Wczoraj po godz. 14 specjalny autokar Przewozów Regionalnych czekał prawie pół godziny na opóźniony pociąg osobowy z Krakowa. Miał zabrać pasażerów w dalszą drogę do Piwnicznej, Muszyny i Krynicy. Ludzie taszczący bagaże dziwili się, po co przesiadka, skoro w telewizji widzieli ministra infrastruktury Cezarego Grabarczyka, jak otwiera nowy most kolejowy na Popradzie. Jeszcze bardziej zdziwiliby się, gdyby zobaczyli, że na trasę w dolinie Popradu pojechał pociąg pasażerski Przewozów Regionalnych, ale bez pasażerów. Podróżowali nim tylko dwaj maszyniści. Wieczorem wrócili też z pustym składem do Nowego Sącza. I tak ma być przez cały tydzień.
Sądecczyzna: śnieg jest, tylko narciarzy brak
Dyrekcja kolejowej spółki wyjaśnia zaskakującą sytuację przepisami. Jeżeli bowiem na danym szlaku maszynista nie prowadzi pociągu przez pół roku, to musi odbyć jazdy zapoznawcze. Jedną w dzień, drugą w nocy. Most, który Poprad zerwał 4 czerwca zeszłego roku, odbudowano dwa tygodnie za późno. Około 30 maszynistów musi teraz na nowo zdobyć uprawniania do jazdy za Poprad.
Przepisy pozwalają co prawda, aby maszynista prowadził pociąg "nieznanym" szlakiem, ale wtedy maksymalna prędkość nie może przekraczać 40 km/godz. - Dokonaliśmy symulacji takiej jazdy - mówi Ryszard Rębilas, dyrektor Małopolskich Przewozów Regionalnych. - Wyszło, że opóźnienie względem rozkładu wyniosłoby 63 minuty.
Polecamy w serwisie kryminalnamalopolska.pl: Nastolatek oblał się benzyną i podpalił!