24-latek wyruszył samotnie w góry w środę. - Około godz. 21 dostaliśmy sygnał, że nie powrócił do domu. Rodzina wskazała, że miał znajdować się gdzieś w masywie Świnicy - mówi Witold Cikowski, ratownik, który brał udział w poszukiwaniu zaginionego.
Na poszukiwania ruszyli ratownicy z Hali Gąsienicowej i z Doliny Pięciu Stawów. Zaginionego nie było na wierzchołku Świnicy. Dopiero ok. godziny 3 ratownicy natrafili na zwłoki 24-latka u podnóża północnej ściany Świnicy. - Nie żył od wielu godzin. Zgon nastąpił od upadku z wysokości - mówi Cikowski.
Rano o godz. 6.30 śmigłowiec TOPR poleciał po zwłoki. Jak dodaje ratownik, mężczyzna był przygotowany do wyprawy. - Z tego co wiem, chodził dużo po górach, znał ten teren - dodał.
Trasy w Tatrach są nadal bardzo niebezpieczne. - Na szlak, który wiedzie na szczyt na Świnicy praktycznie nie ma śniegu. Pułapka jest taka, że na najtrudniejszym fragmencie jest śniegi i lód. Trzeba tam iść w rakach. Dla wprawnych turystów jest to do przejścia, jednak niedoświadczonym całkowicie odradzamy wyjście na takie szlaki - mówi Cikowski.
Pokaż Tragedia w Kotlince Świnickiej na większej mapie
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze