Pełnomocniczka wnioskodawczyni Kamila Ferenc powiedziała, że jej klienta domaga się zadośćuczynienia za przeprowadzenie w szpitalu rewizji.
- Chodzi też o zatrzymanie jej rzeczy osobistych i ograniczenie możliwości poruszania się, co uderzało w godność, intymność i poczucie bezpieczeństwa jej klientki - mówiła Kamila Ferenc.
Pełnomocnik komendanta miejskiej policji w Krakowie radca prawny Przemysław Jeziorek złożył wniosek o oddalenie wniosku pani Joanny.
W mojej ocenie nie doszło do zatrzymania pani Joanny i brak jest podstaw, aby zasądzić odszkodowanie - mówił radca prawny.
Mec Przemysław Jeziorek zaznaczył też, że "w wyniku przeprowadzonych przez Komendę Wojewódzką Policji w Krakowie czynności wyjaśniających nie stwierdzono przekroczenia uprawnień tudzież nieprawidłowości czy działania niezgodnego z prawem".
Na to mec. Ferenc Mec przekonywała, że nie potrzeba formalnego wniosku, żeby uznać, że do takiego zatrzymania doszło, a jej klientce ograniczono możliwość poruszania się.
Sąd odroczył do 1 października. Ma wówczas zostać odtworzony film z przebiegu działań policji w szpitalu, planowane na wtedy jest także przesłuchanie pani Joanny.
Historia Pani Joanny
Pani Joanna, niedługo po tym, jak dokonała aborcji farmakologicznej, zadzwoniła do swojej lekarki psychiatry. Powiedziała jej, że jest w złym stanie, czuje silny niepokój; powiedziała również, że wywołała poronienie. Psychiatra, lekarka z wieloletnim stażem, uznała - na podstawie słów pacjentki i znając jej historię - że istnieje poważne zagrożenie dla jej życia. Zadzwoniła na nr 112, gdzie zrelacjonowała, że dzwoni do niej pacjentka, którą leczy w poradni, "że właśnie chce popełnić samobójstwo".
Efektem telefonu lekarki było pojawienie się u pani Joanny ratowników medycznych, jak też policji. Kobietę przetransportowano do szpitala. Po badaniu ginekologicznym - jak relacjonuje pani Joanna - dwie policjantki nakazały się jej rozebrać, dokonano przeszukania. Wspomina, że czuła się upokorzona i była przerażona.
- Po przyjeździe do szpitala priorytetem było badanie pani Joanny. Trafiła do lekarzy specjalistów, była badana i dopiero po tym badaniu za zgodą lekarzy i w ich obecności dokonano przeszukania pani Joanny pod kątem zabezpieczenia telefonu, tylko i wyłącznie w celu uzyskania i zabezpieczenia informacji o tym, w jaki sposób doszło do zakupu tych medykamentów (wywołujących poronienie - red.) - tłumaczył podczas konferencji prasowej komendant główny policji gen. Jarosław Szymczyk.
Komendant Szymczyk oświadczył również, że głównym powodem działania policji było zgłoszenie dotyczące podejrzenia dokonania próby samobójczej.
