Kotelnica Białczańska to obecnie największy i jeden z najnowocześniejszych ośrodków narciarskich w kraju. Nazywany narciarskim eldorado jest połączony z innymi wyciągami w tej podhalańskiej wsi.
Dotąd Białka Tatrzańska była wzorem dla innych na Podhalu. - Ludzie tam się dogadali, zbudowali wyciągi i teraz na tym zarabiają – niejednokrotnie czytaliśmy takie informacje o Białce. Inaczej jest w niedalekim Zakopanem, gdzie często krewcy górale nie potrafią się dogadać i blokują trasy narciarskie. O Białce opowiadano nawet legendy, jak jej sołtys jeździł do Ameryki i przekonywał właścicieli działek, by dali zgody na budowę stacji narciarskiej. Przez ostatnie 20 lat Białka zmieniła się nie do poznania, a zadecydowała o tym zgodna współpraca mieszkańców. Powstały nowoczesne pensjonaty, restauracje, punkty usługowe, hotele czy baseny termalne. Ceprów przyjechało więcej niż się spodziewano.
Kotelnica Białczańska stała się motorem napędowym zimowego biznesu turystycznego nie tylko w Białce czy gminie Bukowina Tatrzańska, ale na całym Podhalu. Korzystają na tym także ośrodki turystyczne w Poroninie czy w Zakopanem, gdzie nocują goście, którzy szusują w Białce.
Teraz narciarskie eldorado w Białce zaczęło się chwiać. Już w lipcu pojawiły się niepokojące informacje o sporze na Kotelnicy. Wyłączona z użytkowania została kolej nr 4. Według serwisu podhale24.pl przerwano także przygotowania do dwudniowego Festynu Białczańskiego. A wszystko przez brak porozumienia z właścicielami kilku działek, na których położona jest sama kolej i główny parking. Spółka Kotelnica Białczańska - firma, która dzierżawi działki od prywatnych właściciel, nie komentowała doniesień. Festyn ostatecznie udało się zorganizować w pierwotnym terminie 5-7 sierpnia. Wydawało się, że konflikt udało się rozwiązać.
Tymczasem na początku mijającego tygodnia na głównym parkingu pod Kotelnicą pojawiła się taśma odgradzająca kawałek placu. Postawione zostały drewniane palety, ciągnik, prywatne auta a kilka kobiet pilnowało terenu. Nie chciały rozmawiać z dziennikarzami. Na miejsce nawet została wezwana policja, bo jeden z właścicieli ogrodzonego terenu doniósł, że ktoś pozrywał taśmy. - Policjanci na miejscu nikogo nie zastali. Właściciela poinformowali o przysługujących mu prawach – mówi asp. sztab. Roman Wieczorek, rzecznik tatrzańskiej policji.
Jak się dowiadujemy, problem w Białce nie jest nowy. Nie jest tajemnicą, że właściciele terenów, które dzierżawi spółka, chcą większego czynszu. Tym bardziej, że dobiegają końca 20-letnie umowy podpisane przez spółkę z właścicielami. - Ludzie widzą co się dzieje. Wcześniej dostawali pieniądze raz do roku, za sezon zimowy, bo latem to się nic tam nie działo. A teraz wszystko się rozwinęło, gości więcej także w sezonie letnim. Np. parking pod Kotelnicą w wakacje był zajęty przez turystów korzystających z basenów. No i się ludzie zdenerwowali – mówi nasz informator zorientowany w sytuacji - i zażądali większych pieniędzy za dzierżawę gruntów.
Do tego - jak się okazuje - doszedł problem budowy karczmy w sąsiedztwie hotelu Bania. Budowa nie jest prowadzona przez spółkę Kotelnica, ale samochody dostarczające towar przejeżdżają po parkingu przy wyciągach. Według naszych informacji na to właściciele gruntów nie chcą się zgodzić.
Próbowaliśmy spytać o konflikt Tomasza Patureja, prezesa spółki Kotelnica Białczańska. - Sorry, nie chce mi się na ten temat rozmawiać. To nie jest problem do nagłaśniania. Robienia z tego sztucznej sensacji nie ma sensu – skwitował krótko i się rozłączył.
- Przed Festynem Białczańskim spór faktycznie był w sprawie umowy dzierżawy i ceny, ale te negocjacje udało się zakończyć pomyślnie. Spółka przekazała mi, że umowa dzierżawy została przedłużona i nie ma zagrożenia dla funkcjonowania spółki – mówi Maria Kuruc, wicewójt gminy Bukowina Tatrzańska, na której terenie leży Białka. - A obecne zagrodzenie działek to nie jest spór między właścicielami terenu a spółką Kotelnica Białczańska. Dotyczy właścicieli działek na parkingu ze spółką Bania, która prowadzi budowę.
Piotr Dziubasik, przedstawiciel rodziny, która założyła Banię, nie chce komentować sprawy. Zapewnia jedynie, że firma ma dojazd do placu budowy. Dziwi się jedynie, że coś w ogóle jest na rzeczy. Bo przecież parking pod Kotelnicą jest od 20 lat i każdy może na niego wjechać.
- Na dnie Jeziora Czorsztyńskiego leży zatopiona wieś. Tak kiedyś wyglądało to miejsce
- "Bangladesz" na Siwej Polanie. Buda za budą, pamiątki, kiełbaski i lane piwo
- To był kiedyś legendarny budynek na Krupówkach. Dziś w budynku hula wiatr
- Tatry. Legendarny Mnich - marzenie turystów i taterników [NIESAMOWITE ZDJĘCIA]
- Jak wyglądało Zakopane 30 lat temu i jak wygląda teraz? Miasto bardzo się zmieniło
- Tatry. Remonty szlaków idą pełną parą. To ciężka ręczna robota [ZDJĘCIA]
