Kontrolna wizyta w lesie nie może obyć się bez gorliczanina Eugeniusza Liany. Cel wypadu – okolice Pagorzyny i Wójtowej. Po dojeździe na miejsce, na parkingu przy lesie stoi już kilka samochodów. Po drodze zresztą też ich nie brak.
- Idziemy na wschodni stok – instruuje. - Tam jest więcej wilgoci, bo słońce tak bardzo nie operuje. Rydze muszą tam być. Innego wariantu nie ma – stwierdza kategorycznie.
Sposoby na rydze
Po drodze nie można oczywiście nie pochylić się nad napotkanymi prawdziwkami, kaniami i maślaczkami. Wszystkie lądują w koszyku, bo nasz przewodnik kieruje się przeświadczeniem, że trzeba zbierać nawet te najmniejsze.
- Jak już się na takiego, nawet malutkiego grzybka spojrzy, to nie ma go co zostawiać, że niby urośnie i wrócimy po niego za kilka dni. Nie urośnie, nie ma siły – dowcipkuje. - Trzeba brać – oznajmia.
W końcu trafiamy na pożądane rydze. Rosną po kilka w jednym miejscu, choć samotnych rudych kapeluszy też nie brakuje. Najważniejsze jest jednak to, że wszystkie są zdrowie. Kapelusze mają 3-5 centymetrów, a więc najlepsze. Tylko kilka jest lekko „przerośniętych”.
- Co do samego zbioru, to można wyciągać rydza razem z nóżką, którą później odcinamy, żeby sprawdzić, czy aby nasza zdobycz nie jest robaczywa, albo od razy odcinamy sam kapelusz – dodaje.
Przepis na rudy kapelusz
Przepisów na rydzowe przetwory i przysmaki jest tyle, ilu grzybiarzy. Jedni wolą marynowane, bez żadnych dodatków. Inni preferują po cygańsku. Amatorów jajecznicy ze smażonymi na maśle rydzami też nie brakuje. Katarzyna Bugno, wielbicielka kulinarów z Kobylanki stawia na rydze po cygańsku, czyli w koncentracie pomidorowym.
- Żadna wielka filozofia w przygotowaniu, a wychodzą naprawdę pyszne - zachwala. - Wystarczy cebula, olej, ocet, przyprawy i oczywiście ów koncentrat pomidorowy - wylicza.
Lucyna Ćwierczakiewiczowa, autorka książek kucharskich i poradników traktujących o prowadzeniu gospodarstwa domowego, publicystka zaleca duszenie grzybów w rondlu z dodatkiem plastrów cebuli. Do tak przygotowanych darów lasu dodawała szklankę octu i krótko gotowała Potem przekładała grzyby do słoika i dodawała ostudzoną zalewę, która musiała pokrywać grzyby całkowicie. Gotowe grzyby należało podawać z plastrami cebuli polane oliwą.