- Pamiętam pierwszy Marsz, kiedy przyszliśmy na miejsce, skąd miał wyruszyć to urząd miasta nagle wykopał tam dziurę i oznajmił, że rozpoczyna tam roboty drogowe więc Marsz się nie może tam odbyć. Taki mieliśmy klimat, że rzucano w nas butelkami, kamieniami, kiedy także ci, którzy stoją z nami dziś skandowali straszne hasła. Żyjemy w innym kraju - mówił Robert Biedroń, który jak co roku pojawił się na krakowskim wydarzeniu. - Ten Marsz idzie dalej i to jest fantastyczne, ponieważ, być może zmieniła się mentalność Polek i Polaków, ale nie zmieniło się prawo i jest jeszcze bardzo dużo do zrobienia, bo nadal czujemy się obywatelami drugiej kategorii. Piękne jest także to, że on jest coraz większy.
Marsz Równości wyruszył z placu przed Gmachem Głównym Muzeum Narodowego. Trasa wiodła ulicami: Piłsudskiego - Straszewskiego – Podwale – Szewska na Rynek Główny (obejście wzdłuż ściany północnozachodniej, następnie północnowschodniej i południowowschodniej), a następnie Grodzką – św. Idziego, św. Gertrudy – Dominikańską – Plac Wszystkich Świętych – Franciszkańską – Straszewskiego – Piłsudskiego ponownie na plac przed Muzeum Narodowym (Al. 3 Maja 1).
Po raz czwarty Marsz Równości objął swoim patronatem prezydent miasta, po raz pierwszy w 20-letniej historii Marszu Równości prezydent Krakowa sam wziął w nim udział, a wcześniej na magistracie wywieszona została tęczowa flaga.
- Od lat chodzę na Marsz Równości, kiedyś jako radny, poseł, idę więc także jako prezydent - mówił prezydent Krakowa, Aleksander Miszalski. - Trzeba powiedzieć wszystkim, że ludzie są równi, że nikogo nie można wykluczać ze względu na preferencje, tożsamość, upodobania seksualne. Każdy ma prawo czuć się częścią Krakowa, ci ludzie są u siebie i trzeba dać im wsparcie, ponieważ cały czas są sytuacje, w których są dyskryminowani i poniżani. Traktuję to jako mój obowiązek, ale robię to bez przymuszenia - zawsze tu byłem, bo tak czuję.
Co roku na Rynku Głównym Marszowi Równości towarzyszy kontrmanifestacja Młodzieży Wszechpolskiej. W sobotę kilkunastoosobowa grupa z transparentem "Wyrwać chwasta" również czekała na tęczowy Marsz.
Kolorytu wydarzenia dopełnili policjanci zabezpieczający wydarzenie oraz grupa osób modlących się przed wejściem do kościoła Mariackiego, w której z różańcem w ręku nie zabrakło także byłej już kurator Barbary Nowak.
Marsz, który organizuje Stowarzyszenie Queerowy Maj, nie bez powodu odbywa się w maju. Jego przedstawiciele starają się w ten sposób przypominać o corocznych obchodach Międzynarodowego Dnia Przeciwko Homo-, Bi-, Trans i Interfobii (wypada 17 maja). Został ustanowiony w latach 90. XX wieku z okazji wykreślenia homoseksualności przez Światową Organizację Zdrowia z listy chorób oraz zaburzeń.