18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pielęgniarki ze starej dobrej szkoły

Anna Górska
Józefa Gąsiorowska oraz Ewa Walocha
Józefa Gąsiorowska oraz Ewa Walocha fot. Andrzej Banaś
Wiedzą o pacjentach wszystko: z kim oni wolą pójść się wykąpać, a do kogo boją się odezwać. Skąd pojawił się stereotyp szorstkiej pielęgniarki i jak go zwalczać mówią Annie Górskiej - Józefa Gąsiorowska i Ewa Walocha z oddziałów kardiologii i rehabilitacji szpitala im. Dietla w Krakowie.

Od czego pielęgniarka zaczyna dzień pracy? Wielu uważa, że od zrobienia sobie kawy.
Józefa Gąsiorowska: Zdarza się że i od kawy. Niekiedy na kawę nie mam jednak czasu przez całą zmianę.

Pierwsza czynność?
JG: Pobieranie krwi u pacjentów. Sprawdzam, czy pojawili się nowi chorzy na oddziale, zapoznaję się z historią ich choroby, dowiaduję się, co się działo na dyżurze. Do moich obowiązków należy również sprawdzanie sprzętu. Potem są zabiegi przy pacjentach: podawanie leków, zastrzyki, kroplówki. Przed godz.8, gdy rozpoczynają się wizyty lekarskie, musimy skończyć swoje poranne obowiązki. Ale zdarza się, że przeciągają się nawet i do 9.30.

Dlaczego?
JG: Pracuję na oddziale intensywnej terapii kardiologicznej, w każdej chwili do nas może trafić pacjent z zatrzymaniem krążenia, zawałem, zatorowością płuc. On nie może czekać, musimy nim się zaopiekować natychmiast. Rytm pracy zatem się zaburza i o ścisłym harmonogramie trzeba zapomnieć. Czasami jest naprawdę ciężko...

Ile lat Pani pracuje w takim młynie?
JG: 28.

Sporo
JG: Na intensywnej terapii chciałam popracować kilka lat, by nabrać wprawy tuż po szkole. Na tym oddziale trzeba być twardą zawodniczką, silną fizycznie. Każdy szczegół jest istotny. Poza pacjentami na oddziale mam pod opieką ośmiu pacjentów w bardzo ciężkim stanie, którzy są na oddziale intensywnej terapii. Wymagają 24-godzinnego monitoringu.

Pani nie planowała tam na długo zostać, tymczasem już 28 lat Pani jest "twardą zawodniczką".
JG: Taki dynamiczny rytm pracy, gdy sytuacja zmienia się co chwilę, mi odpowiada. Już nie potrafiłabym pracować w innych warunkach.

Wiele się zmieniło w pracy od tamtego czasu?
JG: Wówczas nawet mi się nie śniło, że będę kiedykolwiek używała jednorazowego sprzętu. Że nie będę musiała wreszcie sterylizować igieł, strzykawek, cewników. Że do naszej dyspozycji będzie cała gama rękawiczek i każdego innego sprzętu jednorazowego użytku. To znacznie ułatwiło nam pracę.

Pacjenci teraz też są inni?
JG: W zasadzie nie, chociaż są bardziej świadomi swoich praw. Każdego pacjenta informujemy o nich w dniu przyjęcia.

W związku z tym też są bardziej wymagający?
JG: Trudno jednoznacznie stwierdzić. Choroba zmienia człowieka. Jeden jej się boi, drugi ją neguje, trzeci nastawia się wobec świata agresywnie. Ale to nieuniknione, gdy człowiek zaczyna chorować. Każdy inaczej reaguje.
Ewa Walocha: Ludzie teraz sporo czytają w Internecie o swojej chorobie, mają bogatszą wiedzę, no i częściej niż kiedykolwiek pytają lekarza o proces leczenia.

Denerwują Panie tacy wyedukowani pacjenci?
EW: Dlaczego mieliby denerwować? Każdy ma prawo pytać, poszukiwać informacji, tylko czasem my i lekarze musimy poprawiać, weryfikować tę ich wiedzę. Ale pielęgniarka nie dyskutuje na temat leczenia i leków. Możemy zachęcać, motywować, pouczać, jak powracać do sprawności po operacji i chorobie. Uczymy pielęgnacji, samoopieki. Musimy pacjentowi pokazać, jak i co sam może zrobić, by czuł się niezależny. Dla chorej osoby to ważne.

Pielęgniarka musi znaleźć czas na rozmowę z pacjentem?
EW: Musi.

A jak nie ma tego czasu?
EW: Niestety, to też się zdarza. Proszę chorego lub rodzinę, aby przyjść później. Prawie czterdziestoma pacjentami na oddziale opiekują się dwie pielęgniarki. Zgodzi się pani, że może być taka sytuacja, że w którymś momencie pielęgniarka nie ma czasu nawet na krótką rozmowę z pacjentem, bo musi skończyć jakąś czynność z innym chorym?

Pielęgniarka musi być wrażliwa czy wystarczy, by dobrze wykonywała swoje obowiązki?
EW: Jesteśmy pielęgniarkami starej daty, w naszej szkole uczono, że musimy być serdeczne, wrażliwe, miłe.
Pacjenci w szpitalach już na drugi dzień wiedzą i przekazują sobie nawzajem informacje, które pielęgniarki są miłe i chętne do pomocy, a których nie warto nawet o nic pytać ani prosić. Wiecie, które z Was są bardziej lub mniej lubiane?
EW: Każdy człowiek jest inny. Każdy ma swój sposób pracy, podejście do pacjenta. Trzeba się z tym też liczyć.

Gdy Pani była pacjentką, ważne dla Pani było nastawienie pielęgniarki?
EW: Starałam się wtedy nie oceniać pielęgniarki. Istotne dla mnie było to, by wykonała swoje zadania zgodnie z procedurą.

Mogła to zrobić niezbyt grzecznie i nie miała Pani do niej żalu?
EW: Zawsze jest milej, gdy ktoś wykonuje swoją pracę z uśmiechem. Każdy z nas to lubi. Ale kiedy zastrzyk był zrobiony prawidłowo, lecz bez uśmiechu - nie miałam pretensji.

Ale zgodzą się Panie, że jakoś pielęgniarki bywają niezbyt lubiane. Dlaczego tak jest?
EW: Różnica w oczekiwaniach. Pacjent to człowiek cierpiący, zawsze trafia do szpitala w najgorszym momencie swojego życia. Jest niecierpliwy, obolały, oczekuje na jakiś bliski kontakt, a tu nagle spotyka drugą osobę, która pyta o nazwisko, imię. Dla pacjenta, rodziny wydaje się to nie na miejscu.

Idźmy dalej. Każdy albo słyszał albo sam doświadczył, jak ciężko się doprosić o odłączenie kroplówki; albo jak pielęgniarka nie ma zamiaru wymienić pieluchy, umyć chorego, bo to "ma robić rodzina".
EW: O jakichś skrajnych wypadkach pani opowiada...

Tak? Gdy koleżanka niedawno całą noc opiekowała się umierającą teściową, nikt z personelu szpitala nie podszedł nawet zapytać, czy pomóc w myciu, wymianie pieluch.
EW: U nas wszystko: i toaletę, i kąpiel wykonuje pielęgniarka. Nie spotkałam się z taką sytuacją, by którakolwiek nasza pielęgniarka odmówiłaby wykonania tej pracy. To jej obowiązek.

Ile razy w tygodniu kąpiecie chorych?
JG: Tych ciężko chorych, którzy nie potrafią podnieść się z łóżka, myjemy codziennie. Ale nie wsadzamy ich do wanny, kąpiel odbywa się w łóżku. Trwa to około pół godziny.

Wymiana pieluch?
JG: Co dwie godziny zmieniamy pozycję pacjenta i wtedy sprawdzamy, czy istnieje taka potrzeba.

Ci chorzy, którzy nie potrafią sami się umyć, muszą za każdym razem prosić o pomoc?
JG: Zazwyczaj same wiemy, kto potrzebuje naszej pomocy. Idziemy po te osoby. Ale jak ktoś zgłosi potrzebę, to na pewno też zostanie obsłużony.

No właśnie, ale często pacjent po prostu krępuje się prosić.
EW: Wiem, o czym pani mówi. U mnie na oddziale głównie są osoby starsze, mało sprawne, trzeba im zwyczajnie pomagać we wszystkim. Im jest ciężko przełamać się i poprosić o pomoc. Ale pielęgniarka też nie jest w stanie czytać w myślach wszystkich pacjentów, tego, że ktoś chce napić się herbaty, a ktoś chciałby teraz akurat pójść do toalety. Współpraca na początku jest trudna, ale pacjent musi przełamać opory. I w tym jest rola pielęgniarki, by zachęcić go, wyjaśnić sytuację.

W tym akurat zgadzamy się. Przecież choremu wystarczą trzy serdeczne minuty z pielęgniarką i od razu czuje się lepiej w szpitalu.
EW: Pewna pacjentka, która po latach wróciła do nas na oddział, podeszła do mnie i powiedziała, że wciąż pamięta, jak bardzo jej pomogłam. A przecież robiłam to co zwykle.

Czyli?
EW: Wzięłam ją na spacer do ogrodu, gdy na jej sali emocje sięgały zenitu. Inne panie odbierały tę kobietę jako nadmiernie narzekającą. Była chora, nie mogła poradzić sobie z tą nową sytuacją, czekała na córkę. Wyczułam, że taki półgodzinny spacer jej pomoże. I rzeczywiście, miała chwilę czasu dla siebie. Później mówiła mi, że przez te pół godziny przemyślała pewne życiowe sprawy. Jak mało i jak wiele czasem trzeba człowiekowi, prawda?

Trzeba tylko okazać mu trochę zainteresowania.
JG: Pamiętam pewnego starszego pana, miał 95 lat, mocno pooraną zmarszczkami twarz. Był wypisywany ze szpitala. Zapytałam, czy cieszy się, że idzie już do domu i czy ma kogoś, kto się nim zaopiekuje. Odpowiedział, że w pobliżu mieszka córka, która opiekuje się nim, tyle tylko, że nie jest to pomoc bezinteresowna. Zamurowało mnie.

I tak też się zdarza.
JG: I zupełnie inna historia: kiedyś do nas trafiła starsza kobieta, która w pewnej rodzinie przepracowała wiele lat jako gosposia. Ci ludzie opiekowali się nią jak własną matką, zapewnili w domu całodobową opiekę, nie chcieli nawet słyszeć o umieszczeniu jej w domu pomocy społecznej.

Panie zainteresowały się tymi pacjentami, ich życiem. Czyli to prawda, że pielęgniarka jest najważniejszą osobą na oddziale?
EW: Najważniejszy jest pacjent.

No to proszę zdradzić, dlaczego jedne pielęgniarki potrafią zrobić zastrzyk tak, że nic nie boli, a inne nie?
JG: Tego się nie da wytłumaczyć (śmiech).

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska