W ostatnim meczu fazy grupowej Polacy, aby myśleć o awansie do fazy play-off, musieli wygrać z Rosją, która ostatni raz przegrała na koniec stycznia... 2020 roku z Azerbejdżanem 3:4 w kwalifikacjach mistrzostw świata. Z kolei nasi kadrowicze musieli liczyć zwycięstwo Słowaków w meczu z Chorwacją.
Błażej Korczyński w podstawowej piątce na mecz z Rosją znów zamieszał i dokonał trzech zmian. W porównaniu do spotkania ze Słowacją (2:2) w wyjściowym składzie został kapitan Kubik i Solecki. Selekcjoner zmiany dokonał w bramce, do której wszedł najbardziej doświadczony zawodnik naszej kadry - Barłtłomiej Nawrat, a mającego problemy mięśniowe Hołego oraz Marka zastąpili Madziąg i Leszczak.
Polacy zaczęli mecz od wysokiego pressingu na Rosjanach. Rywale z kolei pokazywali się z dobrej strony przy stałych fragmentach gry, ale już w 3. minucie się pogubili i Marek mógł dać prowadzenie naszej reprezentacji. Później Rosjanie mocniej przycisnęli i sporo pracy miał Nawrat. Niestety w jednej z akcji Madziąg pozwolił odwrócić się grającemu na pozycji Piwota Sokolovovi i ten celnym strzałem pokonał naszego bramkarza. Podobnego gola Rosjanie zdobyli w meczu ze Słowacją.
Chwilę później wyrównać mógł Marek czy Leszczak. Mieliśmy swoje sytuacje, ale znowu brakowało skuteczności.
W drugich 10 minut pierwszej połowy Polacy zaczęli przeważać, lecz ponownie nie było odpowiedniego wykończenia. Selekcjoner Korczyński podczas jednej z przerw apelował o więcej wiary we własne umiejętności pod bramką rywala. Niestety po dobrym okresie naszej gry straciliśmy gola w najgorszym możliwym momencie, a jego autorem był Davidov w 16. minucie. Tym razem zabrakło asekuracji ze strony Mikołaja Zastawnika.
Rosjanie jeszcze w końcówce pierwszej połowy chcieli nas dobić na 3:0. Były na to sytuacje, ale sami mieli pięć fauli na koncie i po pierwszym wejściu na parkiet w tym spotkaniu faulowany był Patryk Hoły. Do przedłużonego rzutu karnego podszedł Sebastian Leszczak i dał nam gola kontaktowego.
Rosja miała kontrolę w ataku pozycyjnym, lecz momentami było widać, że rywale mają pewny awans z pierwszego miejsca w grupie i momentami zdejmowali nogę z gazu. W pierwszej połowie oddaliśmy 11 strzałów celnych na bramkę, ale strzeliliśmy tylko jednego gola - z przedłużonego rzutu karnego.
Już na początku drugiej części meczu Rosjanie podwyższyli na 3:1 po golu Chishkali. Polacy mogli szybko odpowiedzieć, ale Marek znów był nieskuteczny. Później rywale kontrolowali przebieg meczu, a my nie potrafiliśmy zamienić swoich okazji na gole. Kiedy znowu mieliśmy dobrą okazję z rzutu wolnego po strzale Leszczaka, szybką kontrę wyprowadzili goście i podwyższyli na 4:1. Rywale po tym golu złapali więcej luzu w grze, ale dalej pracowali na całej długości parkietu. W dalszej fazie meczu mieliśmy już akcje na jedną i drugą bramkę, ale to Rosjanie potrafili jeszcze podwyższyć na 5:1.
Niestety Polacy zawalili turniej w Holandii. Porażka w pierwszym meczu z Chorwacją (1:3), która była do pokonania, przekreśliła nasze szanse na awans. Najbardziej boleć może to, że Słowacy - najniżej notowana reprezentacja w naszej grupie w rankingu UEFA (16.) - potrafiła pokonać w ostatnim meczu Chorwację aż 5:3 i awansować do fazy play-off. Słowacy, którzy pierwszy raz w historii grali na imprezie tej rangi, dokonali tego, co my mieliśmy zrobić.
Euro kończymy z jednym punktem w grupie i na ostatnim miejscu z bilansem goli 4-10. Kadrowicze mogą być zawiedzeni, choć na ich tle na pewno błysnął futsalista zespołu Red Dragons Pniewy - Patryk Hoły - strzelec dwóch z czterech goli dla naszej kadry. Zabrakło nam pomysłu, solidności w defensywie, skuteczności pod bramką rywala i lepszych decyzji selekcjonera Korczyńskiego, który podczas powołań pominął kilku solidnych zawodników z naszej ligi.
Rosja - Polska 5:1 (2:1)
Gole: Anton Sokołow 6., Danił Dawydow 16., Iwan Cziszkała 22., 29., Iwan Miłowanow 37. - Sebastian Leszczak 20.
Polska: Bartłomiej Nawrat - Kubik, Madziąg, Solecki, Leszczak; Kałuża - Hoły, Śmiałkowski, Grubalski, Zastawnik, Lutecki, Kriezel,Marek, Wojciechowski.
