Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przedświątecznie...

Jerzy Stuhr
fot. archiwum
Okiem Jerzego Stuhra: Pragnąłbym dla nas wszystkich, abyśmy umieli wyzwolić się z fobii i nie bronili się histerią. Mniej kpiny, a więcej życzliwości

Zobacz także: Testujemy pierogi z kapustą i grzybami. Które najlepsze?

Za każdym razem, gdy kończy się grudzień, powstaje w człowieku bardzo szczególny nastrój: potrzeba zostawienia za sobą wszystkiego, co było złe lub nieprzydatne, i nadzieja, że coś, co nadchodzi, będzie lepsze i ważniejsze. Taki cykl, może mniej psychologiczny, a bardziej magiczny, daje jednak również możliwość podsumowania i oczekiwania. W tym tkwi też pewnie geneza życzeń dla siebie, dla bliskich, dla wszystkich… Czy Pan odczuwa takie wzajemne powiązanie tych emocji?

Oczywiście, ale zawsze, zanim sformułuję życzenia, staram się pogodzić "przyszłość' z "przeszłością". Nawet w niewielkim, codziennym zakresie. Właśnie podpisałem umowę z Wydawnictwem Literackim na tom różnych moich myśli - to "przyszłość". Miałby to być taki pamiętnik inteligenta, spisany w ostatnim roku - czyli "przeszłość".

To się we mnie narodziło tak nagle, w potrzebie nieustannego komentarza do rzeczywistości. Nie tyle nawet tej zewnętrznej, ile przefiltrowanej przez moje spojrzenie i przeżycia. Zwłaszcza tegoroczne. Na początku miałem taką potrzebę "dania świadectwa". Swoim poglądom, które już trochę zachodzą w cień, stają się de mode i na pierwszy rzut oka mogą się wręcz wydawać anachroniczne. A drugi bodziec, bardzo istotny, że mam poczucie zwolnienia się z czynnego uczestnictwa "w budowie życia kulturalnego tego kraju". Już nie chcę być robotnikiem Ministerstwa Kultury. Chcę być wolnym człowiekiem, który od czasu do czasu "da głos". Wystarczy mi. To się na pewno wiąże z wiekiem, ale u nas, w Europie, bardziej wiąże się to z szybkością zachodzących zmian, za którymi nieraz nie można nadążyć. I wtedy na pewno musi powstać pytanie, czy w ogóle trzeba się ścigać? Jestem akurat w takim momencie, gdy nie wiem, po co mam się ścigać. Może będzie lepiej, gdy coś napiszę lub powiem od siebie i chociaż nawet taka myśl miałaby być de mode, to przecież nieraz się zdarzało, że sporo ludzi podobnie myśli, ale nie uzewnętrznia tego, nie eksplikuje, a czytając czy słuchając cieszy się, że ktoś pomyślał podobnie. Dużo teraz rozmawiam z lekarzami i wiem, że oni się w tej niechęci do pogoni ze mną zgadzają. Taki jest w tej chwili mój "motor" w tych zapiskach. A ta świadomość istnienia ciągłych przemyśleń rodzi potrzebę prawdziwych życzeń dla nas wszystkich. Bo bardzo bym pragnął dla nas wszystkich, aby wokół naszych rodaków było… więcej światła. W najszerszym tego słowa znaczeniu. Żeby każdy, niejako programowo, mógł nieść przesłanie pozytywne. W każdym stanie kondycji - lepszym, gorszym.

Żebyśmy umieli zwrócić się na tę słoneczną stronę wzajemnych kontaktów. Na stronę pogody. Żeby naturalne było pytanie, co mogę zrobić, żeby chociaż po południu było lepiej? Co mogę zrobić, żeby jutro rano było lepiej niż dziś? Aby nie czekać, że ktoś zrobi to dla mnie i za mnie. Chciałbym wokół siebie zobaczyć takich ludzi na ulicy. Tak było np. we Włoszech, w latach 80. XX w. To był radosny, pozytywnie nastawiony kraj. Prosty. Brak mi tego. U nas to się często przeradza w powierzchowny i trochę schematyczny "hedonizm" konsumowania. A tu nie chodzi o radość zaplanowanej konsumpcji i uśmiech w stronę pełnej lodówki. To nie jest ta pogoda, o której mówię. Chodzi o pogodę życzliwości.
Życzyłbym sobie również… mniej kpiny. My teraz potrafimy ze wszystkiego kpić. Spójrzmy chociażby na ostatni "ogólnonarodowy" niby skandal, czyli na wystąpienie ministra Sikorskiego w Berlinie. Przeraża mnie, że wszyscy z niego kpią; ten stek kpin wyolbrzymiających zjawisko, nawet jacyś panowie zwołują konferencję, by powiedzieć, że będziemy, jak Indianie w rezerwacie. Przecież to był głos w dyskusji, jakaś propozycja, do której się można ustosunkować. Jakaż musi być w narodzie fobia prowincjonalizmu i strachu przed Europą, skoro jeden głos wywołuje aż takie reperkusje w kraju! A przecież tak zbierają się głosy, stanowiska, Europa sobie zbiera materiał, a tu nagle "zdrada narodowa", "jesteśmy sprzedani Niemcom", "Niepodległość zagrożona", "nie ma kraju"… Tego bym sobie życzył, abyśmy umieli się wyzwolić z fobii. I nie bronili się albo histerią, albo kpiną. Polakowi najlepiej wychodzi kpina. A najgorzej - autoironia. Więc życzmy sobie wzmocnienia czynnika autoironii, a obniżenia współczynnika kpiny. Takie bym miał życzenia.

Notowała Maria Malatyńska

Sylwester w Krakowie: sprawdź, gdzie możesz go spędzić i porównaj ceny!

Wybieramy najpiękniejszą sportsmenkę Małopolski! Weź udział w plebiscycie!

"Super pies, super kot"! Zobacz zwierzaki zgłoszone w plebiscycie i oddaj głos!

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska