Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Politolog: Jan Rokita jest jak dobry trener, który nie ma wyników...

Marta Paluch
Rozmowa z dr. Rafałem Chwedorukiem, politologiem z Uniwersytetu Warszawskiego.

Rokita - więzień własnej osobowości

Jan Rokita jeszcze niedawno był na politycznym szczycie, dziś jest na dnie, przynajmniej finansowym. Nie pasuje do polskiej polityki?
Powiem jak jeden z polskich trenerów o swoim koledze po fachu: to dobry trener, tylko nie ma wyników. To jak ulał pasuje do Rokity - intelektualista, erudyta, oryginał idący wbrew stereotypom, ale czy na pewno ma zalety i przygotowanie do bycia politykiem? Można mieć wątpliwości.

Pan ma?

Myślę, że jest ofiarą swoich poglądów. To przedstawiciel pokolenia, w którym bardzo popularne były nurty konserwatywne w obyczajowości i liberalne w gospodarce, w stylu Ronalda Reagana i Margaret Thatcher. Niestety, w polskiej polityce bardzo trudno takie porządki połączyć. Tu trzeba być albo konserwatystą wrażliwym społecznie albo liberałem, który niekoniecznie powołuje się na wartości chrześcijańskie.

Ale do 2005 roku Rokita był na fali - brylował w komisji Rywina, był szefem klubu PO, człowiekiem roku "Wprost" w 2003 r.
Tak, ale proszę zauważyć, że był członkiem wielkich formacji, np. AWS, i nigdy nie był w nich numerem jeden. Myślę, że zapowiedź "premier z Krakowa" była początkiem jego końca. Zgubiły go ambicje nieadekwatne do możliwości. W przeciwieństwie do Donalda Tuska czy Jarosława Kaczyńskiego, miał mniej talentu. Ci dwaj zrozumieli, że w Polsce nie da rady uprawiać polityki w sposób wyniosły, arystokratyczny. Tusk, pozostając liberałem, zaczął uprawiać politykę bliską ludziom.

Ludową?

Coś w tym stylu. Spróbujmy sobie wyobrazić innych polityków Unii Wolności jedzących hot doga na stacji benzynowej czy biegających za piłką.

Już tam widzę Rokitę w jego kapeluszu...
Właśnie. On nie zrozumiał, że polska polityka się zmienia, nie potrafił się do tych zmian przystosować. Teraz nie ma solowych karier, liczą się duże partie. Leszek Miller mówił, że gdy odchodził z SLD, wydawało mu się, że ta partia się bez niego, lidera w końcu, zawali. Nic takiego się nie stało. Podobnie było z Rokitą - wydawało mu się, że gdy on, symbol konserwatywnego skrzydła PO - się wycofa, partia będzie w tarapatach, a on wróci jako zbawca i przywróci jej pierwotne wartości. To samo zresztą teraz głosi Jarosław Gowin.

Wierzy Pan, że Gowin wyciągnie Rokitę z kapelusza?
Dzięki wyrokowi sądu, który finansowo zrujnował Rokitę, znowu jest o nim głośno. I Gowin może to wykorzystać, bo on teraz dramatycznie walczy o uwagę mediów i przetrwanie. Moment, w którym będzie o Gowinie cicho, będzie jego ostatnim dniem w polityce. Tak było ze Zbigniewem Ziobrą - po odejściu z PiS stał się wyłącznie komentatorem życia tej partii. Myślę, że podobnie zmarginalizowany będzie niedługo Ryszard Kalisz. Polska polityka jest bardzo doraźna. Powrót do niej tych, którzy wyszli z dużych partii, jest trudny i skomplikowany. Rokita mógłby wrócić tylko w przypadku poważnych ruchów tektonicznych na polskiej prawicy, np. rozpadu PO, prób tworzenia na jej gruzach nowej partii. A jak pokazują doświadczenia państw europejskich w dobie kryzysu, te najbardziej krytykowane partie wcale się nie rozpadają.

Jednak mamy jakąś stabilizację?
Tak. One tylko tracą trochę zwolenników i tyle. Więc jeśli nawet PO straci trochę popularności, ale pozostanie w polityce, to nie sądzę, by ktokolwiek w jej szeregach zatęsknił za Janem Rokitą. A ci, którzy mówią o jego powrocie, nie biorą pod uwagę tego, że w ostatnich latach w polskiej polityce bardzo dużo się działo - kolejne kampanie, efekty wejścia do UE, kryzys ekonomiczny. I Jan Rokita może po prostu być już zapomniany. To przypadek Lecha Wałęsy, który miota się od ściany do ściany, Aleksandra Kwaśniewskiego, Mariana Krzaklewskiego, który, mimo wsparcia PO, nie potrafił wywalczyć na Podkarpaciu mandatu europosła. Wszystkim tym politykom powinniśmy zalecać lektury i oddalenie. Sam Rokita przyznał kiedyś, że czyta pisma oo. kamedułów...

Przekroczył już granicę śmieszności? Czy stało się to w momencie awantury w samolocie Lufthansy?
Wtedy chyba nie zdawał sobie sprawy, że w dobie medializacji polityki jedno wydarzenie, śmieszne lub straszne, może przekreślić cały dorobek polityka. Ta epizodyczna w sumie sprawa urosła do rangi symbolu. Rokita padł ofiarą własnej popularności, którą dała mu komisja Rywina. Moim zdaniem już w komisji przestał być politykiem-intelektualistą, a stał się wojownikiem z pierwszego szeregu, podobnie jak Stefan Niesiołowski czy Jacek Kurski. Ktoś, kto pretendował do roli premiera, nie powinien był w takiej komisji zasiadać. Rokita tego nie zrozumiał i przez tę sprawę stał się jednym z wielu, po prostu celebrytą.

Zbliżył się do swojej żony...
Trochę tak. Zresztą, sytuacja, gdy każdy z małżonków jest w innej partii, jest kuriozum. Polityk-oryginał wysłał do boju swoją małżonkę, jeszcze bardziej oryginalną... Mieliśmy wrażenie, że oglądamy widowisko z pogranicza telenoweli i kabaretu. To go pogrążyło do reszty. Jeśli się prezentuje jako intelektualista, nie można przekroczyć pewnej bariery. Np. w przypadku Gowina niewiele wiemy o jego prywatnym życiu, a o przeciwnikach wypowiada się bez zaciekłości. I nawet jeśli wypadnie z polityki, prawdopodobnie zachowa, w przeciwieństwie do Rokity, rolę komentatora - jak np. dziś Ryszard Bugaj.

Rokita stał się ofiarą własnej pychy czy idealizmu?
Nie powiedziałbym, że on był silnie zidealizowanym politykiem. Raczej padł ofiarą swoich słabych możliwości analitycznych i... Krakowa.

A co ma do tego Kraków?
To miasto, w którym elity profesorskie, intelektualne są dość zamknięte - i trudno z nich także wypaść. A w dzisiejszej polityce wypada się bardzo łatwo. W stolicy Małopolski też się wiele zmieniło - Jacek Majchrowski też jest profesorem, ale uprawia bardziej otwarty typ polityki. Zaś Rokita żyje jeszcze w dawnym grodzie Kraków. Trudno jest mu się odnaleźć. Musiałby zmienić i poglądy, i styl, by myśleć o sukcesie.

Jest zdolny do takich zmian?

Trudno mi go sobie wyobrazić biegającego po Nowej Hucie czy Plantach i namawiającego krakowian do tego, by na niego głosowali.

Czyli polityczna emerytura?

Jeśli on wróci, to za sprawą partii, która go przygarnie. I będzie jej wszystko zawdzięczał, bo do samodzielnego powrotu jest po prostu niezdolny.

Rozmawiała Marta Paluch

Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska