Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tajemnice objawień Pięknej Pani z Wiktorówek

Redakcja
Do sanktuarium trzeba dojść górskim szlakiem, godzinę pod górę, na Rusinową polanę, a potem prosto. Trafiają tu tylko ci, którzy chcą i wiedzą, że takie miejsce istnieje
Do sanktuarium trzeba dojść górskim szlakiem, godzinę pod górę, na Rusinową polanę, a potem prosto. Trafiają tu tylko ci, którzy chcą i wiedzą, że takie miejsce istnieje archiwum
Dominikanie opiekują się Sanktuarium Matki Bożej Jaworzyńskiej, ale nie chcą rozgłosu. Nazywają to miejsce "sanktuarium w krzakach". Bo tu cisza, spokój, park narodowy. Tłumy jak w Fatimie są im niepotrzebne. Ale jest jeszcze jedna przyczyna. Bo Marysia, która Maryję zobaczyła, jest kiepską kandydatką na świętą. Może dlatego, że Matki Bożej nie posłuchała - pisze Marta Paluch.

Sanktuarium Matki Bożej Jaworzyńskiej na Wiktorówkach leży na uboczu i ani mu się śni, by przyjmować pielgrzymów jak Lourdes czy Fatima. A jednak to tutaj, w Tatrach, Marysia pasterka zobaczyła Matkę Bożą. Zobaczyła, a potem miały miejsce cuda. To dlaczego niewiele osób o tym wie?

Staszkowy cud
Babka Józefa przychodziła na Wiktorówki często - a to pogadać, a to pomodlić się z braciszkami. Wnosiła zakonnikom, zimą często zakopanym w śniegu, mnóstwo radości. Pewnego dnia przyszła zapłakana. Jej syn, Staszek, w Chicago umierał na raka płuc.

Potem ten Staszek przyjechał. Po to, żeby - jak mówił - pożegnać się, pozamykać swoje ziemskie sprawy. Był piękny upalny sierpień 2010 roku, a on się na śmierć szykował. Przerzuty miał w całym ciele, lekarze mówili: stan terminalny, niepodlegający już leczeniu. Z zakonnikiem Marcinem posiedzieli, popłakali, powspominali.

O. Marcinowi nawet do głowy nie przyszło, żeby się modlić o zdrowie, tak z nim źle było. Modlił się tylko, żeby za życie Staszka, dobre i ciekawe, podziękować. Staszek jeszcze się wody z cudownego źródełka napił.
A potem poleciał do USA umierać.

Jeszcze na początku września zadzwonił do ojca Marcina:
- Ojcze, ni ma!
- Czego ni ma?
- No, raka ni ma! - wykrzyczał szczęśliwy Staszek.

Wszystko się cofnęło, ani śladu przerzutów. Staszek żyje do dziś, choć jest już po siedemdziesiątce i zdrowie nie to co kiedyś. Ale rak nie wrócił.

Ojciec Marcin, choć twardo stąpający po ziemi, uznał to za prawdziwy cud. Nie potrzeba do niego dokumentów ani oficjalnego uznania. On to na własne oczy widział. Matka Boska Jaworzyńska z Wiktorówek pomogła.
Ludzie z okolicy od dawna wierzyli, że ona, razem z cudowną wodą ze źródełka sanktuarium, na wiele rzeczy pomaga.
Wszystko zaczęło się od starej Marii Budz zwanej Wnękulą z Bukowiny Tatrzańskiej. Chociaż nie, jeszcze wcześniej - od Marysi, której się ta Matka Boża ukazała.

Marysia i owce
Marysia Murzańska z Gronia, wsi koło Bukowiny Tatrzańskiej, miała trzynaścioro rodzeństwa, była jedną z najmłodszych. Rodzice wypożyczyli ją do wypasania owiec na Rusinowej Polanie. Robota łatwa, trzeba tylko z bydlątkami być i umieć je zawrócić w razie czego.

Na Rusinowej szałasów pasterskich stało kilkanaście. Pewnego dnia w lecie 1860 r., musiało to być w sierpniu lub wrześniu, Marysia pasła owce na polanie. Wtedy tak się zdarza, że mgła spada nagle, człowiek wyciąga rękę i jakby w mleko wsadził, widzi ją tylko do łokcia.

Stało się prawie ciemno. Marysia zajęta czymś w szałasie spostrzegła nagle, że jej owce gdzieś się oddaliły. Zatrwożyła się bardzo, jak je teraz odnajdzie. Porwała różaniec do ręki i biegła żywo w las, wołając: Matko Najświętsza, gdzie moje owieczki? Rozchylając gałęzie i spiesząc coraz dalej, weszła w środek lasu i nagle zobaczyła wśród gałęzi na drzewie Jaśniejącą Postać Pięknej Pani. Przelękła się i zamilkła, dopiero po pewnej chwili przywitała zjawisko pozdrowieniem:

- Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Maryja przemówiła do niej:
- Chwalisz Boga, boś się przelękła, ale trzeba to czynić i często dodawać: I Maryja Matka Jego! Nie bój się o owieczki, one ci się zaraz znajdą. Opuść tę polanę, to miejsce dla ciebie nieodpowiednie. Powiedz ludziom, niech się poprawią i czynią pokutę, bo inaczej przyjdą na nich kary. Obrażają Boga, mego Syna po lasach, to te lasy utracą (…).

Tak opisał to spotkanie ksiądz Błażej Łaciak z Bukowiny Tatrzańskiej w swoim pamiętniku. - Są tu spełnione wszystkie trzy warunki objawienia, podobnie jak w Fatimie i Lourdes - wyjaśnia dziś ojciec Marcin Dąbkowicz, dominikanin, jeden z dwóch zakonników żyjących w sanktuarium na Wiktorówkach.

Pierwszy warunek: spotkanie z Maryją. Drugi: przekaz indywidualny. I trzeci: przekaz zewnętrzny, do ludzi. Niedługo po tym, jak Marysia Matkę Boską zobaczyła, znalazła owieczki mocno w kierdel zbite. Ale z polany nie zeszła, jak jej Matka Boska kazała. Została tam na swoje własne nieszczęście. - Marysia wstydziła się też opowiadać o tym, co ją spotkało. Pierwszy te historie usłyszał Wojciech Łukaszczyk z Murzasichla, pasterz księdza Kosakiewicza - mówi ojciec Marcin.

To właśnie pasterz przybił do smreka, gdzie ukazała się Maryja, święty obrazek. Potem zamieniono go na rzeźbioną figurkę Królowej Tatr (dziś znajduje się w kaplicy leżącego kilkadziesiąt metrów dalej sanktuarium).
Ale Marysia, może dlatego, że Maryi nie posłuchała, nie miała szczęśliwego życia.

- Dwa lata po objawieniu urodziła martwe, nieślubne dziecko. Nie wiemy, kto był ojcem. Miała 16 lat - opowiada ojciec Marcin.
Wielu ludzi, do których dotarła wieść o jej widzeniu, brało ją za wariatkę. Nic dziwnego, że sama niezbyt to rozgłaszała. W wieku 26 lat Marysia, która wróciła do Gronia, zaszła w kolejną nieślubną ciążę z miejscowym góralem. Dziecko umarło kilka dni po porodzie. Ona sama kilka dni później.

Nogi Wnękuli

Ale do Matki Bożej Jaworzyńskiej ludzie z okolicy coraz częściej przychodzili. Modlili się, o zdrowie prosili.
A kiedy już Wnękuli władzę w nogach przywróciło, napływały tam coraz większe tłumy.

A było to tak:
Maria Budz Wnękula z Bukowiny Tatrzańskiej leżała sparaliżowana od pasa w dół po ciężkim porodzie. I pewnej nocy w 1910 roku przyśniła jej się Matka Boża, która mówi: - Odkop źródło obok smreka, tam jest woda.
Wnękula obudziła się i wybuchła śmiechem. - Opowiedziała o wszystkim mężowi, który stwierdził jednak, że nie trzeba się śmiać, tylko nakaz Maryi spełnić. Kazał żonie wytłumaczyć, gdzie ma się znajdować to źródełko, poszedł tam i dokopał się do niego. A kiedy dał żonie pić, wstała o własnych nogach - opowiada o. Marcin.

W 1910 roku ludzie po raz pierwszy poszli na pielgrzymkę do Matki Bożej Jaworzyńskiej, kiedy groziła im powódź i głód. A potem w następnych latach. Zaczęli wierzyć, że woda ze źródełka ma cudowną uzdrawiającą moc.

Ksiądz Łaciak, z początku nieufny, w końcu zaczął namawiać mieszkańców na budowę kaplicy na Jaworzynie Rusinowej, wysłał również w tej sprawie pismo do krakowskiej kurii.

Trzy tysiące ludzi na kaplicę się złożyło, a w 1932 roku odprawiono w niej pierwszą mszę. Gdy została zniszczona przez śnieżną burzę, kolejną, solidniejszą, postawił kolejny proboszcz z Bukowiny, ks. Stanisław Fox.
Mieszkańcy wierzyli, że Królowa Tatr ich chroni.

Na przykład wtedy, gdy Niemcy w styczniu 1945 roku zrzucali bomby na okoliczne wioski, nad Bukowiną zaległa taka mgła, że nie mogli trafić. Jedna bomba spadła tylko pod Wierchem Rusińskim.

"Ludzie mówią, że to jest szczególniejsza łaska Boża i że nam tę łaskę wyprosiła Najświętsza Panienka Jaworzyńska, którą mamy w tutejszym kościele, a do której mają wielkie nabożeństwo" - opisywał proboszcz Fox.

Ciche miejsce
Kult Matki Bożej Jaworzyńskiej do dziś jest żywy. Do źródełka przychodzą ludzie, którzy liczą, że ich uzdrowi, da powodzenie w życiu, w miłości. Ale tłumów tutaj nie ma. I zakonnicy wcale o to nie zabiegają. - Miejsce ciche, park narodowy. A i sama postać Marysi daleka od świętości - wyłuszcza ojciec Marcin. Poza tym nawet wśród duchownych są tacy, którzy nie wierzą w jej objawienia.

Ale ludzie wiedzą swoje i mówią o cudach. Różnych. Takich jak ten uzdrowienia Staszka z raka. Ale też o innych, mniejszych.
A to ktoś wrócił do Kościoła, a to ktoś inny przestał pić, a to znowu przestał żonę zdradzać albo zrezygnował z pracy, która go wysysała i poświęcił czas dzieciom. Ojciec Marcin przyznaje też, że spowiedzi tu więcej niż gdzie indziej. Są i takie, kiedy ktoś się z całego życia spowiada.

- Mamy pozwolenie na kult w diecezji. Ale nie dążymy do tego, by udokumentować cuda czy starać się o uznanie objawienia Matki Bożej Jaworzyńskiej przez Rzym. Mamy kameralne sanktuarium, nie chcemy rozgłosu. Żartujemy, że to "sanktuarium w krzakach". Ale cenimy sobie autentyczność. Każdy po wspinaczce do nas jest tak samo spocony, zmęczony, nic nie udaje. Tak jest dobrze - kwituje o. Marcin.

Bóg na co dzień
Choć postać Matki Bożej nieco przyćmiła pamięć o Marysi pasterce, zdaniem o. Marcina ona jest dobrym przykładem na to, jak Bóg może nam pomagać w prozaicznych nawet czynnościach. Jak blisko i na co dzień, tak zupełnie zwyczajnie, potrafi z nami być.

Szkoda tylko, że smrek usechł. Pobożni ludzie nie chcieli go dotykać rękami, bo tam Matka Boża się ukazała. Ale każdy chciał uszczknąć choć trochę tej świętości i rychło drzewo zostało bez kory, zupełnie łyse, aż całe zmarniało…

*Cytaty z książki ks. Władysława Pasternaka "Zarys dziejów kościołów i parafii w Bukowinie Tatrzańskiej".

***

Sanktuarium Matki Bożej Jaworzyńskiej Królowej Tatr na Wiktorówkach

Obecna kaplica została poświęcona w 1936 r. Wcześniej na jej miejscu stał m.in. szałas, a jeszcze wcześniej - obrazek Matki Bożej przybity do drzewa. W czasie II wojny drewniana figura MB Jaworzyńskiej została przeniesiona do Bukowiny. Powróciła na swoje miejsce w 1945 r. W 1957 krakowska kuria utworzyła tu ośrodek duszpasterski, nad którym czuwali oo. marianie. Od 1959 r. są tu dominikanie. Mieściła się tu również placówka TOPR. Dziś nie ma stałego ratownika TOPR, ale zakonnicy (w sanktuarium są dwaj) są przeszkoleni w akcjach ratowniczych i mają podstawowy sprzęt.

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska