Dziwi mnie zatem, skąd bierze się protest wobec pomysłu krakowskiego radnego dzielnicowego Łukasza Wantucha. "Jeśli dziecko nie ma szczepień, to nie ma wstępu do publicznej szkoły, przedszkola lub żłobka" - taką zasadę proponuje Wantuch. To i tak dość delikatny sposób wywierania presji na rodziców, którzy dzieci nie szczepią i kierując się modą gotowi są narażać na niebezpieczeństwo i własną pociechę, i otoczenie.
Jak donosi radny, lobby antyszczepionkowców zareagowało pogróżkami, więc być może doczekamy się w Krakowie obrad rady dzielnicy ochranianych przez policję. No trudno, nie takie rzeczy Kraków przetrzymał.
Policja nie uratuje nas przed epidemią. Przed nią chronią szczepienia powszechne, masowe. Do ochrony przed głupotą nawiedzonych zwolenników powrotu do natury policja nadaje się jak najbardziej.