Można powiedzieć, że zdobyła pani Puchar Świata dwa razy. W sobotę błędnie policzono pani punkty, trzeba było je zdobyć także w niedzielę.
Tak czy inaczej przywiozłam go do Polski. To znaczy zdobyłam, a nie przywiozłam, bo w short-tracku nie ma trofeów. Nie było nawet uroczystej kolacji. Szampan, który mieliśmy po zawodach dzięki fotografowi Pawłowi Skrabie, to jedyna uroczystość.
W sobotę był Międzynarodowy Dzień Pizzy, do tego była pani w Turynie!
No właśnie, byliśmy we Włoszech, a nie zjadłam nawet kawałka pizzy. Nasz hotel był daleko od centrum miasta, w okolicy nie było żadnej pizzerii. Smuteczek. Ale zjem dobrą pizzę w Białymstoku!
Trudno było utrzymać koncentrację w walce o końcowy triumf, zwłaszcza że sobotni start był powtarzany trzy razy?
Bez problemów. Byłam na lodowisku i robiłam swoje. Cokolwiek by się stało i tak bym się cieszyła. Gdybym zajęła drugie miejsce, też byłby to dla nas historyczny rezultat.
Na mistrzostwa świata (8-10 marca w Sofii), jedzie pani jako wicemistrzyni świata, mistrzyni Europy i zdobywczyni PŚ (w każdym przypadku na 500 m). Czeka nas kolejne fajne powitanie na lotnisku?
Zapraszam! Najwyżej wypijemy tylko kawę. To sport, jeżdżę na łyżwach, a lód jest śliski... Ale cieszę się, że się ode mnie oczekuje. Na lodzie i tak odcinam się od wszystkiego.
W ilu procentach zrealizowała pani plan na sezon?
Głównym celem są mistrzostwa świata, które przed nami.
Do Sofii jedzie pani jak po swoje?
Moje nastawienie i świadomość swoich umiejętności zmieniają się. Obecnie wiem, że jestem pierwsza w Pucharze Świata. To trudno wypracować. W sezonie weszłam na wysoki poziom i na nim zostałam. Jestem szybka i laski muszą się ze mną liczyć. Oczywiście ja z nimi też. Czasem wynik zależy od formy dnia.
Zdobywając PŚ, choć w mniej popularnej dyscyplinie, to dołączyła pani do Adama Małysza, Justyny Kowalczyk, Kamila Stocha...
Jejku, jak myślę o tych zawodnikach, to przypomina mi się, jak oglądałam ich w telewizji. Zresztą Kamila wciąż w niej oglądam. Są najlepsi. Że dołączyłam do polskich zdobywców Pucharu Świata? Nie dociera to do mnie. Przecież jak byłam mała, to siedziałam przed telewizorem i dmuchałam pod narty Adamowi Małyszowi!
Myśli pani o igrzyskach w Pekinie w 2022 r.?
Oczywiście, cztery lata, czy już teraz trzy, to dla sportowca nie jest dużo. Muszę wykorzystać ten czas jak najlepiej. Jeśli mogę przejeżdżać i kończyć sezony w takim stylu, jak ten, to oby tak zostało.
Notował Tomasz Biliński
Natalia Maliszewska: Bardzo się cieszę, że mamy trochę wolnego, bo mój organizm zaczyna się bronić