- Proszę powiedzieć, ile w końcu powiat będzie musiał zwrócić budżetowi państwa. Przewodniczący Rady Powiatu Krzysztof Świerczek mówi o sumie ponad 5 milionów złotych. Były starosta Marian Gamrat o znacznie mniejszej. Która jest prawdziwa?
- W poszczególnych latach te kwoty zwrotu są różne. W przypadku roku 2012 to bodaj 1,7 miliona zł, za 2013 kwota 1,6 mln, za 2014 też 1,6 mln i za 2015 rok ponad 120 tysięcy. W sumie jest to ponad 5,1 mln złotych, z tym, że w tej chwili ministerstwo domaga się zwrotu za lata 2013 i 2015. Dlatego w tej chwili mamy do oddania niespełna 2 miliony. Jednak pozostałe kwoty też są ujęte w protokole pokontrolnym i na pewno ministerstwo się o nie upomni. Dlatego można powiedzieć, że obaj panowie mają rację. Na dziś mamy zapłacić blisko 2 miliony, ale trzeba się liczyć z tym, że resztę też będziemy musieli oddać.
- Zaległość z 2015 roku została już uregulowana.
- Tak. Otrzymaliśmy ponaglenie z ministerstwa i tę sumę zapłaciliśmy. Udało się nam te pieniądze wygospodarować w budżecie i nie było na co czekać. Natomiast w przypadku kwoty 1,6 mln za rok 2013 poprosiliśmy o rozłożenie spłaty na dwie raty. Na razie nie mamy jednak odpowiedzi w tej sprawie.
- Pan przewodniczący Świerczek mówi, że o wszystkim dowiedział się dopiero niedawno, po zmianie ekipy rządzącej powiatem. Trudno mi uwierzyć, że Pan, jako szef Komisji Budżetowej w poprzedniej kadencji, o niczym nie wiedział.
- Nie wiedziałem. Ani na sesjach, ani na komisjach nie było o tym mowy. Natomiast zarząd na pewno o wszystkim wiedział, skoro skierował sprawę do sądu. Sądzę, że gdyby gdziekolwiek padły takie informacje, to również prasa by to wyłapała.
- A pan Piotr Grządziel? On przecież był członkiem poprzedniego zarządu i jest w obecnym.
- Akurat z panem Grządzielem nie rozmawiałem na ten temat. Będę się z nim widział dzisiaj, to go zapytam o tę sprawę.
- Czy ta sytuacja według Pana odbije się negatywnie na wydatkach bieżących starostwa, czy może z jakiejś inwestycji trzeba będzie zrezygnować? Gdyby się okazało, że ostatecznie trzeba zwrócić 5 milionów, to jest to ogromna suma.
- Na pewno będzie to miało przełożenie na nasze finanse. Już w tym roku mamy zapłacić 1,6 mln, a nawet nie wiemy, czy ministerstwo pójdzie nam na rękę i zgodzi się rozłożyć tę sumę na raty.
- Ma Pan przynajmniej w tej chwili pewność, że wnioski o subwencje dla SOSW w Zagorzycach są już prawidłowo wypełniane i nie będzie kolejnych niespodzianek.
- Pracownicy Wydziału Oświaty sprawdzają to w tej chwili dokładnie. Z drugiej strony takich powiatów czy innych jednostek samorządu terytorialnego, które zwracają nienależnie pobraną subwencję jest w Polsce bardzo dużo. Te nasze pięć milionów to jest taka średnia krajowa, bo inni zwracają po siedem i więcej milionów. Gdzieś chyba musiał być błąd w instrukcjach dla specjalnych ośrodków szkolno-wychowawczych, skoro takie sytuacje były powszechne.
- Subwencja to jedno, ale mówi się też o zwrocie 2,5 mln zł z powodu niezrealizowania kursów zawodowych przez szkoły ponadgimnazjalne.
- Były pewne opóźnienia w realizacji dodatkowych zajęć i kursów finansowanych przez środki unijne, ale to wszystko wróciło na właściwe tory. Tak, że tutaj nic nie będziemy musieli oddawać.
- Tuż po wyborze na stanowisko starosty obawiał się Pan o finanse szpitala. Czy w ciągu tych niepełna dwóch miesięcy coś się wyjaśniło?
- Jeszcze nie. Liczymy, że dokładną sytuację szpitala za 2018 rok poznamy około połowy marca. Na razie dochodzą do nas różne sygnały. Musimy spokojnie poczekać.
NASZE NAJLEPSZE MATERIAŁY - KONIECZNIE SPRAWDŹ:
FLESZ: Koniec świata jest blisko?