Czy po tym, jak w poprzednim sezonie Cracovia zdobyła Puchar Polski miał pan jakieś oczekiwania wobec zespołu w kolejnych rozgrywkach?
Każdy miał nadzieje tym bardziej, że mówiono, że Cracovia gra o mistrza, broni pucharu i wzmacnia się. Tak było bezpośrednio po tamtym sezonie, potem pojawiły się zapewnienia, że będzie ogrywać młodzież. Nauczony wieloletnim stażem kibicowskim z dystansem na to patrzyłem, ale skoro ludzie rządzący Cracovią obiecują, to wsłuchiwałem się w to mocno. Jestem więc mocno zawiedziony. Żadna obietnica się nie spełniła. Transfery, oprócz pozyskania Niemczyckiego, który już w Cracovii był już wcześniej, były nieudane. Niemczycki „wypalił”. W tak młodym wieku grał regularnie, choć w najważniejszym momencie zaczął bronić Hrosso i była różnica. Pod względem wyników, nie umiejętności. Karol jest młodym zawodnikiem, zobaczymy, jak się będzie umiał znaleźć w kolejnych rozgrywkach.
Cracovia zaczynała sezon z minus pięcioma punktami i trener Probierz przez cały sezon to podkreślał. Uważa pan, że była to główna przeszkoda w osiągnięciu satysfakcjonującego wyniku?
A w ilu meczach zespół odrobił tę stratę? W trzech. To można było mówić do momentu, w którym drużyna nie złapała kontaktu z zespołami ją wyprzedzającymi. A potem to był „odgrzewany kotlet”. Nie wiem, czy mówienie o tym nie wpływało destrukcyjnie, jak samospełniająca się przepowiednia. Pamiętam jak Jagiellonia trenera Probierza miała do odrobienia minus 10 i zrobiła to. A teraz, przy jednej spadającej drużynie minus 5 punktów nie było głównym powodem tego, by skończyć sezon na takim miejscu jakie było (14. - przyp.).
Poruszył pan kwestię transferów. W ciągu całego sezonu do Cracovii przyszło dziesięciu zawodników. Największe rozczarowanie?
Niestety, ale Alvarez. Było głośno mówione, że to rewelacyjny zawodnik, obserwowany, że będzie wzmocnieniem. Nie ocenia się transferów przed sezonem, ale teraz to już można. I trzeba stwierdzić, że to był niewypał. Zawodnik strzelił dwie bramki. Vestenicky zagrał trzy razy mniej minut niż on i też zdobył dwa gole. Gdyby dostał tyle szans co on, strzeliłby więcej. Drugie miejsce na liście rozczarowań zajmuje Rivaldinho, z tym że ja nie spodziewałem się niczego po nim. Nie wiem czy Rubio, który też nic nie pokazuje, nie wyglądałby lepiej od niego?
Czy był jakiś transfer udany, oprócz Niemczyckiego?
Najlepiej wyglądał Rocha. Umie grać w piłkę, jest doświadczony, nie traci piłek, nie wybija ich na oślep. Skoro kupuje się zawodnika zza granicy, to musi być lepszy od Polaków. A z tym było słabo. Wiele zespołów pozyskiwało zawodników z Polski i ja bym tak wolał. Żaden z pozostałych piłkarzy nie wniósł wiele. Usprawiedliwiam trochę Fiolicia, bo nie grał na swojej pozycji, czyli na „10”, na skrzydle wyglądał słabo. Zresztą zawodników „rzucanych” po innych pozycjach było wielu. Wiceprezes Probierz mówił, że nie są potrzebni skrzydłowi, tymczasem największe dziury to były właśnie skrzydła. Gorszy sezon miał Sergiu Hanca, nie liczę już Mateusza Wdowiaka, bo perturbacje z jego odejściem ciągnęły się długo. A grało na boku pomocy wielu – oprócz Filocia, także van Amersfoort, Thiago, Piszczek, Strózik, Siplak, Zaucha, Kosecki. Było więc wiele prób, poszukiwań. Widać, jaką różnicę na tej pozycji robią np. w Rakowie Cebula, Kun, Wdowiak. Największe potrzeby są w ataku i właśnie na skrzydłach.
Cracovia ściągała zawodników ze spadkowicza, Korony Kielce, Gardawskiego i Marqueza. Czy to jest dobra metoda?
Cracovia raczej sprowadzała zawodników, a nie kupowała. Szukała zawodników, którym kończą się umowy. Marquez zagrał dobrze kilka meczów. Transfery ze spadkowiczów rzadko są udane. Akurat z Korony można było „wyciągnąć” Cebulę i Kovacevicia.
A co ze stawianiem na młodzież?
Największe „dziury”, jak mówię, Cracovia miała na bokach pomocy. Mając dwóch młodych, rokujących zawodników, bocznych pomocników jak Zaucha i Myszor, trzeba ich było próbować więcej. Zaucha był próbowany raczej w obronie, a to nie jest lewy obrońca. Trzeba było ich promować. Spokojnie młody zawodnik popełniać błędy, bo to nie powoduje utraty gola. Teraz Niemczyckiemu, Lusiuszowi, Strózikowi, Kanachowi kończy się wiek juniora. Trzeba było kogoś wdrażać. A tego nie było.
Skoro jest tyle młodzieży, to dziwi, że jest taka luka między bramkarzem Niemczyckim, a resztą.
Od paru lat Cracovia nie wypromowała nikogo z wychowanków. Żal. Nie ma młodzieżowca, wychowanka, którym klub mógłby się pochwalić. Teraz młodzieżowcy wskakują na głęboką wodę. Zaucha robiąc błąd dostaje „kopa” i potem nie gra, co na pewno nie wpływa dobrze na młodego zawodnika. A z drugiej strony po „wielbłądzie” Sadikovicia, ten zaraz wraca do gry. To pokazuje, że młodzieżowcy mają bardziej pod górę niż seniorzy sprowadzeni z zagranicy.
Było w trakcie sezonu bardzo ważne wydarzenie – zapowiedź dymisji trenera Probierza, z której wycofał się po 48 godzinach. Myśli pan, że to miało wpływ na wyniki?
W pewnym sensie tak. Każdy z zawodników po takich słowach coś miał w głowie. Jedni się smucili, inni cieszyli, aż tu nagle wraca sytuacja do punktu wyjścia. Nie wracałbym jednak do tego. Wyglądało to głupio w oczach zawodników, ale czy miało znaczący wpływ? Na niektórych zawodników na pewno, ale myślę, że tego sezonu nie dało się uratować. Ciężko było spaść.
Przez chwilę było jednak zagrożenie spadkiem.
Powtarzam, ciężko było być zdegradowanym, z takim budżetem i składem.
Jest jakiś pozytyw, coś, co może pan uznać za sukces?
Z pozytywów należy wymienić grę w drugiej rundzie Cracovii II, oddany ośrodek w Rącznej i 115 rocznicę założenia Cracovii, która będzie w czerwcu.
Mówi pan mocno z sarkazmem…
Może jeszcze można wyszukać pozytywu w pierwszej drużynie w postaci wspomnianego Niemczyckiego.
A Superpuchar?
Zapomniałem, łączyłem go z ubiegłym sezonem. Cieszę się bardzo, bo nie było wiele trofeów. Jednak zawsze powtarzam, że zamieniłbym Puchar Polski czy Superpuchar na jakikolwiek medal mistrzostw Polski. Nawet na brąz. Od kilkunastu lat Cracovia jest w ekstraklasie i nie ma tego medalu…
Zwykle po nieudanym sezonie jest przebudowa drużyny. Myśli pan, że teraz też tak będzie?
Oczywiście, jestem przekonany, że będzie kolejna rewolucja. W Cracovii dochodzi do niej niestety co pół roku. Jedne są większe, drugie mniejsze. Nie ma zbudowanego trzonu drużyny, na którym można by się oprzeć. Będzie kolejna przebudowa, szukanie napastników, skrzydłowych.
Nie ma trzonu? Są dwaj bramkarze, kilku stoperów: Rodin, Marquez, lewa obrona jest zabezpieczona przez trzech zawodników: Rochę, Siplaka, wróci Pestka, są Pelle van Amersfoort, Hanca. Kręgosłup więc jest.
Stoperzy mieli fajne ostatnie mecze, nie wiemy co się dzieje z Dytiatjewem. Jest jeden skrzydłowy na dwie pozycje. A powinno się mieć dwóch na każdą pozycję. Zjazd formy zalicza Rapa, Hanca, bo nie mają z kim rywalizować.
Dzwoni do pana prezes Filipiak z prośbą o poradę, kogo kupić z polskiej ligi. Co by pan odpowiedział?
Kilku już zostało „powyciąganych”. Na pewno można zwrócić uwagę na napastnika Piasta – Świerczoka, za którego cena wykupu jest milion euro. Ale pewnie prawo pierwokupu ma Piast. Wszołek chciał odejść, ale poszedł już do Unionu Berlin.
Myśli pan, że to zawodnicy w zasięgu finansowym Cracovii?
Były w ostatnich latach transfery Cabrery, Gola. Trzeba było wydać więcej pieniędzy, ale oni robili różnicę. Nie wiem, czy Wszołek zamieniłby Legię na Cracovię. Może trzeba iść drogą Warty Poznań, która potrafiła pozyskać zawodników z naszej ligi, a Cracovia nie. Być może sięgnąłbym po Bilińskiego, jako rezerwowego napastnika, bo ma już swoje lata, a z pewnością po Modelskiego z Podbeskidzia. Schwarz z Rakowa poszedł już do Śląska, szkoda, bo to dobry zawodnik. Mam taką refleksję, że Cracovia szuka tylko gotowych zawodników. A dała przykład Warta, Raków, że można szukać takich na dorobku. Raków np. ściągnął Cebulę i korzysta z tego.
Ktoś z Warty pasowałby do Cracovii?
Mateusz Kuzimski. Patrząc na styl gry Cracovii. Dobry do gry z kontry, potrafiący grać głową. Podobnie Michał Jakóbowski, skrzydłowy. Taki, który umie wygrać pojedynki.
Czego się pan spodziewa poza rewolucją? Będzie poprawa wyników w kolejnym sezonie?
Jestem niepoprawnym kibicem, który sobie wiele obiecuje. Chciałbym, żeby było dobrze, żeby Cracovia powalczyła o więcej niż tylko utrzymanie, ale ręki sobie nie dam za to obciąć.
Czy kibic jest w stanie zaakceptować sytuację, że jest więcej niż jeden Polak w składzie, np. pięciu-sześciu, ale Cracovia też przegrywa. Czy nie ma to większego znaczenia, kto przegrywa, czy „przysłowiowy” Sadiković czy jakiś Polak?
W tej chwili w drużynie nie ma zawodników, z którymi kibice się utożsamiają. Cofnijmy się kilka lat, do czasów trenera Zielińskiego – był Covilo, w którym kibice byli zakochani, byli Cetnarski, Dąbrowski, Kapustka. Za trenera Probierza był Janusz Gol. Brakuje piłkarzy-symboli. Tak więc niekoniecznie to musi być Polak, ale musi być ktoś charyzmatyczny. Ktoś, z kim kibice mogliby się utożsamiać, ktoś, o kim można byłoby powiedzieć: to jest mój ulubiony zawodnik. Często można się utożsamiać z piłkarzami od lat związanymi z klubem jak kiedyś z Pawłem Zegarkiem, Edkiem Kowalikiem, później z Kapustką czy Wdowiakiem. Takich w Cracovii nie ma i nie zanosi się na to, że najbliższym czasie będą.
- Sławomir Peszko z pięknymi dziewczynami i łowcami autografów
- Wisła sfinalizowała kolejne wzmocnienie z zagranicy
- Cracovia wypożyczyła swojego napastnika do I ligi
- Euro 2020. Niemal wszyscy reprezentanci zaczynali kariery w małych akademiach
- Żyła i Ziętek razem na wakacjach. Pierwsze wspólne zdjęcia skoczka i aktorki!
- Zjawiskowa Magda będzie kibicować rywalowi Murańskiego
