Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pęk i Soska: najgłośniejsze chłopy III RP

Redakcja
Bogdan Pęk i Jacek Soska - najbardziej wygadane twarze dzisiejszych Ludowców
Bogdan Pęk i Jacek Soska - najbardziej wygadane twarze dzisiejszych Ludowców Marcin Makówka, Janek Hubrich
Zagończycy: porywczy, głośni, zdecydowani w czynach i poglądach wrócili do polityki w małopolskim Sejmiku. Czy będą kłopoty z Soską i Pękiem? - zastanawia się Marek Bartosik.

Przez dłuższą chwilę było o nich bardzo cicho. Ale jednak tysiące ludzi musiały za nimi tęsknić, bo po jesiennych wyborach wrócili do polityki. Nie główną bramą, do czego przywykli, ale jednak. W małopolskim sejmiku Jacek Soska zasiada w ławach w rządzącej województwem koalicji, a Bogdan Pęk w opozycji. Ale łączy ich bardzo wiele.

Zwiedziliśmy ostatnie prawdziwe krakowskie mordownie

Zagończycy
Od wspólnych studiów w Krakowie po temperamenty i ciągle żywą sławę największych, jeśli Andrzeja Leppera pominąć, chłopskich zagończyków III RP. Bogdan Pęk zdążył już złożyć wniosek o odrzucenie projektu budżetu województwa, a Jacek Soska zasypać Urząd Marszałkowski stertą interpelacji. - Jeszcze będziemy mieć z nimi w sejmiku wielkie kłopoty - prorokuje jeden z najważniejszych w Małopolsce działaczy PO.

- Przeambitny działacz ruchu ludowego obecnie wyleasingowany dla podparcia zagrożonych struktur PiS. Nie znam warunków leasingu, ale widzę, że już nie jest taki jak dawniej. Mam nadzieję, że się uaktywni w opozycji - mówi dzisiaj Jacek Soska o Pęku, swoim dawnym koledze z władz PSL i z zootechniki na krakowskiej Akademii Rolniczej. I przyznaje, że od wyborów spotkali się już kilkanaście razy.

Teraz wartość nawet chłopskich liderów mierzy się ich popularnością w Internecie. Wojciecha Kozaka, peeselowskiego wicemarszałka małopolskiego trudno uznać za przyjaciela Jacka Soski, bo ten ostatnio próbował storpedować powierzenie mu tego stanowiska. - Miał 21 tysięcy odsłon na You Tube - mówi jednak Kozak, kiedy spytać go o obecną wartość Soski dla małopolskiego PSL.

Soska na szosie

Bo ten, mimo przerwy w politycznej orce, nie zapomniał, że na tym polu najważniejsze jest, aby znaleźć się we właściwym miejscu i czasie. Kiedy więc kilkanaście dni przed wyborami porywał nożyczki, którymi Marek Nawara miał za chwilę przecinać wstęgę na otwarcie szosy pod Wolbromiem, ówczesny marszałek zbaraniał.

Jacek Soska chwycił mikrofon i mówił na tle plakatu "Chcemy drogi a nie bubla". Robił to bardzo głośno, dobitnie, jak dawniej. Potem tysiące ludzi oglądało tę scenę w telewizji i przypominało sobie, kto to jest ten Soska.

Wielu natychmiast kojarzyło, że to ten, który kiedyś przed Sejmem wygrażał demonstrantowi swoją "chłopską ręką". Inni przypominali sobie, że w latach 90. był jednym z czołowych działaczy PSL, wiceministrem rolnictwa.

Ze Śląska do Małopolski
Do tej pory Soska kojarzony był przede wszystkim ze Śląskiem. Nie znaczy to jednak, że na potrzeby wyborcze przeniósł się do Małopolski. To ona przyszła do niego. Bo Jacek Soska od 1981 roku ciągle siedzi w tym samym miejscu: na wielkim gospodarstwie w Jeżówce koło Wolbromia. Po utworzeniu Małopolski w obecnym kształcie te okolice zostały do niej przyłączone, lecz wcześniej należały do województwa katowickiego. Jego ojciec wyjechał kiedyś z rodzinnego gospodarstwa pod Charsznicą do pobliskiego Będzina w Zagłębiu Dąbrowskim. Jacek urodził się nawet w Siemianowicach i na Śląsku robił karierę polityczną aż do ostatnich lat.
- Wycofałem się po przegranych wyborach do Parlamentu Europejskiego w 2004 roku. Zrozumiałem, że rolnik, nawet taki jak ja, jest za biedny by w nowej rzeczywistości brać czynny udział w walce o taki stołek - tłumaczy. I wylicza, że na początku lat 90. sam miał kilkanaście hektarów. Podobnie jak inni czołowi działacze PSL. Teraz on ma na własność 30 hektarów, ale obrabia 70. W okolicy jest mocny. - Tylko klan Stojków mnie tu wyprzedza - mówi. A jednak w PSL Roman Jagieliński ma już setki hektarów. Co popchnęło go do polityki? W odpowiedzi inicjatywę bez trudu przejmuje żona byłego posła, Lucyna.

Gospodarz pełną gębą
- Kiedy mąż startował do polityki w 1989 roku, to wszystko, co dzisiaj widać w tym domu, już tu było - zapewnia pani Lucyna. I pokazuje dywany, spatynowane przez czas boazerie, kominek. - W gospodarstwie wszystko też było. Nie mamy dzieci, nie było dla kogo gromadzić majątku, a Jacek musiał coś robić. Zrobiliśmy kampanię, jakiej nikt tu wcześniej nie widział. Na starze wymalowaliśmy napis "Jacek Soska", zawiesiliśmy flagi, zamontowaliśmy głośniki i ja jeździłam z tym po całym okręgu - dodaje kobieta. Pochodzi z sąsiedniego Wierzbia i od razu robi wrażenie jedynej osoby na świecie, której Jacek Soska mimo treningu w polityce przegadać nie może.

Wtedy byli już ludźmi zamożnymi. Obecny radny oprowadzając po gospodarstwie pokazuje podstawy tego sukcesu: pięć wielkich silosów. W każdym z nich kiedyś mieściło się sześć ton kiszonej kapusty. - Ja już na studiach byłem najbogatszy. Inni pili, hulali i uczyli się, a ja byłem przedsiębiorczy - opowiada. Jako student woził z rodzinnego gospodarstwa, do którego zdążył wrócić ojciec, kiszoną kapustę do 62, jak doskonale pamięta, stołówek i 50 sklepów w Krakowie. Dwoma starami i paroma żukami.

- Rocznie miałem z tego 2 miliony dochodu - przypomina sobie. W 1981 r. zakup za milion ponadsześciohektarowego, zaniedbanego gospodarstwa w Jeżówce oddalej o parę kilometrów od jego rodzinnej Tyczycy, to nie był wielki problem. Podobnie jak wyłożenie 380 tysięcy na wydrążenie w jurajskiej skale 60-metrowej studni czy kolejnych pieniędzy na zakup maszyn.

Droga Pęka
Starszy o rok Bogdan Pęk szedł inną drogą. Był typem chłopa raczej upaństwowionego. Po nauce w Technikum Rolniczym w Czernichowie ukończył w 1979 roku zootechnikę w Krakowie i zaczął tu pracę w państwowym przedsiębiorstwie przemysłu mięsnego.

Już w 1980 roku Pęk został kierownikiem tuczarni w Tomaszowicach. Urzędował w tamtejszym zabytkowym dworze. W chlewach stało nawet 5 tysięcy świń. Szczyci się, że był też działaczem pierwszej Solidarności, ale rok przed Okrągłym Stołem zdążył jeszcze wstąpić do ZSL. Twierdził potem, że wtedy innego wyboru nie miał.
- To był okres wielkich przemian, ja nie byłem człowiekiem podziemnej opozycji. Jednak w 1988 roku znalazłem się wśród działaczy na rzecz odrodzenia ruchu ludowego. Uważałem, że ma on szanse stać się trwałym i silnym podmiotem polskiej polityki. Nie doceniłem, że był tak mocno powiązany ze służbami PRL - mówił nam niedawno.

Radykalizm i PR
Jednak zanim wyszedł z PSL najpierw został jego szefem w Krakowie, potem na trzy kadencje posłem. W 1993 roku niewiele brakowało, by został wiceministrem spraw wewnętrznych. - Zawsze był radykalny. I jako pierwszy spośród nas wyczuł siłę mediów. Umiał zadbać o PR i zdobyć sobie indywidualną pozycję wśród wyborców - ocenia karierę Bogdana Pęka Janusz Piechociński, poseł PSL.

Bogdan Pęk zaliczał się też do czołówki stronnictwa. Aż w 2002 roku przegrał z Wiesławem Wodą, który potem zginął pod Smoleńskiem, walkę o przywództwo w Małopolsce. Woda w pewnym momencie mówił, że Bogdan Pęk więcej czasu poświęca swojej strzelbie niż stronnictwu, bo lubi strzelać i podobno robi to celnie.

Podobnie umie strzelać gromkim słowem. Występował przeciwko prywatyzacji. Kiedy opuszczał szeregi PSL podawał jako powód zgodę stronnictwa na prywatyzację części energetyki. Jacek Soska także przeszedł przez ZSL. Twierdzi jednak, że w 1989 roku, kiedy startował z sosnowieckiego okręgu do Sejmu kontraktowego, wyrwał mandat ZSL-owskiej nomenklaturze.

Uważa, że największą swoją szansę przegrał w 1990 roku, kiedy namawiano go by kandydował na prezesa PSL. Lecz odmówił. - Żona mnie przekonała, że do Warszawy 300 km, a ona tu w Jeżówce siedzi sama - opowiada. Zgłosił więc Waldemara Pawlaka. Ten wygrał.

Potem przez dwie kadencje Jacek Soska utrzymał się w Sejmie. Kiedy został wiceministrem rolnictwa u Romana Jagielińskiego, powiesił w swoim gabinecie racławicką kosę, którą dostał jako Chłop Roku. - W administracji nie czuł się dobrze, był raczej typem działacza związkowego - pamięta Janusz Piechociński.

Jacek Soska robił interesy w Krakowie, politykę w Warszawie i na Śląsku. I cały mechanizm zaczął trzeszczeć. - Kiedy zostałem posłem, to zacząłem wypadać z rynku. Dni rozwożenia kapusty po Krakowie musiałem dostosowywać do terminów posiedzeń Sejmu i komisji - wspomina.

Hodował też owce. Miał nawet 280 sztuk polskiej owcy nizinnej, a rekordowy tryk dawał mu 15 kg wełny rocznie. W 1994 roku miał w gospodarstwie pożar. Spaliło się sto owiec. Zrezygnował w końcu z kapusty i zdecydował się na konie.

Rancho jak w "Bonanzie"
Kiedyś toczył przez prawie dwa lata z własnym ojcem wojnę o to, co kupić do wspólnie prowadzonego wtedy gospodarstwa. Ojciec chciał konia, młody traktor. Ale teraz to Jacek Soska ma cztery ciągniki i 50 koni rasy małopolskiej. Przyznaje, że chciał mieć rancho, takie jakie widział w telewizyjnej "Bonanzie".

Wybitnym koniarzem mimo rodzinnych tradycji się nie czuje, jednak każdą swoją sztukę zna doskonale. Kupował konie w najlepszych stadninach, sam sprzedawał za świetne pieniądze na Zachód. Teraz się boi, że będzie musiał je przerabiać na kabanosy, bo na końskim rynku rysuje się krach.

Jacka Soski post od polityki nigdy nie był ścisły. Od paru lat jest znowu członkiem RN PSL. Koledzy mówią, że na jej posiedzeniach tradycyjnie częstuje wspomnianymi kabanosami i zawsze znajdzie sposób by wykpić prezesa. Cztery lata temu próbował się też dostać do małopolskiego sejmiku. I pozostaje mimo wszystko wierny PSL.
Bogdan Pęk w tym czasie przeszedł długą polityczną drogę. Po odejściu z PSL w 2004 roku wszedł w sojusz z Romanem Giertychem i został eurodeputowanym. Dostał wtedy aż 105 tysięcy głosów i od tamtego czasu widać było, że ma wielki osobisty elektorat. Szybko jednak LPR opuścił i był w Strasburgu wolnym, antyunijnym elektronem. Kiedy zbliżały się wybory w 2009 roku nagle okazało się, że kandyduje z listy PiS. Liczył na miejsce czwarte albo ostatnie. W rezultacie targów między popierającym go Zbigniewem Ziobrą a nieżyjącym już Zbigniewem Wassermannem dostał przedostatnie. I przegrał. Już wtedy nie wykluczał kolejnych startów z list PiS. I tak się stało podczas ostatnich wyborów samorządowych.

Takich dwóch w Sejmiku
Wśród małopolskich działaczy PiS budzi respekt, bo o swej współpracy z partią rozmawia z jej kierownictwem, czyli prezesem. - Wypełnia zobowiązania, które na siebie wziął - ocenia poseł Andrzej Adamczyk.

Inni politycy z tej partii dodają, że Bogdan Pęk niesie z sobą wartość dodaną, to znaczy poszerza elektorat PiS. Podobne walory widzą w Jacku Sosce ludowcy. Uważają, że jemu zawdzięczają zaistnienie w okręgu chrzanowskim. I doceniają, że jak nikt inny w Polsce zna się na unijnej polityce rolnej.
Ale dwóch takich radnych w jednym Sejmiku? Jednakże powiedzieć słowami Andrzeja Leppera, że Wersal się tam skończył, to mimo wszystko za wiele. Nudno na pewno jednak nie będzie. Chyba że Bogdan Pęk jesienią dostanie się do Sejmu.

Jacek Soska tam się już nie wybiera. W żadnym razie.

***
Bogdan Pęk (ur. w 1953 r.) pochodzi z Krakowa. Po studiach został prezesem spółdzielni kółek rolniczych w Zielonkach. Zarządem wojewódzkim PSL kierował w latach 1992-2000.
Krótko (1996-97) był też wiceprezesem stronnictwa, szefował także jego klubowi parlamentarnemu.
Był radnym pierwszej kadencji małopolskiego sejmiku.
Jego żona Barbara jest z zawodu architektem, mają syna Marka i córkę Annę, oboje są już dorośli. Bogdan Pęk przyznaje się do dwóch hobby: myśliwstwa i wędkarstwa. Jest posiadaczem kolekcji broni myśliwskiej.

Jacek Soska (ur. w 1954 r.). W 1983 ukończył studia na Wydziale Zootechnicznym Akademii Rolniczej w Krakowie. Wiceministrem rolnictwa był w rządach Józefa Oleksego i Włodzimierza Cimoszewicza. Przez wiele lat należał do władz Polskiego Stronnictwa Ludowego, był też rzecznikiem prasowym tej partii. Przyznaje się do znajomości języka francuskiego i niemieckiego.
Założył Wiejskie Centrum Integracji Europejskiej, którego zadaniem było prowadzenie działań edukacyjnych. Jego żona do niedawna prowadziła firmę transportową. On sam jest właścicielem gospodarstwa rolno-hodowlanego.

Polecamy w serwisie kryminalnamalopolska.pl: Nastolatek oblał się benzyną i podpalił!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska