https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Optymizm pokona kryzys

Małgorzata Iskra
Ryszard Stach
Ryszard Stach Ludwik Kostuś
Z autorem książki o optymizmie dr. Ryszardem Stachem z Instytutu Psychologii Stosowanej Uniwersytetu Jagiellońskiego rozmawia Małgorzata Iskra.

Jak w kryzysowym czasie, w dodatku podczas zimowej szarugi, nie poddawać się pesymizmowi?__

Cóż, nie mogę tego przemilczeć. Biorę dziś do ręki gazetę, a tu na pierwszej stronie biją po oczach tytuły: "Rynek mieszkań stanął" czy drugi, w którym wybijają się słowa: "kryzys" i "strach". Dalej sondaż, z którego wynika, że 70 procent pytanych uważa działania antykryzysowe za niewystarczające. Po takiej lekturze trudno dobrze zacząć dzień. I prasa, i telewizja pełne są kryzysu, a to jest fatalne dla kondycji psychicznej obywateli. Uważam, że media niecnie podsycają strach społeczeństwa. Zresztą
w ten sposób również same napędzają kryzys. Ktoś przecież pomyśli: skoro piszą, że Kowalski nie kupuje mieszkania, to i ja nie kupię. No i kryzys się pogłębia.

Ale przecież światowy kryzys nie jest wymysłem, a o faktach trzeba informować.__

Informować, lecz nie straszyć. Skądinąd podpieranie się przez media liczbami obrazującymi rozmiar kryzysu rodzi pytanie o ich wiarygodność. Najczęściej przemilcza się informację, skąd pochodzą dane, jak je uzyskano, ilu było ankietowanych.

Mam podstawy do pewnej podejrzliwości. Wiedząc, że będziemy rozmawiać o wpływie obecnego kryzysu gospodarczego na kondycję psychiczną Polaków, poczyniłem rekonesans na moim krakowskim bazarku przy Rydla. Kupcy zgodnie twierdzili, że nie widzą kryzysu. Owszem, ceny rosną, ale ludzie kupują jak wcześniej. Powtarzam: groźny kryzys jest wymysłem mediów.

Jaki stąd wniosek dla przysłowiowego Kowalskiego?__

Powinien zdać sobie sprawę, że światowy kryzys jest wynikiem działań człowieka. Nie spotkała nas plaga szarańczy, kłopoty powstały z popełnianych przez ludzi błędów. A skoro tak jest, jeśli to człowiek spowodował kryzys, to i on potrafi go odkręcić. I tu na horyzoncie pojawia się optymizm. Trzeba więc uwierzyć, że kryzys kiedyś się skończy. Należy o nim myśleć w kategoriach czasowych. A jeśli uwierzymy, że będzie lepiej, to łatwiej przyjdzie przetrwać trudności.

Wobec kryzysu obywatel czuje się raczej bezbronny. Boi się, czy nie utraci pracy, czy zdoła zachować standard życia. Czeka na pomoc. To dobre remedium?__

Postawiłbym tezę, że to, jak sobie państwo poradzi z kryzysem, zależy od tego, jak sobie z nim poradzi obywatel. Sukces zależy od jego prywatnych wysiłków. Dlatego nie powinien czekać na pomoc ze strony państwa, ale zadać sobie pytanie: co ja zrobię z tym kryzysem? I wtedy sobie poradzi, znajdując argumenty dla konkretnych poczynań. Gdy myślimy o czymś pozytywnie, zwykle odwołujemy się do dobrych doświadczeń, a tych każdy z nas ma wiele. Większość ludzi przeżyła bowiem jakieś kryzysy - a to ekonomiczne, a to osobiste - i jakoś z nich wyszła. Dlaczego nie miałoby być tak i teraz? A to jest przecież refleksja optymistyczna, dająca nadzieję nawet tym, którzy martwią się o byt.

Gdyby to było takie proste, pewnie ludzie przyjmowaliby wieść o kryzysie z pewną niefrasobliwością. Skoro i tak wyjdzie się z niego? Skoro nie będzie poważnych konsekwencji? A jednak tak nie jest.__

Uważam, że w racjonalnym oglądzie rzeczywistości, bynajmniej niepolegającym na bagatelizowaniu zagrożenia, sporo mieszają politycy. W związku z kryzysem toczy się szalona walka polityczna. To jest wojna, którą prowadzi cyniczna grupa próbująca na straszeniu kryzysem zbić kapitał polityczny. Ona oszukuje ludzi. Ciągle powtarza, że wiele osób zostało zwolnionych z pracy, a straci ją jeszcze więcej. Tworzy to nieznośną atmosferę zastraszenia. Obywatel powinien się więc odwołać do własnego rozsądku. Niech pomyśli, co by zrobił w swoim prywatnym minikryzysie. Powinien poczuć się kreatorem własnej rzeczywistości.
Nawołuje Pan do mądrości i odwagi…__

… raczej do uzmysłowienia sobie, że istnieje ścisła zależność między poziomem lęku i optymizmu. Mówiąc jak najogólniej, w naszym organizmie istnieje biologiczne uwarunkowanie: im więcej w nas lęku, tym mniej optymizmu. I odwrotnie: im mniej lęku, tym więcej optymizmu. Niby proste, ale trzeba umieć z tego wyciągać korzystne dla siebie wnioski. Myślę o otwartości na przyjmowanie impulsów rodzących optymizm i obronie przed gierkami polityków.

Bywają jednak ludzie ze skłonnością do czarnowidztwa. Tacy pozwolą sobą manipulować. To oni pewnie zostaną, niekoniecznie w finansowym aspekcie, największymi ofiarami tego kryzysu.__

Odwołam się do biologii. W każdym człowieku jest instynkt życia. Gdy wokół niego pojawia się jakieś zagrożenie, to równocześnie budzi się w nim przemożna siła do jego przezwyciężenia. My się bronimy, kurczowo trzymamy życia. Dotyczy to każdego, także osób o skłonnościach do zamartwiania się i depresji. Tak samo jest ze zwierzętami, tyle że na ludzkim poziomie rozwoju dochodzi optymizm
i pytanie: dlaczego chcę żyć? Większość odpowiada, że dlatego, iż będzie lepiej. Nikt nie musi być ofiarą kryzysu.

Pocieszamy się?__

W żadnym wypadku. Bywa, że okoliczności życiowe niszczą nasze naturalne wyposażenie, jakim jest instynkt życia. Ale to są chwilowe zapaści. Jakkolwiek by patrzeć na meandry życia jednego pokolenia, wskaźniki jakości życia bilansują się na plus. Powodzi nam się coraz lepiej, żyjemy coraz dłużej. Poza tym mamy skłonność do zwracania się w kierunku zjawisk pozytywnych. Niektórzy nawet powiadają, że cierpienie można obrócić ku pożytkowi.

Pan się z tym zgadza?__

Niekoniecznie, jednak kryzys możemy zdyskontować także pozytywnie. Nikt go nie chce i oby trwał jak najkrócej, ale podczas kryzysu możemy się nauczyć także czegoś pożytecznego - na przykład oszczędzania. Powinien on też wyzwolić solidarność społeczną. Ktoś traci pracę, ktoś ma kłopoty. Trzeba mu pomóc, zresztą wtedy równocześnie pomagamy sobie. Możemy bowiem, w czasie własnych kłopotów, liczyć na zasadę wzajemności. I wreszcie inna - jeśli tak można powiedzieć - jasna strona kryzysu. W kryzysie, jeśli uporamy się z problemem, możemy sobie podbudować samoocenę.

Kryzys pojawił się jesienią, nasilił zimą, gdy aura nie skłania do optymizmu. Wiosną będzie lepiej?__

O ile wiosna - jako taka - nie będzie remedium na kryzys, to na nasze samopoczucie na pewno. Słońce i długość dnia korzystnie wpływają na naszą biochemię. Gdy kogoś dopada zimowa depresja czy pogorszenie nastroju, nie bez powodu mówimy: ,,Byle do wiosny". Chodzi jednak o to, by ludzie zdawali sobie sprawę z tego, że budząca się do życia przyroda, że przyjemność obcowania z nią czy długie słoneczne dni mamy darowane od Pana Boga i powinniśmy się umieć z tych darów cieszyć.

To wystarczy, by było łatwiej żyć?__

Wiosną łatwiej będzie w sobie obudzić nadzieję. Ale trzeba wiedzieć, że wszystko, co się ujawnia
w emocjach, jest następstwem myślenia. Nastrój pochodzi od tego, co myślimy o świecie. A zatem pomoc, ratunek na ciężkie czasy każdy może znaleźć w sobie.

Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska