22-letni Wąsek „rewelacyjnych” skoków w tym sezonie nie oddawał, ale prezentował formę na tyle dobrą i stabilną, by przy kryzysie pozostałych zawodników z kadry, wyprzedzić ich w olimpijskim rankingu. Zdał też w styczniu egzamin w konkursach drużynowych, debiutował tydzień temu w PŚ Bischofshofen, a w sobotę (15.01) w Zakopanem był najlepszy z czwórki Polaków.
Na Wielkiej Krokwi w drużynie skakał jako czwarty w ekipie, a ta rola przypisana jest dla lidera, wtedy w innych zespołach występują najlepsi na świecie. - Myślę, że liderem był Piotrek Żyła. Ale tak jest już ustalone, że on zawsze jest w pierwszej grupie, a ktoś w tej czwartej musiał „jechać”. Nie było z nami Dawida, Kamila, więc ja przejąłem pałeczkę - mówił Wąsek po sobotniej drużynówce, w której Polska zajęła 6. miejsce.
Trener naszej kadry Michał Doleżał chwalił skoczka. - Paweł wytrzymał presję. Dużo sił kosztował go Turniej Czterech Skoczni, także psychicznie, bo nie zapunktował. We wtorek podczas testów było to widać, że fizycznie nie jest ok. Skoki nie wyglądały źle. Pierwszy, na świeżości, można powiedzieć, że bardzo dobry, brakło bardzo mało. Dlatego wiedziałem, że odpuszczamy ten drugi skok, musimy u niego oszczędzać energię. Widać było w skokach startowych, że pozycja najazdowa jest trochę niżej, bo ta koordynacja mięśniowa nie jest w porządku, ale poradził sobie. Potrzebuje odpocząć i będzie skakać jeszcze lepiej - powiedział Czech.
Wcześniej w sobotę, podczas zaległej sesji treningowej, w jednej z serii Wąsek uzyskał drugi wynik, tylko za Ryoyu Kobayashim. - W środę na treningu skakało mi się dobrze. Dziś (sobota - przyp.) w serii próbnej skok był bardzo fajny. W konkursie było trochę strachu, nerwówki. Popełniłem błąd przy ruszaniu z belki, ten skok już nie był tak fajny. Tak czy siak, myślę, że dzień był na plus. Cieszę się, że w ogóle mogę tu być, bo zapowiadało, że będę ten konkurs oglądał z kanapy w domu - mówił.
Przed zawodami skoczkowie badani byli na obecność koronawirusa. Wąsek miał wynik pozytywny i w czwartek ogłoszono, że będzie wycofany z zawodów. Przy wyniku były pewne wątpliwości, więc nasza ekipa postanowiła sprawdzić ponownie. Dwa kolejne testy były już negatywne, więc Wąsek w piątek, w trybie ekspresowym, wrócił z Ustronia do Zakopanego.
- Bardzo byłem załamany. Długo czekałem na te konkursy, bo będą z kibicami. Widzieliśmy, że będzie świetna atmosfera, wielkie święto. Trochę nam tego brakowało, bo zawody w ostatnich tygodniach były bez nich - mówi Wąsek. - Akcja ratunkowa była, trenerzy stanęli na głowie. Gdy w piątek rano wsiadałem do samochodu, to jeszcze nie wiedziałem, czy wystartuję, nie było decyzji. Dopiero za Żywcem się dowiedziałem, że się udało. Teraz każdy test będzie wprowadzał nerwówkę. Już okazało się, że może dać fałszywy wynik.
Młody skoczek ma życiową szansę olimpijskiego występu. Nie zamierza jednak osiadać na laurach. - Trzeba popracować nad wyjściem z progu, bo czuję, że ta pierwsza faza lotu jest trochę „bez nart”, nie ma oporu. Myślę, że to jeszcze trzeba trochę potrenować - dodał.
Follow https://twitter.com/sportmalopolska