Z nieoficjalnych informacji wiadomo, że okoliczności śmierci Roberta Brylewskiego były wyjątkowo dramatyczne. Trzy miesiące temu został on napadnięty w swoim mieszkaniu przez nieznajomego osobnika, który pobił go z niezwykłą brutalnością. Muzyk z trudem wezwał pomoc – i został natychmiast hospitalizowany. Od tamtego czasu przebywał w śpiączce. Ostatecznie lekarze podjęli się operacji – i wydawało się, że jest szansa na jego wybudzenie. Niestety – zmarł w niedzielę rano.
„Wolny naród musi być” – spiewał Robert Brylewski w czasie stanu wojennego w pierwszej połowie lat 80. ze swoim zespołem Izrael. Była to pierwsza polska formacja, która przeszczepiła na nasz grunt wzory jamajskiego reggae. Jej działalność w tamtym czasie dawała wielu młodym ludzia sens życia i walki o wolność w komunistycznym systemem.
Wcześniej Brylewski prowadził dwa zespoły będące pionierami punka i post-punka w Polsce – Kryzys i Brygadę Kryzys. „Czarny album” tego drugiego uznawany jest do dziś za jedną z najważniejszych płyt w całej historii polskiego rocka.
W ostatnich latach niedomagał zdrowotnie i miał problemy finansowe. Pozostawił po sobie dwie córki – Sarę i Ewę. W 2012 roku został dziadkiem.
ZOBACZ KONIECZNIE: