Doniesienie w sprawie sklepu, który reklamuje się jako miejsce, gdzie można kupić wszystko po 2, 4, 6 złotych "i nie tylko" złożyła kilka miesięcy temu tarnowska Izba Rzemieślnicza, która prowadzi własną szkołę ponadgimnazjalną. Wraz z powstaniem sklepu nauczyciele zaczęli zauważać u niektórych uczniów dziwne objawy: problemy z zachowaniem równowagi, logicznym myśleniem, nadmierną pobudliwością. Podejrzewali, że źródło niespotykanych wcześniej problemów tkwi w oferowanym w sklepie asortymencie. Przekonywali prokuraturę, że pod legalnym szyldem oferowane są w nim groźne dla zdrowia środki psychoaktywne.
- W postępowaniu sprawdzaliśmy, czy doszło do sprowadzenia niebezpieczeństwa dla zdrowia i życia wielu osób. Śledczy przesłuchali mnóstwo świadków i klientów sklepu, którzy sięgali po oferowany w nim towar. Nie stwierdzili jednak w prowadzonej przez niego działalności znamion czynu zabronionego - wyjaśnia Elżbieta Potoczek-Bara, rzeczniczka tarnowskiej prokuratury.
Powołany przez prokuraturę biegły stwierdził, że spośród przebadanych przez niego osób, które korzystały z oferowanych w sklepie tzw. produktów kolekcjonerskich, tylko w jednym przypadku mogło dojść do rozstroju zdrowia o charakterze lekkim. - To za mało, aby postawić komuś zarzuty - twierdzi Potoczek-Bara.
Właściciele sklepu potwierdzili wprawdzie, że mają w ofercie produkty zawierające szkodliwe dla zdrowia substancje, ale tłumaczyli, że na każdym z nich umieszczona jest stosowna informacja o tym, że nie są one przeznaczone do spożycia. - Kupujący mieli być o tym również informowani ustnie przez sprzedawców - twierdzi Potoczek-Bara.
- Normalnie ręce opadają. My zawiadamiamy organy ścigania, żeby zrobili coś z tym świństwem, bo dzieci nam wyniszcza, a oni nie widzą w tym nic złego. W Polsce nie ma prawa - irytuje się Franciszek Uszko, dyrektor Izby Rzemieślniczej.
- Policja i straż miejska wielokrotnie tamtędy przejeżdżają. Mijają kilkunastoosobowe grupy młodych ludzi, praktycznie już ćpunów, bo duża część z nich to stali bywalcy i... bez reakcji - pisze anonimowo tarnowianin na lokalnym forum internetowym. - Czasami spiszą kogoś i wlepią mandat za spożywanie napojów alkoholowych w miejscu publicznym. A młodzież legalnie, w świetle prawa, ćpa w pobliskich krzakach i przy torach kolejowych w pobliżu wiaduktu... Gratulacje dla tych, którzy stanowią tak dziurawe prawo, że nie pozwala na jakąkolwiek stanowczą reakcję.
- To miejsce jest stale pod kontrolą policji. Nasze patrole pojawiają się tam regularnie i legitymują tych, którzy zachowują się nagannie - twierdzi Paulina Stypka z tarnowskiej komendy.
Sklep często odwiedzają także inspektorzy sanepidu, choć ich dotychczasowe kontrole nie skutkowały nakazem zamknięcia. - W lipcu zarekwirowaliśmy kolejną partię towaru i przekazaliśmy ją do wojewódzkiej stacji w Krakowie, ponieważ my nie mamy pieniędzy na tego typu kosztowne badania - mówi Roman Bartuś, dyrektor tarnowskiego sanepidu.
Środki zastępcze
To oficjalne określenie tak zwanych dopalaczy, czyli substytutu narkotyków.
Chodzi o produkty zawierające substancje psychoaktywne, których nie obejmuje lista środków zakazanych w ustawie o przeciwdziałaniu narkomanii. Tego typu asortyment występuje w suszu i kadzidełkach pochodzenia roślinnego, tabletkach, proszkach i małych pigułkach. Dopalacze zostały określone mianem środków zastępczych po zmianach przepisów w 2010 roku. Od tamtej pory obrót nimi jest zakazany. Za złamanie przepisów sanepid może nakładać na sprzedawców kary od 20 tys. zł do nawet miliona zł. Już jednorazowe wzięcie substancji psychoaktywnej może doprowadzić do poważnych powikłań zdrowotnych, zwłaszcza u młodych ludzi.
CO TY WIESZ O WIŚLE? CO TY WIESZ O CRACOVII? WEŹ UDZIAŁ W QUIZIE!"
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!