https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Ministerstwo Bezpieczeństwa Publicznego – kozioł ofiarny ekipy Bieruta

Marcin Kasprzycki
NAC
Krakowski Oddział IPN i "Dziennik Polski" przypominają. 7 grudnia mija siedemdziesiąta rocznica uchwalenia przez Radę Państwa PRL dekretu „o naczelnych organach administracji państwowej w zakresie spraw wewnętrznych i bezpieczeństwa publicznego”, który wprowadził pierwszą poważną reorganizację policji politycznej w „ludowej” Polsce.

W stronę stopniowej destalinizacji

Śmierć Stalina w marcu 1953 r. rozpoczęła w sowieckim aparacie władzy walkę o schedę po dyktatorze, której kulminacją było aresztowanie w czerwcu Ławrientija Berii, straconego w grudniu tego roku. W ten sposób kolegialne kierownictwo Komunistycznej Partii Związku Sowieckiego całą winą za terror i zbrodnie postanowiło obarczyć Berię i kierowany przez niego aparat bezpieczeństwa. W Związku Sowieckim rozpoczął się etap walki z tzw. beriowszczyzną, a więc wszechwładzą policji politycznej.

Przetasowania w Związku Sowieckim zapowiadały również zmiany w koloniach imperium, jednak ich tempo było zróżnicowane. W Polsce swoje apogeum reżim stalinowski osiągnął właśnie w 1953 r. Owiane złą sławą Ministerstwo Bezpieczeństwa Publicznego (MBP), którym od 1944 r. kierował Stanisław Radkiewicz, stanowiło istne „państwo w państwie”, któremu oprócz właściwego aparatu bezpieczeństwa, podlegała milicja, wojska wewnętrzne, „pogranicznicy”, a także więzienia i obozy pracy. Liczba funkcjonariuszy UB w całym kraju wynosiła ponad 33 tys., a służąca do powszechnej inwigilacji społeczeństwa agentura, zarejestrowana w ewidencji, przekraczała 85 tys. osób. W więzieniach przebywało kilkadziesiąt tysięcy więźniów politycznych.

Jednak hegemonia ta musiała zostać poskromiona, o czym I sekretarz KC PZPR Bolesław Bierut został poinstruowany w czasie wizyty w Moskwie, niedługo po aresztowaniu Berii. Zaczęły się pojawiać pewne symptomy tego zwrotu, które przybrały postać walki o „praworządność socjalistyczną”. 7 lipca 1953 r. w trakcie narady przedstawicieli UB, MO i KBW z udziałem prokuratorów i sędziów, prokurator generalny Stefan Kalinowski napiętnował stosowanie podczas śledztw „niedopuszczalnych metod”, a więc używanie przemocy. Uczestniczący w naradzie Radkiewicz przyznał, że miały miejsce przypadki stosowania niedozwolonych metod śledczych, ale dodał, że łamanie prawa dotyczyło również „szerokiej gamy fałszywych i niesłusznych metod” pracy aparatu bezpieczeństwa.

W lecie 1953 r. Biuro Polityczne KC PZPR zleciło przegląd aresztów i więzień. W efekcie tej akcji wypuszczono z nich ponad 5 tys. osób. Należy jednak pamiętać, że w tym

czasie nadal trwały represje wobec Kościoła katolickiego, czego przykładem był wyrok dwunastu lat więzienia wobec biskupa kieleckiego Czesława Kaczmarka, czy uwięzienie we wrześniu Prymasa Polski kard. Stefana Wyszyńskiego.

Katalizator zmian

Zamieszanie w szeregach władz wywołało zniknięcie wicedyrektora Departamentu X MBP ppłk. Józefa Światły podczas wyjazdu służbowego do NRD w grudniu 1953 r. Zaniepokojone kierownictwo partyjno-państwowe zdecydowało się na pewne korekty w funkcjonowaniu aparatu bezpieczeństwa, które głównie dotyczyły dwóch departamentów – Śledczego i X, uznanych za najbardziej obciążone „łamaniem praworządności”. Zwolniony został przełożony Światły płk Anatol Fejgin, a na początku 1954 r. dyrektor Departamentu Śledczego płk Józef Różański. Pod koniec lutego 1954 r. Radkiewicz zarządził kilkuprocentową redukcję etatów w MBP i zakazał funkcjonariuszom śledczym „stosowania jakiegokolwiek gwałtu i przymusu fizycznego”, a podczas marcowej narady resortowej potępił podwładnych za szerzenie szkodliwych teorii o „nadrzędności aparatu bezpieczeństwa […] w stosunku do władzy państwowej” i „stawianie się ponad Partią”.

Prawdziwe tąpnięcie w obozie władzy nastąpiło 28 września 1954 r., gdy wyjaśniły się losy Światły, który „odnalazł” się w Stanach Zjednoczonych. Kolejne audycje z jego udziałem, emitowane na falach Radia Wolna Europa, ujawniały najskrytsze tajemnice komunistycznego reżimu, jego elity i bezpieki.

W tej sytuacji postanowiono zlikwidować MBP i za przykładem ZSRS rozdzielić instytucjonalnie sprawy ochrony ustroju i porządku publicznego. Za pierwsze miał odpowiadać Komitet ds. Bezpieczeństwa Publicznego (KdsBP), a za drugie – Ministerstwo Spraw Wewnętrznych. Decyzję w tej sprawie Biuro Polityczne KC podjęło na posiedzeniu 19 października, a kilka tygodni później gremium to zdecydowało o personaliach. Co znamienne, w obu przypadkach postawiono na sprawdzonych „starych” działaczy partyjnych, niezwiązanych dotąd z aparatem bezpieczeństwa. Przewodnictwo nad Komitetem objął Władysław Dworakowski, a za „sterem” resortu spraw wewnętrznych stanął Władysław Wicha.

Formalności w tej sprawie podjęła Rada Państwa, uchwalając 7 grudnia 1954 r. dekret o naczelnych organach administracji państwowej w zakresie spraw wewnętrznych i bezpieczeństwa publicznego, który wszedł w życie tydzień później.

W strukturze KdsBP, który „miał prowadzić walkę z wszelką działalnością wymierzoną przeciwko ustrojowi ludowo-demokratycznemu”, znalazły się wszystkie dotychczasowe piony operacyjne aparatu bezpieczeństwa. Terenowymi odpowiednikami Komitetu były

wojewódzkie urzędy ds. bezpieczeństwa publicznego, w większych powiatach – urzędy ds. bezpieczeństwa publicznego, a w mniejszych – delegatury WUdsBP. Reorganizacji towarzyszyła redukcja etatów, która objęła przeszło 6 tysięcy funkcjonariuszy.

W nowej „szacie” aparat bezpieczeństwa miał zwalczać „penetrację” obcych wywiadów, osoby wywodzące się z „wrogich, nielegalnych organizacji i grup”, „kapitalistów wiejskich”, czyli zamożnych chłopów, „reakcyjny kler” oraz „wydziedziczonych kapitalistów i obszarników”. Jednocześnie, wraz z reorganizacją poważnie ograniczono możliwość prowadzenia działań operacyjnych wobec członków PZPR oraz ich werbowania jako osobowe źródła informacji.

III Plenum, czyli partyjny sąd nad bezpieką

Dyskusję o dotychczasowej roli aparatu bezpieczeństwa przeprowadzono podczas III Plenum KC PZPR, obradującego w dniach 21–24 stycznia 1955 r.

W referacie wprowadzającym Bierut poruszył kilka wątków dotyczących policji politycznej. Zakomunikował zebranym, że „błędy i wypaczenia”, których dopuścił się aparat bezpieczeństwa wynikały z faktu, że kierownictwo MBP nie dostrzegło zachodzących w PRL zmian i nie dostosowało do nich warunków pracy dla podległego aparatu. Według Bieruta owe uchybienia polegały między innymi na tym, że służby te funkcjonowały lekceważąc „całokształt działalności partii i państwa”, przesadnie rozbudowywały swoją strukturę i funkcje represyjne, a także nadmiernie „wtrącały się w różne dziedziny działalności państwowej i społecznej”. Najjaskrawszym przykładem tej tendencji było powołanie w strukturze MBP Departamentu X, który zajmował się inwigilacją samych komunistów.

Bierut wykazał się makiaweliczną przebiegłością, bowiem całą winę za terror i zbrodnie UB, eufemistycznie określone „błędami i wypaczeniami”, zrzucił w pełni na ścisłe kierownictwo zlikwidowanego resortu. A to przecież on, będąc przewodniczącym powołanej w 1949 r. Komisji Biura Politycznego dla spraw Bezpieczeństwa, nierzadko osobiście decydował o kierunku działań represyjnych UB, wymierzonych także w jego politycznych konkurentów.

Obrady zwieńczyła uchwała „w sprawie pracy organów bezpieczeństwa publicznego oraz wzmocnienia kontroli partii nad działalnością tych organów”, w której znalazło się wiele wątków poruszonych w wystąpieniu Bieruta.

Na wstępie podkreślono, że w dziesięcioletniej historii Polski „ludowej” instytucja ta odegrała znaczącą rolę w torowaniu komunistom drogi do władzy – w „rozgromieniu podziemia i dywersji mikołajczykowskiej, WiN-owskiej […], walki z wrogą działalnością

reakcyjnego kleru”, a także „w walce z ośrodkami dywersji w aparacie państwowym i gospodarczym”.

Po tej „laurce” zaczęto wyliczać wspomniane „błędy i wypaczenia”. Bezpiekę oskarżono o „niewłaściwe rozumienie kierowniczej roli Partii” i „jej ideowego oddziaływania na masy”. W efekcie, gdy przeciwnicy ustroju sięgali po „nowe, bardziej perfidne i zamaskowane formy działania”, aparat bezpieczeństwa tkwił w starych metodach pracy. W ocenie partyjnego gremium „prowadziło to do łatwizny, do szukania nieraz wroga tam, gdzie go nie było”.

Lekarstwem na wszystkie te bolączki miał być powrót do rzeczywistej i wielopoziomowej kontroli aparatu bezpieczeństwa przez partię. Na egzekutywy komitetów wojewódzkich i powiatowych nałożono obowiązek okresowego wysłuchiwania sprawozdań z pracy jednostek UB. Ponadto organizacje terenowe partii miały odpowiadać przed KC PZPR „za pracę i stan moralno-polityczny” aparatu bezpieczeństwa, funkcjonującego na ich terenie.

Zabieg ekipy Bieruta, by „kozłem ofiarnym” represji stalinowskich w Polsce uczynić wyłącznie policję polityczną okazał się niewystarczający. Półtora roku później, w czasie odwilży 1956 roku, kwestia rozliczeń aparatu bezpieczeństwa – ale i jego politycznego mocodawcy, czyli PZPR – za lata brutalnych represji, powróciła ze zdwojoną siłą.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Pozostałe

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska