Wygraliście 2:1 u siebie w lidze z ŁKS-em Łódź. Takie spotkanie „przepchnięte” w samej końcówce zapewne Was podbudowało?
Nie powiedziałbym, że takie zwycięstwo smakuje jakoś lepiej niż wysoka wygrana, zdecydowana. Ale rzeczywiście w końcu udało się nam odwrócić losy meczu, który gdzieś tam się zaczynał średnio. Wydaje mi się, że odnieśliśmy absolutnie zasłużone zwycięstwo. To była nasza absolutna dominacja. Cieszymy się, że udało się nam te dwie bramki strzelić, ostatecznie jedną więcej od przeciwnika, bo często mieliśmy takie spotkania, w których dominowaliśmy, cisnęliśmy, a po nich każdy mówił, że graliśmy dobrze, ale brakło tej jednej bramki, czasem czasu na jej strzelenie.
Początek meczu z ŁKS-em to nie była jednak wasza dominacja. Można powiedzieć, że to rywale was zdominowali.
Tak było przez pierwsze 10 minut. W kontekście całego meczu nie powiedziałbym, że nie było naszej dominacji. Nie mówię, że początek mieliśmy pod kontrolą, bo tak nie było. Zbyt nerwowo weszliśmy w to spotkanie, co skończyło się straconą bramką. Ale to było 10 minut, a mecz trwa 90. Patrząc na pozostałe 80 minut, myślę, że nie można mówić o niczym innym jak nasze zasłużone zwycięstwo.
A czy to kluczowa dla was wygrana, mając na uwadze, że jeśli jeszcze wygracie dwa ostatnie tegoroczne ligowe mecze, to możecie zakończyć rok na wysokim miejscu w tabeli?
Wygrana z ŁKS-em była kluczowa w kontekście takim, że graliśmy z bezpośrednim sąsiadem w tabeli. Ale dopisujemy 3 punkty, czyli tyle samo, jakbyśmy grali z zespołem z dołu tabeli. To nas często gubiło, że graliśmy z praktycznie outsiderami, byliśmy zdecydowaną faworytem, a te punkty uciekały. Teraz cieszymy się więc tak samo, jak po każdym innym zwycięstwie, bo tylko one mogą nas przesuwać w górę tabeli. Z pozytywnymi nastrojami patrzymy w przyszłość, bo wiemy, że jeszcze jeszcze jest szansa doskoczyć do czołówki.
Dwie bramki strzelił Łukasz Zwoliński. Wcześniej dużo goli zdobywał tylko Angel Rodado. Zapewne cieszy was też to, że jest teraz w Wiśle dwójka napastników, którzy mogą decydować o losach meczu?
Tylko się cieszyć, że ciężar strzelania bramek może się rozłożyć na więcej zawodników niż tylko na jednego. Wcześniej było to sporym problemem, gdy Angel miał uraz, czy słabszy dzień lub okres, to było ciężko znaleźć kogoś, kto weźmie na siebie odpowiedzialność za strzelanie bramek. Cieszymy się teraz, że nie musimy liczyć tylko na jedną osobę.
W tym sezonie graliście też w europejskich pucharach, z drużyn pierwszoligowych rozegraliście więc najwięcej meczów, ale wygląda na to, że forma dalej dopisuje?
Tak, nie wydaje mi się, żebyśmy teraz zbierali negatywne żniwa tego, że rozegraliśmy tyle spotkań. Wydaje się, że fizycznie wyglądamy nieźle. W kolejnym meczu do samego końca naciskaliśmy na przeciwnika. Nie odstajemy absolutnie, jeśli chodzi o parametry biegowe. Mimo że tych meczów rzeczywiście jest bardzo dużo, czasem śmiejemy się, że już rozegraliśmy trzy-czwarte sezonu, to chyba jednak po nas tego aż tak bardzo nie widać. Nie możemy narzekać na jakiś brak sił, czy to, że odstajemy od przeciwników. Raczej udowadniamy w każdym kolejnym meczu, że do końca to my staramy się narzucać tempo, to my staramy się dominować i dominujemy do ostatnich minut, tak biegowo, jak i piłkarsko.
Teraz przez wami dwa mecze wyjazdowe z Polonią w Warszawie, pierwszy w Pucharze Polski, drugi w lidze. W tym roku macie dobre wspomnienia ze stolicy, skąd w maju ze Stadionu Narodowego wróciliście z Pucharem Polski. Jak będzie tym razem?
Jedziemy tam nastawieni tak zawsze, czyli po zwycięstwo. I czy to jest mecz pucharowy, czy ligowy, to mam nadzieję, że wrócimy z Warszawy z 3 punktami i z awansem do kolejnej rundy Pucharu Polski. Taki jest plan. Nie ma absolutnie mowy o jakimś odpuszczaniu, czy już słynnym skupianiu się na lidze. Nie odkryję niczego nowego, ale chyba wszyscy widzieli, że wszystko jest możliwe i trzeba walczyć o każdy kolejny mecz, bo piłka jest jaka jest i czasem niewiele trzeba, żeby zrobić dużą rzecz.
Jest tak, że jak się zdobywa Puchar Polski, to teraz rola obrońcy trofeum jest zobowiązująca?
Tak. Pokazaliśmy w poprzedniej edycji tych rozgrywek, że wszystko jest możliwe. Teraz wszyscy dookoła i my sami też nie traktujemy tego Pucharu jako jakiś dodatek, tylko rzeczywiście wiemy, że wszystko jest do zrobienia. Wychodzimy więc na boisko po to, żeby robić krok za krokiem, ten awans do kolejnej rundy we wtorek w Warszawie sobie zaklepać i i walczyć dalej.
Po poprzednim waszym meczu prezes Wisły napisał, że trener Mariusz Jop zostaje w Wiśle do końca sezonu. Pewnie patrząc na wyniki nie ma w tym kontrowersji?
Myślę, że gołym okiem widać, iż jesteśmy w formie, nasza gra się poprawiła. Chcę zaznaczyć, żeby znowu nikt źle nie zrozumiał, że współpraca z poprzednim trenerem Kazimierzem Moskalem źle się układała. To nie o to chodzi. Ale fakty są takie, jakie są. Teraz punktujemy regularnie, całkiem nieźle, więc rzeczywiście decyzja o zostawieniu trenera Mariusza Jopa nie jest absolutnie kontrowersyjna, bo wydaje mi się, że ta obrana ścieżka póki co przynosi efekty. Mam nadzieję, że nie tylko teraz, ale też na przyszłość.
W czym szczególnie dostrzega Pan progres jeżeli chodzi o waszą grę?
Nie chciałbym w kilka sekund na gorąco wymyślać i wskazywać konkretnej rzeczy. Na pewno kilka elementów poprawiliśmy, jeśli chodzi o organizację i pomysł na grę. Jeszcze raz podkreślę, że z moich ust nie padną słowa, iż z trenerem Moskalem byśmy tak nie grali. Tego czy by tak było już się nie dowiemy. Na pewno cieszymy się z tego, że że wyszliśmy z dołu tabeli.
Jeżeli chodzi o obronę, to nie tracicie dużo bramek i ostatnio nie ma już tych czerwonych kartek, które były waszą zmorą.
Jeżeli dalej dostawalibyśmy czerwone kartki w takiej ilości, to już chyba oznaczałoby, że w drużynie potrzebny jest jakiś egzorcysta. Jeśli chodzi o tracenie bramek, to wydaje się, że nasza obrona jest dość szczelna. Jeśli się zdarza, to strata jednej bramki. Od początku sezonu staram się podkreślać, że nie można na grę obrony paradoksalnie narzekać. Wiele punktów pogubiliśmy w głupi, specyficzny sposób, czy przez czerwone kartki, czy przez prosto tracone bramki. Ale wydaje mi się, że od początku ta obrona i tak całkiem nieźle się spisuje, a teraz mogę nawet powiedzieć, że bardzo dobrze, bo tak jak wspomniałem te straty bramek są już sporadyczne.
Czytaj więcej:
