Eugeniusz Romańczyk z Polan koło Krynicy opiekuje się ciężko chorą córką. Co dwa dni karetka musi zabierać ją na dializy. Nie może jednak dojechać pod dom, bo brakuje stumetrowego odcinka drogi.
- Gdy jest ślisko lub mokro, noszę córkę na rękach. Choć jeszcze jestem sprawny, nie mam już na to dosyć siły - rozpacza 81-letni Eugeniusz Romańczyk.
Dorota Romańczyk, choć ma 48 lat, waży zaledwie 30 kg. Cierpi na ciężkie i nieuleczalne dolegliwości przewodu pokarmowego i stawów. Co dwa dni musi być dializowana. Zabiegi podtrzymujące życie wykonywane są w Szpitalu Specjalistycznym im. Jędrzeja Śniadeckiego w Nowym Sączu.
Chora kobieta jest jednym z dziesięciorga dzieci Eugeniusza Romańczyka, z których dwoje już nie żyje. Pozostałe rodzeństwo nie może opiekować się siostrą, bo mieszka daleko. Stary ojciec został sam ze schorowaną córką.
Pracowała pod ziemią
- Tak jak sobie wymarzyła, ukończyła szkołę górniczą i trzy lata przepracowała pod ziemią przy maszynach - opowiada pan Eugeniusz.
Później córka zaczęła mieć kłopoty ze zdrowiem. Wróciła na ojcowiznę. Wpierw posłuszeństwa odmówiły jej stawy. Późnej przewód pokarmowy zniszczony przez lekarstwa. Stwierdzono u niej zespół jelita drażliwego i amyloidozę. Przestały działać nerki. Dzisiaj, kiedy zdoła usiąść, jedyną rozrywką jest korzystanie z internetu.
Od kilku tygodni nie ma jednak siły się podnieść. Ojciec karmi ją kleikami, ale jej organizm i tak zwraca pokarm po zaledwie kilkunastu minutach.
Co dwa dni panią Dorotę odbiera i odwozi karetka pogotowia, ale kiedy jest mokro lub ślisko, ambulans zatrzymuje się daleko od domu. Na głównej drodze. Pan Eugeniusz z trudem znosi córkę albo zwozi na wózku do ambulansu.
- Nieszczęście polega na tym, że droga nie jest gminna, ale biegnie przez moje pole. A mnie po prostu nie stać na jej utwardzenie - ubolewa Eugeniusz Romańczyk. W promieniu wielu kilometrów nigdzie nie wolno wybierać żwiru z rzeki Białej. Na zakup w żwirowni i transport gospodarz nie może sobie pozwolić.
Mieszkańcy gotowi pomóc
Burmistrz Krynicy-Zdroju Dariusz Reśko jest poruszony życiowymi problemami Eugeniusza Romańczyka i jego córki. Zapewnia, że będzie szukał możliwości rozwiązania problemu, choć nie może na to łożyć z gminnej kasy.
- Droga nie jest gminna, więc nie możemy jej budować ani naprawiać - wyjaśnia burmistrz Reśko. - Sprawdzę możliwości przyznania temu panu lub jego córce, bo to ona oficjalnie jest właścicielką gospodarstwa, zapomogi celowej z Ośrodka Pomocy Społecznej - obiecuje.
To byłyby pieniądze na zakup potrzebnego żwiru na drogę. Sołtyska Polan, Monika Morańda-Jamrozowicz zapewnia, że kiedy będzie żwir, to mieszkańcy wioski pomogą utwardzićdrogę do gospodarstwa albo konieczne roboty sfinansuje z funduszu sołeckiego.