Stróżowska - newralgiczny punkt na mapie miasta. Zalewana przez pobliski potoczek, czasem nawet kilka razy w roku. W tym - dwukrotnie.
Burza nad miastem, interwencja pewna
Mieszkańcy mają powoli dość. Wody, które płyną z góry niosą wszystko co spotkają na drodze. Przykład na to mieliśmy w maju tego roku, potem na początku sierpnia.
- Na wysokości przepustu pod drogą wojewódzką dochodzi do spiętrzenia. Trzeba go udrożnić, pomóc ludziom w zabezpieczeniu domów, wypompować wodę z piwnic, posprzątać potem jezdnię z mułu rzecznego, który naniesie woda. Akcja trwa zwykle kilka godzin - mówi Dariusz Surmacz, oficer prasowy komendy straży pożarnej w Gorlicach.
Fachowo ów przepust nazywa się okularowym, z drugiej strony jest mostek w kierunku kirkutu. Bardzo nisko osadzony. Mieszkańcy mówią, że kiedyś można było przejechać pod nim wozem. - Koryto zmieniło się po regulacji potoku w połowie lat dziewięćdziesiątych - przypomina Jerzy Wojnarski, mieszkaniec miasta.
Łukasz Kosiba, inny z gorliczan wspomina: - Stróżowiankę pamiętam jako płynący w bądź co bądź gęstej zabudowie, ale jednak dziki potok, nad którym spędziłem dzieciństwo bawiąc się z kolegami z osiedla. W tych czasach koryto było szerokie, zmeandrowane i położone niżej. Spływ wody rozkładał się w czasie. Powodzie owszem były, ale zdecydowanie rzadziej i nie na taką skalę jak obecnie, przynajmniej tak to pamiętam. Potem koryto wyprostowano, wyłożono płytami, a dno podniesiono sporo wyżej - przypomina.
Zawiła jak Stróżowianka pomoc dla mieszkańców
Apeli o rozwiązanie problemu było już wiele. Wszystkie mają wspólny mianownik: pomóżcie nam! Otóż miasto tłumaczy się, że zarząd nad ciekami wodnymi mają dwie instytucje - Regionalny Zarząd Gospodarki Wodnej w Krakowie oraz Małopolski Zarząd Melioracji i Urządzeń Wodnych, a samorząd jest tylko w roli petenta. Chętnie chwali się załatwionymi sprawami z ciekami i zapewnia, że robi co może. Tyle, że w przypadku Stróżowianki, wygląda to tak, jak wygląda.
- Do poprawienia pozostało jeszcze bardzo wiele, ale mimo wszystko należy się cieszyć, że udało się przekonać zewnętrznych decydentów do wykonania w ostatnich latach kilku inwestycji, które poprawiają sytuację w tym zakresie - przekonywał ostatnio Jakub Krzyszycha, rzecznik urzędu.
Pisma wędrują, efektów nie widać
Stróżowska i Stróżowianka to bohaterowie wielu interpelacji radnych. Ostatnio Bogusława Lenarda, radnego powiatowego. Zaczęła się wędrówka pism, między innymi z powiatu do zarządu dróg w Krakowie, potem do RZGW. Zarząd Dróg Wojewódzkich w Krakowie w odpowiedzi tłumaczy techniczne zawiłości, a winą za zalewanie Stróżowskiej obarcza nie zbyt mały przekrój przepustu czy płytkie koryto, a brak odpływu z niego do potoku Stróżowianka.
- Różnica pomiędzy dnem wylotu z przepustu a dnem potoku wynosi 60 centymetrów. Skutkiem tego przy podniesionym stanie wód potoku Stróżowianka odpływ z przepustu jest blokowany - wyjaśnia Grażyna Krok, zastępca dyrektora do spraw utrzymania. Lekiem ma być regulacja potoku tak, by wyeliminować cofkę.
Kolejne urzędnicze obietnice
Bezsilni mieszkańcy Stróżowskiej wystosowali kolejne pismo. Tym razem do RZGW w Krakowie. Przedstawiciele instytucji byli na miejscu, rozmawiali z ludźmi. I na razie tyle.
- Regionalny Zarząd Gospodarki Wodnej zobowiązał się jeszcze w tym roku do odmulenia fragmentów Stróżowianki, a pod koniec roku będzie opracowywana całościowa koncepcja uregulowania sytuacji w tym rejonie. Zarząd Dróg zobowiązał się natomiast do poprawy zjazdu do posesji znajdującej się przy skrzyżowaniu Stróżowskiej i Stawiska, oraz do zmiany przykanalików przy kilku posesjach poinformował nas Krzyszycha, po spotkaniu przedstawicieli RZGW, zarządu dróg z władzami miasta.
Trudno oprzeć się wrażeniu, że to dosyć połowiczne rozwiązania. Niestety, tymczasowe. - Należałoby szukać możliwości akumulowania wody w dopływach, tworzenia polderów i małej retencji - sugeruje Kosiba. W przyrodzie nic nie ginie - jeśli wodzie coś zabieramy ona zabiera w innym miejscu. - Rozumieją to od dawna kraje Europy powszechnie renaturalizując rzeki i nie dopuszczając do zabudowy terenów zalewowych, my do tego jeszcze nie dojrzeliśmy - dodaje na koniec.