W Watykanie tajemnice mają długie tradycje. O tych z ostatniego stulecia dużo można się dowiedzieć z niedawno wydanej książki Lecomte'a "Nowe tajemnice Watykanu". Niektóre jej eseje związane są zresztą z Josefem Ratzingerem i rzucają nieco światła na pontyfikat Benedykta XVI, ale tylko trochę.
Jednak ustępujący papież pozostawia nas i tak w komfortowej sytuacji - jako emeryt, który zamieni czerwone trzewiki na brązowe i skryje się ze swoimi księgami w klasztorze, nie pozbawia nas możliwości oceny pontyfikatu, co śmierć głowy Kościoła zazwyczaj hamuje. A nie będzie Benedyktowi XVI łatwo uzyskać dobrej cenzurki, bo trudno było zasiadać na papieskim tronie po charyzmatycznym Janie Pawle II.
Dlatego też nie próbował się z nim "ścigać", ale poszedł własną drogą - także w kwestii rozumienia sensu kresu papieskiej posługi. W przypadku Jana Pawła II świat patrzył na cierpienie i umieranie, na pracę do końca. Benedykt XVI pokazał inny model pontyfikatu: pracuję, dopóki sił starcza, by dobrze wypełniać swą rolę, a później oddaję władzę.
W dobie dyskusji nad wiekiem emerytalnym - przypomnę, że wiele osób w naszym kraju twierdził o, że 67-latek długo już sobie nie pożyje - ze zrozumieniem wypada podejść do decyzji 85-letniego papieża, który pożegnał się z nami wczoraj na placu Świętego Piotra.