalszemu rozwojowi. Nigdy się nie załamywał, nie zamartwiał. Jego energia była zaraźliwa. Przyciągał do siebie ludzi niczym magnes i każdy kto znalazł się w jego przestrzeni czuł, że z takim człowiekiem można wszystko. Jego charyzma i zdolność do szybkiego działania jest czymś rzadko już spotykanym. Wiem, że w umysłach i sercach wielu pozostaje człowiekiem niezastąpionym. Wciąż kieruję się w życiu jego mądrością, a jego życiowa postawa inspiruje mnie każdego dnia. I jestem za niego wdzięczna. Tak po prostu.

Człowiek teatru, przewodnik

- Marcin był starszy ode mnie o 10 lat. Mogłoby się wydawać, że trudno nawiązać silną relację, z taką różnicą wieku, ale on nie traktował młodszego rodzeństwa z góry. Starał się każdemu pomóc, doradzić – wspomina siostra Marcina, Kinga Jaromin.

Dla rodzeństwa był podporą, szczególnie po śmierci taty.

- Motywował, inspirował, bym tak jak on rozwijała się na każdym polu. Ze swoją charyzmą i stanowczością stał się dla mnie - i myślę, że dla wielu innych ludzi - poniekąd przewodnikiem w życiu – dodaje Kinga.

Kluczowa w siostrzano-braterskiej więzi była ich wspólna pasja - teatr, którą zaraził siostrę, kiedy jako dziecko ćwiczyła z nim scenariusze do spektakli. Już wtedy marzył, że kiedyś wspólnie zagrają w teatrze, szczególnie w spektaklu dwójkowym, co się spełniło pół roku przed jego śmiercią. Występowali razem w teatrze „Co się stało?!”, w którym od 2016 roku dzierżył pałeczkę kierownika i instruktora teatralnego. Ze swoją wizją docierał do aktorów w prosty sposób, przez co szybko zyskał uznanie i szacunek. W swoim dorobku miał występy nie tylko na lokalnej scenie, ale również spektakle wyjazdowe. Był także aktorem Teatru im. Bolesława Barbackiego w Nowym Sączu, czy Teatru NSA.

- Jego bezpośredniość i nietuzinkowy sposób bycia sprawiał, że wywierał na każdym silne wrażenie. Pozostanie zapamiętany jako człowiek wielu talentów i multiindywiduum – podsumowuje Kinga.

Marcin Król - Pasjonat

- O tym że był człowiekiem oryginalnym – nie trzeba nikogo przekonywać! – wspomina Marek Dudek – alpinista, podróżnik, fotografik, filmowiec, wykładowca.

Marek Dudek: Miał wiele pasji i ta wielość pozwalała Mu nie tylko sprawnie poruszać się po zakamarkach różnych dziedzin, ale również łączyć je ze sobą i wykorzystywać. Niektórych to raziło, innych zdumiewało a jeszcze innych cieszyło, że istnieje jeszcze jeden człowiek, który potrafi dużo i czerpie z tego radość! Aktorstwo, sztuka ogólnie pojęta, rekonstrukcje historyczne, budownictwo, ekologiczne rolnictwo i …antyki. To były jego pasje! Lubił być niezależny, lubił skupiać wokół siebie podobnych sobie, najlepiej z zabytkowymi drobiazgami. Tych ostatnich miał rzeczywiście dużo, zbierali je wspólnie z bratem Jackiem i posiadali wiele ciekawych eksponatów.
Ja zbierałem wagi, żelazka śmigła i Marcin o tym wiedział. Często oglądał również moje śmigła od różnych latających „aparatów”. Śmigło to taka szczególna część statku powietrznego! Kiedyś robiło się je ręcznie, a ich wykonawcy bywali lotniczymi artystami, bo wkładali w nie serce. Marcin rozkoszował się gatunkami drewna i wielkością, czasem również kształtem, czy kolorem. Trzymał w rękach i studiował, bo wiedział, że takie śmigło dawało łyk wolności, wtedy, gdy człowiek odrywał się od ziemi.
Pewnego razu zadzwonił, że ma dla mnie wagę, piękną, nieużywaną w znakomitym stanie z końca lat 50! Rozpalił mój apetyt do granic możliwości, czekałem na Niego jak dziecko w grudniu na św. Mikołaja. I rzeczywiście zawitał z tym swoim uśmiechem, błyskiem w oku i aktorskim wstępem!
Waga była przykryta jakimś płótnem na tylnym siedzeniu, nie mogąc powstrzymać swojej ciekawości zdjąłem to płótno a tam … nowe narzędzia budowlane!!!
- Nie, nie, roześmiał się Marcin – to nie to! Waga wygląda trochę inaczej – żartował w swoim stylu! Tam na skrzyni ładunkowej!
-Jak to, taka duża? Przecież to jakiś mebel, a nie waga szalkowa, zdziwiłem się, bo zbieram wagi szalkowe!
- A kto mówił, że to szalkowa! Wskoczył na pakę i teatralnym gestem zdjął kawałek brezentu. Moim oczom ukazała się piękna, prawie nowa, pomalowana na zielono waga, tzw. dziesiętna, na której kiedyś ważyło się cięższe rzeczy: worki zboża, ćwiartkę cielaka, ziemniaki, a więc większe gabaryty.
Przez chwilę zaniemówiłem!
- Na półkę to raczej się nie zmieści, ale kolor piękny ciemnozielony - esencja tamtych lat! – powiedziałem z uśmiechem.
Właśnie taki był Marcin, szybki w decyzjach, ułański zarówno w fantazji, gestach, jak i ubiorze czy zachowaniu! Obdarzony niezwykłą energią i równie niezwykłym humorem!
Tęsknię za tym czasem…

Społecznik

Marcin to dwukrotny laureat Ogólnopolskiego Konkursu Recytatorskiego, członek Stowarzyszenia 1 Pułku Strzelców Podhalańskich w Nowym Sączu, brał udział w rekonstrukcjach wydarzeń historycznych na terenach limanowszczyzny i nowosądecczyzny. Nie obcy był mu również folklor Lachów Limanowskich. Przez 7 lat był członkiem
zespołu regionalnego "Spod Kicek".

- Zdumiewała jego determinacja. Był dowodem na to, że będąc społecznikiem nie trzeba mieć wielkiego zaplecza finansowego, a wszystko można zrealizować posiadając zaplecze oddanych przyjaciół – opowiada Damian Król, społecznik, regionalista, który realizował z nim wiele inicjatyw.

Damian Król: Był niespokojnym duchem, zawsze za czymś podążał, czegoś poszukiwał. Nurtowały go odpowiedzi na pytanie, których sobie nie zadawali jego rówieśnicy, jak i większość starszych osób z jego otoczenia. Tak rodził się swego rodzaju ,,bunt" na otaczającą go rzeczywistość. Wbrew szarości naszego lokalnego świata, współzałożył i stał się liderem grupy artystycznej ,,1/2 BAKU" (Nazwa pochodziła od ksywek Marcina – Bax i Rafała Domagały – Kurczak). Dla niewtajemniczonych w etymologię, trochę ironiczna nazwa sugerowała, że aktywność była na pół baku, nic bardziej mylnego. Każda aktywność Marcina była na pełny bak, a nawet na dodatkowe nieprzebrane zapasy energii. Zmiany, jakie poczęły zachodzić w polityce krajowej oraz europejskiej, skłoniły go do zaangażowania się w politykę. Związał się z nowo powstałą formacją, jaką stała się Konfederacja. Swoją działalność rozpoczął w "Pobudce" Grzegorza Brauna. Nie był nastawiony na politykę korzyści dla siebie i swoich interesów, może właśnie to spowodowało, że nie utożsamiał się z wielkimi polskiej sceny politycznej, jak również i tej lokalnej. W 2019 r. wystartował jako kandydat na posła do sejmu RP, zdobywając ponad 1000 głosów z niskiego miejsca na liście. Był to wbrew pozorom sukces, biorąc pod uwagę, że kampania odbywała się głównie pocztą pantoflową i przez internet. Marcinowi zależało na ratowaniu i ochronie dziedzictwa polskości w skali makro i mikro. Chciał uczcić wybitnego rodaka starowiejskiego oraz limanowianina Wincentego Stanisława Gawrona pamiątkową tablicą. Niestety nie doczekał się realizacji pomysłu, ale jego przyjaciele zrobili to za niego. Nie cierpiał hipokryzji, nie szukał nadmiernego poklasku, był racjonalistą. Był bardzo szczerym i otwartym człowiekiem. W swoich działalnościach nie szukał chwały i blichtru dla siebie, chciał uwypuklić rzeczy istotne w życiu człowieka i naszego polskiego społeczeństwa, byśmy nie stracili własnej narodowej i polskiej tożsamości.

Pustynia Błędowska, czyli największa atrakcja turystyczna w powiecie olkuskim

od 16 lat

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska