Kierowca wyjeżdżający z Paderewskiego stoi więc bezradnie choć ma zielone światło. To nie jedyne problematyczne skrzyżowanie. Nasi Czytelnicy podpowiadają, że przyczyną korków jest fatalne ustawienie świateł. Miasta nie stać na zakup systemu informatycznego, który poprawiłby sytuację.
Skrzyżowanie ulic Tarnowskiej, Paderewskiego i Rybackiej, gdzie korek generują podwójne światła ustawione przy Tarnowskiej to miejsce, gdzie niejednemu kierowcy po prostu puszczają nerwy.
- Za każdym razem, kiedy tędy przejeżdżam jest tak samo czyli pół ulicy stoi. Dziwne, że jeszcze nikt nie interweniował w tej sprawie. Jestem przekonany, że można przy dobrej woli zastosować tutaj lepsze rozwiązanie - skarży się Marcin Przybyło, kierowca firmy kurierskiej.
Na podobny problem napotykają kierowcy jadący ulicą Jana Kilińskiego od strony ul. Józefa Piłsudskiego. Jeśli chcą skręcić w lewo, w ulicę Rejtana, muszą odczekać kilka minut, a w godzinach szczytu - kilkanaście.
Przyczyna jest banalna: światła dla jadących prosto zapalają się jednocześnie ze światłami dla skręcających w lewo. Tym samym chcąc skręcić w Rejtana kierowcy muszą najpierw przepuścić wszystkich, którzy jadą z naprzeciwka. Zwykle jest tych samochodów bardzo dużo. Nim zdążą przejechać, zapala się czerwone i trzeba znowu czekać, albo ryzykować kraksą przejeżdżając na żółtym świetle.
- Na tym skrzyżowaniu światła powinny zapalać się z lekkim opóźnieniem, wtedy korki szybko się rozładują - podsuwa rozwiązanie kierowca kursowego autobusu, który codziennie pokonuję trasę z Przemyśla do Krynicy. - Może, gdy skończą remont ulicy Królowej Jadwigi będzie ciut lepiej, ale teraz dojazd do dworca PKS to koszmar - dodaje.
Dłuższe blokady z podobnej przyczyny zdarzają się również na skrzyżowaniu ulicy Nawojowskiej z ulicami 29 Listopada i Traugutta. Tam także nie ma synchronizacji świateł.
- W godzinach szczytu ten brak koordynacji wyprowadza ludzi z równowagi - denerwuje się Wojciech Gucwa z Nowego Sącza.
Światłami "rządzi" Miejski Zarząd Dróg. Dyrektor tej instytucji Grzegorz Mirek nie widzi dobrego rozwiązania tego problemu.
- Wspomniane skrzyżowania są nietypowe i każda próba innego ustawienia świateł mogłaby tylko pogorszyć sprawę. Jeśli udrożnimy ruch w jednym miejscu, to korki zaczną się tworzyć gdzie indziej - twierdzi Grzegorz Mirek.
Jak mówi - problemu nie byłoby, gdyby można było rozbudować system informatyczny połączony z czujnikami i kamerami zamontowanymi na skrzyżowaniach. Koszt takiej inwestycji w komfort kierowców zdaniem dyrektora Mirka nie opłaci się.
- Trzeba by było wybudować całą infrastrukturę techniczną i zorganizować jakieś centrum zarządzania. To dobra rzecz, ale wyłożone pieniądze byłyby nieadekwatne do osiągniętego efektu - tłumaczy dyrektor.
60 tysięcy złotych do wygrania. Sprawdź jak. Wejdź na www.szumowski.eu