Dowiaduję się, że tak jak wtedy, także dziś są prawdziwi Polacy popierający partię i rząd, i ci gorszego sortu, zdrajcy, których finansują zagraniczne banki. Ciekawe, czy te same? To oni donoszą zagranicznym mediom o tym, co się dzieje w Polsce. Tylko nie wiem, czy to te same osoby, które o wydarzeniach w naszym kraju informowały rozgłośnie Wolna Europa i Głos Ameryki? Pamiętam, że wtedy domaganie się przez Zachód przestrzegania praw człowieka w Polsce było fałszowaniem przez nich rzeczywistości. Dziś dowiaduję się, że tym samym jest rezolucja Parlamentu Europejskiego i zalecenia Komisji Weneckiej.
Wtedy aktyw robotniczy domagał się srogiej kary dla zdrajców. Dziś w rządowych mediach słyszę, że należy przywrócić karę śmierci, by można było na nią skazać zdrajców, w tym Donalda Tuska, winnego zamachu na prezydenta Lecha Kaczyńskiego.
O tym, że za komuny podział na lepszych i gorszych Polaków dotyczył nie tylko żywych, ale i zmarłych, przypomniały mi relacje z obchodów rocznicy katastrofy smoleńskiej, podczas których o jednych mówiono, że polegli, a o innych, że zaledwie zginęli. Na które zaproszono rodziny ofiar wierzące w zamach, a zapomniano o istnieniu tych, które w to wątpią.
Dzięki TVP, która poinformowała, że szef MON tworzy oddziały Obrony Terytorialnej przypomniałem sobie, że w PRL istniały skoszarowane ekipy budowlane zwane jednostkami Obrony Terytorialnej Kraju. Tyle że OTK ministra Macierewicza mają nie tylko nas bronić. Mogą zostać wykorzystane do tłumienia antyrządowych demonstracji. Czyli znów będzie ZOMO, tylko lepiej uzbrojone.
Słucham reakcji obecnych polityków na to, że naszej suwerenności zagraża Zachód - identycznej jak sekretarzy PZPR. Nikomu nic do tego, co władza robi swoim obywatelom, jak ich traktuje, bo to wewnętrzna sprawa Polaków.
Znów słyszę, że najważniejsze jest wydobycie węgla, choć o rosnących długach kopalń cisza. Bowiem górnictwo należy bezwarunkowo wspierać. Nawet kosztem środowiska czy zmniejszenia dofinansowania do likwidacji pieców opalanych węglem. Dlatego już nie dziwią mnie sugestie, że nieszczęścia i porażki, jakie spotykają rządzącą partię, jak śmierć koni w Janowie czy pęknięta opona w prezydenckiej limuzynie, to jak 50 lat temu zamach na władzę lub jej autorytet.
Człowiek stara się wypchnąć z pamięci niemiłe wspomnienia. Na szczęście telewizyjny wehikuł czasu je odświeża. Warto z niego skorzystać, by nie mieć gorzkiego przebudzenia.