Z takich paroksyzmów biorą się myśli złe i rodzą się obrażeni - na państwo, na system, na ludzi. Jeden bombę robi i zabijać chce, drugi woła, żeby rozstrzeliwać. Ci są szaleni i groźni. Ale są też lżejsze przypadki, inni obrażeni. Tacy wzruszają ramionami, odwracają się na pięcie, zamykają oczy, umywają ręce. To też przynosi szkodę.
Nie obrażajmy się tak głupio. Trzeba robić swoje, długo i wytrwale - zwłaszcza, że nic innego zrobić nie można. Bo nawet gdyby żył papież Jan Paweł II, to i on nie zdołałby skleić pękniętej Polski, a już na pewno nie zapewniłby osłony przed deszczem, który skompromitował nas przed Anglikami - i nie tylko - na Stadionie Narodowym.
Zresztą i w Anglii nie zawsze świeci słońce. Telewizja właśnie pokazuje powódź w Zjednoczonym Królestwie. Nie mieli tam rozbiorów, okupacji, komuny, nikt ich w Jałcie nie sprzedał - a wystarczyło parę dni deszczu i premier Cameron musi jeździć po kraju, ręce ściskać, pocieszać. Identycznie jak premier Tusk.
W Anglii też są obrażeni na system, którzy bomby konstruują. Ale inni Brytyjczycy jakoś umieją się porozumieć. I dlatego to my tam jeździmy zmywać gary, a nie na odwrót.
Nauczmy się czegoś - obrażajmy się mądrzej.
Przedwojenny Lasek Wolski [ARCHIWALNE ZDJĘCIA]
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!