Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Prokurator Anna Jedynak zamordowana. Była dumna z syna. Zginęła z jego ręki

Redakcja
fot. Michał Gąciarz
Kiedy Anna Jedynak, wiceszefowa Prokuratury Okręgowej w Krakowie, ostatni raz była w pracy, rzuciła z uśmiechem: - Do poniedziałku. Nie przyszła. I nie przyjdzie

Koledzy, którzy widzieli w karierze wiele makabrycznych scen zbrodni, tej znieść nie mogli. Ci, którzy 9 stycznia musieli dokonać oględzin miejsca zabójstwa Anny Jedynak, nie widzieli denatki, tylko koleżankę zmasakrowaną nożem przez własnego syna. Traumatyczne przeżycie.

- Zawsze przecież byliśmy po tej drugiej stronie - mówią.

Zamknięte drzwi

Jakoś dziwnie wygląda pokój 301, gdy są w nim zamknięte drzwi. Anna Jedynak zawsze trzymała je otwarte na oścież, każdy mógł wejść. Zamknęła je ostatni raz dwa dni przed tym, jak została zamordowana - w czwartek, 7 stycznia.

Wtedy, w czwartek, do prokuratury przyszła tuż przed ósmą. Przywitała się z portierem. Koledzy prokuratorzy zawsze dziwili się: Skąd ty tyle wiesz o portierach, ich żonach, o sprzątaczkach?

Wiedziała, bo zawsze pytała: Jak zdrowie, panie Janku, jak żona, panie Tadku? I słuchała, co mówią.

Do gabinetu na trzecim piętrze prokurator weszła pierwsza. - Jak zwykle. Kiedy przychodziłam, ona zawsze tam była - mówi Lidia Jaryczkowska, prokurator okręgowa. Siedziały drzwi w drzwi, przyjaźniły się, znały od ponad 10 lat. Rozumiały. Dlatego kiedy pięć lat temu Jaryczkowska została szefem prokuratury, wzięła ją sobie na zastępcę.

Bo Jedynak była perfekcjonistką. Zorganizowana, poukładana, jak w pudełeczku. Studia prawnicze na UJ skończyła z wyróżnieniem, egzamin prokuratorski zdała na piątkę - lepiej nawet niż jej szefowa. To wtedy była bodaj jedyna piątka w Polsce.

Przez ostatnich pięć lat Jedynak zajmowała się odwołaniami, skargami, kasacjami do Sądu Najwyższego. Nadzorowała prokuratorów.

Całymi dniami czytała akta.

- Wszystko miała zaplanowane. Kiedy brałam urlop, jechałam spokojnie. Ufałam jej bezgranicznie - mówi prok. Jaryczkowska.

Wtedy, w czwartek, Anna Jedynak jak zwykle siedziała przy aktach. Rozmawiała z szefową o procedurach, kwalifikacjach prawnych. Nic nadzwyczajnego. Jak zwykle wesoła. Nic nie wskazywało, żeby miała kłopoty.

Około godz. 16, jak co dzień, obie panie prokurator razem wyszły z pracy.

- Mówiłam jej: Uważaj, jest bardzo ślisko. Tylko się nie przewróć... - wspomina prok. Jaryczkowska. Rzuciły sobie jeszcze: do poniedziałku - i poszły, każda do swojego auta. Wtedy widziały się po raz ostatni.

Nie skarżyła się

Dzień później, w piątek 8 stycznia, Anna Jedynak miała wolne. Rozmawiała tylko z szefową przez telefon. - Jakieś zwykłe sprawy służbowe, już nawet nie pamiętam - mówi prok. Jaryczkowska.

Wtedy też się na nic nie skarżyła. Taka już była: zawsze pogodna. O kłopotach nie mówiła nawet bliskim ludziom. - A przynajmniej nie wprost. Znaliśmy się od 30 lat, więc czasem widziałem, że coś ją gryzie. Ale nie skarżyła się nigdy - mówi prok. Jacek Para. Jednak chętnie słuchała. - Kiedy miałem zawirowanie w życiu, wspierała mnie, mówiła: walcz, wytrzymaj! Była ciepłą, otwartą osobą. Naprawdę dobrym człowiekiem - opowiada prok. Para.

Bywało, że wspomogła finansowo. Interesowało ją, gdy ktoś był chory. Kiedy widziała młodych siedzących po godzinach w pracy, goniła ich: idźcie do domu, do dzieci!

- Miała niełatwą rolę: w Prokuraturze Rejonowej w Podgórzu, gdzie pracowałyśmy razem, z koleżanki stała się szefową. Gdy trzeba było kogoś zbesztać, robiła to szybko i za zamkniętymi drzwiami - mówi bliska znajoma z prokuratury.

Wychuchany jedynak

O synu, Przemku, opowiadała w samych superlatywach: to był jej Przemuś. Wychuchany jedynak. - Nie dziwię się. To było dziecko niesprawiające kłopotów. Zawsze świetnie się uczył, nie sprawiał problemów wychowawczych - mówi koleżanka prokurator.

Niesamowicie zdolny, studiował informatykę. - To był jej topowy temat. Jedyny syn, zawsze była z niego dumna - opowiada Jacek Para.

Przemka uwielbiała również babcia, mama pani prokurator, która mieszka w Świętokrzyskiem.

W ogóle ta rodzina była bardzo związana. Może dlatego, że ojciec pani prokurator zmarł nagle, gdy była bardzo młoda.

Syn po rozwodzie mieszkał z nią. Wyprowadził się kilka lat temu, ale w mieszkaniu przy ul. Bociana nadal miał swój pokój. Przychodził na obiady - mama bardzo dobrze gotowała.

O kłopotach z chłopakiem nie wie nikt z kolegów Anny Jedynak. Może ich nie było, a może prokurator o nich nie opowiadała.

Wiadomo jedynie, że raz zgłosiła jego zaginięcie. To było w Boże Narodzenie 2011 roku. Policja go szukała, 3 stycznia 2012 roku odnalazła. Ale że był dorosły i nie popełnił przestępstwa, nie musiał się im tłumaczyć, gdzie był i co robił.

Noc

W piątek 8 stycznia 2016 roku wieczorem Anna Jedynak była w mieszkaniu przy ul. Bociana. Jak co wieczór wyszła ze swoją ukochaną, kilkunastoletnią suczką Lusią. Spacerowała z nią kilka razy dziennie - żartowała, że to ją trzyma w pionie. Potem, przed snem, pewnie czytała. Bo nałogowo pożerała książki, czasem kilka naraz: lubiła Małgorzatę Kalicińską, Doris Lessing. Opowieści o życiu, kryminały rzadko. Za dużo ich miała na co dzień.

Nie wiemy, co się stało tej nocy. Czy pokłóciła się z 26-letnim synem?

Wiemy, że przyjechał do mieszkania o godz. 4.11 nad ranem.

To strzeżone osiedle, są ochroniarze, jest monitoring. Pomogło to jednak tylko w ustaleniu faktów.

O godz. 4.31 Przemek już wybiegał. Trzymał w ręku nóż, którym zaatakował przypadkowego przechodnia. Ten się uchylił, miał tylko rozciętą kurtkę.

Przemek uciekł swoim volvo, zderzył się z innym samochodem na al. Mickiewicza. Sterroryzował kierowcę jednego z aut pistoletem gazowym i uciekał dalej. Zderzył się potem jeszcze z autem terenowym, autobusem, a potem ze ścianą. Uciekał pieszo, gdy policjanci zatrzymali go na ul. Czarnowiejskiej około piątej rano. Był bardzo pobudzony. Miał we krwi promil alkoholu.

Przemek to był wychuchany jedynak, pupilek rodziny. Świetny uczeń, mama zawsze była z niego dumna

Nie mogła tam wejść

W sobotę nad ranem Lidię Jaryczkowską wyrwał ze snu telefon. Dzwonił wojewódzki komendant policji, nadinsp. Mariusz Dąbek. Powiedział, że jej przyjaciółka nie żyje.

- Nie wiedziałam, o co chodzi. Myślałam, że to jakiś wypadek samochodowy... - wspomina szefowa prokuratury.

Pojechała na oględziny miejsca zbrodni. Ale do pokoju, w którym leżała jej pokrwawiona przyjaciółka, nie była w stanie wejść. - Chciałam ją zapamiętać inaczej. Wesołą i uśmiechniętą - mówi.

Na miejsce zbrodni pojechał też prokurator z Prądnika Białego, potem z Prokuratury Okręgowej, biegli, technicy. Znali zamordowaną. Musieli jednak fachowo dokonać oględzin miejsca zbrodni.

Było makabryczne: pełno krwi, Anna Jedynak leżała na podłodze. Na ciele miała około 30 ran od noża.

I mimo, że Przemka złapano pół godziny po zabójstwie, do dziś niewiele wiadomo o przyczynach tragedii. Chłopak dostał zarzut zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem, siedzi w tymczasowym areszcie. Jak się dowiedzieliśmy nieoficjalnie, Prokuratura Apelacyjna, która prowadzi sprawę, będzie wnioskować o poddanie go obserwacji psychiatrycznej.

- Na razie nie komentujemy szerzej tej sprawy - ucina prok. Piotr Kosmaty, rzecznik apelacji.

Adwokat chłopaka, mec. Jan Olszewski, mówi tylko, że to wielka rodzinna tragedia. Wiemy, że 26-latek na razie nie sprecyzował, czy się przyznaje do winy czy nie.

Nikt się nie spodziewał

Przyjaciele i rodzina są w szoku. Nigdy w krakowskiej prokuraturze nie było podobnej sprawy. Nikt się tej śmierci nie spodziewał, nic na nią nie wskazywało. Oni, zawodowi śledczy, nie mogli nic przewidzieć, zapobiec... Czują bezsilność i żal.

Jacek Para: - Po raz pierwszy znaleźliśmy się po tej drugiej stronie. Nie tej, która przesłuchuje, tylko tej, która opłakuje zmarłą. Traumatyczne przeżycie.

Na pogrzeb w środę w Świętokrzyskiem pojechała liczna delegacja z Krakowa.

Lidia Jaryczkowska: Nie może do mnie dotrzeć, że jej nie ma. Pochowałam przyjaciółkę...

Kiedy układa teczki na swoim biurku, łapie się na tym, że to akta Ani. - Cały czas ją widzę, jak się tu kręci po gabinecie. Mam ją przed oczami - mówi prok. Jaryczkowska.

Dziś, razem z kolegami, o godz. 16 podczas mszy w kościele Bożego Ciała po raz drugi będzie żegnać zmarłą.

***
Anna Jedynak
Egzamin prokuratorski zdała w 1992 r. Potem pracowała w Prokuraturze Rejonowej w Podgórzu. W 2005 r. została tam szefową. Następnie trafiła do Prokuratury Okręgowej (m.in. wydział sądowy). Od 2010 roku była zastępcą prokuratora okręgowego (wydział sądowy i nadzoru). Zginęła 9 stycznia 2016 roku.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska