„Przed podróżą spróbujmy odpowiedzieć sobie na pytania: Czy potrzebuję wykonać tę podróż? (w to miejsce, o tej porze?)”. Jeśli redakcja się przez noc nie przeniosła, to wiem, gdzie. W porze takiej, jak firma kazała. Ok, to było proste.
„Czy podróży nie da się zoptymalizować?”. Uuuu, zaczynają się schody. Znaczy mam wyjechać autem nocą, by uniknąć porannych korków? Dopchać się do już zatłoczonego autobusu? Wsiąść na rower kuriera, który akurat jedzie w tym samym kierunku z pizzą? Czy po prostu iść na piechotę? A najlepiej wystrzelić się rakietą bezpośrednio do biura.
„Czy nie pojechać gdzieś bliżej?”. Eeee, mogę iść na lody, ale nie wiem co na to mój szef.
„Czy nie wybrać innej pory? (poza szczytem komunikacyjnym)”. Zapytam, czy mogę pracować po godz. 21 z knajpy na Kazimierzu sącząc piwko.
„Czy można zrezygnować z samochodu? (pieszo, rowerem, autobusem, tramwajem, koleją)”. Aaaa, o to chodzi! Dlaczego dopiero w tym pytaniu? No mogę, rezygnuję, jak się da, jak tysiące krakowian, wiedząc, że utkną w korkach, ale, panowie urzędnicy, CZASEM_TO_JEST_TRUDNE!
„Czy muszę swoim samochodem czy mogę współdzielonym? (taxi, car-sharing, car-pooling – w efekcie więcej osób zmieści się w jednym aucie oraz będzie mniej zajętych miejsc postojowych).” Zapytam koleżanki z Olkusza, która codziennie dojeżdża do redakcji, czy nadłoży drogi i zgarnie mnie sprzed domu, tracąc czas w dodatkowych korkach po drodze.
Uparty krakowianinie, nie pytaj co miasto może zrobić dla Ciebie, tylko co Ty możesz zrobić dla miasta! Płacenie podatków to za mało. Ulice nie są z gumy, ale Ty bądź jak balonówka i dostosuj się!
