Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tatry. Niebezpiecznie w górach. Lawiny mogą schodzić nawet na drodze do Morskiego Oka!

Łukasz Bobek
Łukasz Bobek
Obecnie nawet szlak prowadzący nad Morskie Oko jest zagrożony lawinami
Obecnie nawet szlak prowadzący nad Morskie Oko jest zagrożony lawinami Marcin Szkodziński
Sytuacja w Tatrach robi się coraz gorsza. Mamy trzeci stopień zagrożenia lawinowego. Tymczasem śnieg nadal sypie i do tego wieje silny wiatr. To oznacza, że zagrożenie lawinowe może wzrosnąć. Dlatego TOPR odradza wyjścia powyżej górnej granicy lasu, a także do… Morskiego Oka. Najpopularniejszy szlak w polskich Tatrach jest bowiem zagrożony zejściem dużych lawin.

Lawinowa trójka to praktycznie przedostatni stopień zagrożenia lawinowego, jaki może wystąpić w Tatrach. Bo choć skala ma pięć stopni, ostatni stopień występuję w regionach alpejskich, gdzie lawiny mogą zagrozić osadom ludzkim, czy trakcjom kolejowym. TOPR ostrzega, że w związku z utrzymującymi się opadami śniegu wraz z mocnym wiatrem, sytuacja lawinowa w Tatrach nadal będzie się pogarszała. - Apelujemy o zaniechanie działalności górskiej powyżej górnej granicy lasu – mówią ratownicy TOPR.

I odradzają nawet wyprawę do Morskiego Oka. Ten bowiem popularny szlak dla rodzin z dziećmi, zimą może być śmiertelnie niebezpieczny.

Morskie Oko i lawiny

- Przy obecnych warunkach droga do Morskiego Oka rzeczywiście może być niebezpieczna. Są tam trzy takie niebezpieczne punkty, gdzie mogą schodzić lawiny – wyjaśnia Tomasz Zając z Tatrzańskiego Parku Narodowego.

Pierwszy to Siwarny Żleb niedaleko Wodogrzmotów Mickiewicza. Przecina on szlak. Przy obecnych warunkach może zjechać tam lawina. - W przeszłości zeszła tam duża lawina, która zniszczyła mostek w okolicach Wodogrzmotów Mickiewicza – mówi Tomasz Zając.

Drugiej miejsce znajduje się ok. 150-200 metrów za Włosienicą – w stronę Morskiego Oka. To słynny Żleb Żandarmerii. Tam w przeszłości wielokrotnie schodziły lawiny. Zresztą stąd jego nazwa. Na początku XX wieku w tym miejscu znajdowały się strażnice żandarmów. Dwukrotnie punkty te zostały zmiecione przez lawiny.

W 1982 roku lawina w tym miejscu porwała uczestników wycieczki. Była to potężna lawina, która wjechała nawet na stoki po przeciwnej stronie doliny. Wówczas lawinisko przeszukiwało ok. 100 osób – ratowników TOPR i pracowników parku narodowego. Śnieg zabił jedną dziewczynę. Według informacji od ratowników TOPR, lawina przeniosła ją o ok. 100 metrów od drogi, a następnie przerzuciła 30 metrów w powietrzu.

Niebezpiecznie jest także nad samym Morskim Okiem. Chodzi o teren przed schroniskiem, gdzie przed rokiem zeszła potężna lawina z Marchwicznego Żlebu. Całe szczęście nikogo wówczas w tym miejscu nie było. Dzień wcześniej, gdy była ładna pogoda spacerowało tam kilkadziesiąt osób.

- To była potężna lawina. Jej siła była tam ogromna, że sam jej podmuch przesunął dużego landrovera ratowników TOPR o kilka metrów – mówi Tomasz Zając.

Na drodze do Morskiego Oka są specjalne oznaczenia informujące o niebezpiecznych miejscach. Wędrujący nie powinni się tam zatrzymywać. - Tymczasem robią wręcz odwrotnie. Traktują to jaki punkt widokowy, robią zdjęcia, stoją. A jest to po prostu niebezpieczne – mówi Tomasz Zając.

Dolina Roztoka i Pięć Stawów

Jednak nie tylko Morskie Oko jest obecnie niebezpieczne. Są także i inne na pozór łatwe i przyjemne szlaki, które przy lawinowej trójce mogą być bardzo niebezpieczne.

- Na pewno przejście Doliną Roztoki, która latem jest popularna, w zimie jest niebezpieczne. To wąska dolina, która ma bardzo strome zbocza. Jest tam kilkanaście żlebów, gdzie w tych warunkach mogą schodzić lawiny samoistnie. Często bywa tak, że przy trzecim albo czwartym stopniu zagrożenia lawinowego schronisko w tej dolinie jest odcięte od świata przez kilka dni – mówi Tomasz Zając. Nie wybierajmy się także do Doliny Pięciu Stawów Polskich.

Szlak na Halę Gąsienicową

Przy obecnych warunkach niebezpieczny może okazać się także szlak na Halę Gąsienicową przez Boczań. - W górnej części za tzw. diabełkiem jest trawers, z którego w niekorzystnych warunkach mogą schodzić lawiny – ostrzega Tomasz Zając.

Także podejścia na halę przez Dolinę Jaworzynki może być niebezpieczne. Są tam przynajmniej dwa żleby, skąd mogą zejść lawiny.

- Niebezpiecznie może być także w popularnych bardzo dolinach Kościeliskiej i Chochołowskiej. Tam również zdarzało się, że schodziły spore lawiny o ograniczonych rozmiarach jeśli chodzi o szerokość. Gdy jednak staniemy na jej torze, może nas zmieść. Lawiny mogą tam sięgnąć szlaku – mówi Zając.

Narciarze na Kasprowym – uważacie

Przy lawinowego trójce niebezpiecznie może być w rejonie tras zjazdowych w Dolinie Goryczkowej. Tam przed rokiem z Pośredniego Goryczkowego zjechała lawina, która sięgnęła niemal trasy zjazdowej. Dlatego służby często wygradzają ten rejon specjalnymi fladrami – by narciarze tam nie szusowali.

Obecnie TOPR apeluje do szusujących, by pozostawali wyłącznie w obszarze przygotowanych tras narciarskich.

Co zrobić gdy porwie nas lawina?

Nie ma jednoznacznej i 100-procentowo skutecznej metody co robić gdy lawina nas już porwie. Są jednak pewne działania, które możemy podjąć, które mogą dać nam większe szanse na przeżycie.

Przede wszystkim musimy próbować wyskoczyć poza tor zjazdu lawiny, a gdy to się nie uda - walczyć o to, by utrzymać się na powierzchni lawiny. Niektórzy rekomendują, by poruszać się w trakcie zejścia lawiny ruchami pływackimi. Powinniśmy także odrzucić plecak – o ile to nie jest plecak lawinowy. Eksperci w ogóle zalecają, by wchodząc na teren zagrożony lawinami odpiąć biodrowe i piersiowe pasy plecaka. Jeśli mamy plecak lawinowy, w momencie gdy suniemy z lawiną, powinniśmy do uruchomić.

Niektórzy radzą, że gdy próby wydostania nie powiodą się, powinniśmy przygotować sobie przestrzeń do oddychania pod śniegiem – poprzez ustawienie ramion przed klatkę piersiową, a dłoni przed twarzą. Bo gdy już zostaniemy zasypani, niewiele więcej możemy zrobić niż czekać na ratunek. A czym więcej mamy powietrza, tym nasze szanse są większe.

Gdy jesteśmy już pod śniegiem, pozostaje nam jedynie czekać na ratunek. A ten może być skuteczniejszy, jeśli my i osoby nas poszukujące posiadają przy sobie tzw. zestaw lawinowy – sondę, łopatę i detektor lawinowy. Musi to być kompletny zestaw dla każdego uczestnika wyprawy.

Pomoc towarzysza wyprawy jest o tyle istotna, że dotarcie na miejsce służb ratunkowych – nawet, gdy jest piękna pogoda i działa śmigłowiec – zajmie min. 20-25 minut, albo i dłużej. Tymczasem według badań osoba zasypana przez śnieg na ok. 80 proc. szans na przeżycie jeśli zostanie odkopana w przeciągu 15-18 minut. Potem jej szansa na przeżycie drastycznie spadają.

Dlatego tak ważna jest szybka reakcja współtowarzyszy osoby porwanej, albo świadków wypadku lawinowego. Gdy mają zestaw lawinowy, najpierw uruchamiają detektor (ustawiony na odbieranie sygnału) i szukają na lawinisku miejsca, gdzie jest sygnał detektora osoby zasypanej. Po zlokalizowaniu miejsca następnie używany sondy, by namierzyć zasypanego pod śniegiem. Gdy to się uda, zabieramy się za odkopywanie.

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska