Tąpnięcie w szeregach Hutnika sprawiło, że mimo prowadzenia z przewagą aż trzech goli, kibice do ostatniej minuty musieli drżeć o wynik, a tylko refleksowi bramkarza Doriana Frątczaka i szczęściu w doliczonym czasie miejscowi piłkarze zawdzięczali dowiezienie do ostatniego gwizdka sędziego wygranej 3:2.
Zepsuty koncert Hutnika
Gdy po meczu zagadnęliśmy Macieja Musiała, czy zgadza się ze stwierdzeniem, że w pierwszej połowie jego kapela dała koncert niczym Def Leppard, ale po przerwie do hutniczej gry wkradły się fałszywe nuty, odparł:
- Trafił pan w sedno z tym porównaniem, bo ja jestem wielkim fanem Def Leppard, to świetny zespół. Mecz z Resovią był grą emocji, przy stanie 3:0 wydawało się, że wszystko mamy pod kontrolą, tymczasem stracona bramka trochę nas rozbiła i przeciwnik spokojnie mógł doprowadzić do remisu. Można mówić o naszym szczęściu, ale jeśli popatrzymy na mecz przez pryzmat pierwszej połowy, to trudno było się dopatrzyć dużych problemów. Prowadziliśmy 2:0 i sam byłem ciekaw, jak to się będzie układać po przerwie. Oczywiście miałem z tyłu głowy, czy tak dobrą grę uda się kontynuować i nawet zastanawiałem się, czy nie poruszyć tego tematu w szatni, ale stwierdziłem, że nie będę wywoływał wilka z lasu... Tymczasem po stracie pierwszego gola straciliśmy też pewność siebie przy rozgrywaniu piłki, rywal nas zdominował i zaczął odrabiać straty.
Jaki był tego powód? Ba, szkoleniowiec Hutnika sam chciałby wiedzieć.
- Nie doszukiwałbym się raczej problemów z utrzymaniem dyspozycji fizycznej, przyczyna tkwiła raczej w głowach chłopaków – mówi.
Maciej Musiał: Skład będzie się zmieniał
Czy, koncentrując się na tym, co zobaczyliśmy w pierwszej połowie spotkania z Resovią, można by uznać, że trener Musiał po serii przetasowań i eksperymentów ze składem, w dziesiątej kolejce drugoligowego sezonu znalazł optymalne zestawienie?
Przyjrzyjmy się ostatniej wyjściowej jedenastce: na bokach obrony, gdzie w różnych meczach próbował stawiać po prawej stronie na Michała Ziębę i Jerzego Tomalę, a po lewej na Oliwiera Soprycha, trener wrócił do „starego” rozwiązania z Kamilem Głogowskim i Filipem Janią; w środku defensywy po raz pierwszy od początku zagrał duet Igors Tarasovs – Łukasz Kędziora; miejsce w środku, przed Maciejem Urbańczykiem i Patrikiem Misakiem, z powodzeniem znalazł sobie Mateusz Sowiński; na skrzydłach wiadomo: Wojciech Słomka i Deniss Rakels, a w ataku Michał Głogowski, napastnik ze skutecznością, jakiej w Nowej Hucie nie widziano od lat.
Drużyna piłkarska to żywy organizm, ciągle następują w nim zmiany i nie można się nastawiać na to, że cały czas będzie się grało takim samym składem. Zwłaszcza teraz, gdy będziemy występować co trzy dni (w środę spotkanie z Piastem Gliwice w Pucharze Polski – przyp.) i muszę zastosować nieco inny mikrocykl – kontruje te rozważania trener Hutnika. - Trzeba dawać także szanse innym ludziom, bo oni też mocno pracują na treningach i nie są gorsi od tych, którzy grają. Podstawą jest rywalizacja. To jest to, na co narzekałem na początku sezonu, bo tego nie mieliśmy, a teraz właśnie wewnętrzną rywalizacją w drużynie wskoczyliśmy na trochę inny level.
- W pierwszej połowie było widać, z jak dużą pewnością siebie zawodnicy operowali piłką. Jesteśmy w górnej części tabeli, to jest fajne i przyjemne, ale widzimy też, jakie mamy mankamenty i co by jeszcze warto było zrobić. Postawienie na Łukasza Kędziorę z Tarasovsem wydawało mi się dobrym pomysłem, choć zdawałem sobie sprawę, że ta para ma pewne deficyty. Jeśli jednak czegoś nie zobaczysz, że tak powiem, w praniu, to się nie przekonasz. Dlatego nie żałuję, że przeciw Resovii, mimo pewnych problemów w drugiej połowie, zagraliśmy właśnie w takim składzie - dodaje szkoleniowiec.
Maciej Musiał: Żałuję jednej rzeczy
Najnowszym nabytkiem Hutnika jest Kacper Pietrzyk, 20-letni napastnik wypożyczony z GKS Katowice. W dwóch ostatnich meczach zastępował Michała Głogowskiego, ale zaledwie na kilka minut.
- Żałuję, że w meczu z Resovią nie wpuściłem go na boisko wcześniej, powinienem był dać mu przynajmniej 20 minut – przyznaje Musiał. - Cały czas jednak liczyłem, że Michał się odblokuje, bo to nie był jego najlepszy mecz. Warto było dać Pietrzykowi więcej czasu, choć wiadomo, że to chłopak, który krótko z nami trenuje i nie możemy od razu wrzucać go na głęboką wodę.
Głogowski gra ostatnio w kratkę, za każdym razem są jednak okoliczności, które to usprawiedliwiają. Przed meczem z Olimpią Grudziądz był psychicznie obciążony finalizowaniem transferu do Lechii Gdańsk, a fizycznie ciężkimi treningami na zgrupowaniu kadry U-20, z kolei gorszy występ przeciw rzeszowianom można wytłumaczyć przeziębieniem, z jakim walczył w ostatnich dniach, a warto też pamiętać, że wcześniejsze spotkanie z Rekordem Bielsko-Biała zakończył z rozbitą głową, którą trzeba było zszyć.
19-latek spisywał się więc w niedzielę słabiej, ale w końcówce przeprowadził jedną akcję, która mogła zakończyć się golem i... to powstrzymało Musiała przed szybszym ściągnięciem go z boiska.
Bo Michał to chłopak, który w każdej chwili może wygrać pojedynek – tłumaczy szkoleniowiec hutników. - Tym razem najbardziej brakowało mi u niego aktywności przy zagrywanych piłkach za plecy defensorów Resovii, gdy w drugiej połowie stanęliśmy w obronie niskiej. Nie było utrzymywania przez niego piłki w momentach przejściowych, przez to też druga połowa w jakimś stopniu wyglądała tak, jak wyglądała. Do tego druga linia nie była w stanie podejść wyżej i piłka za szybko wracała na nasze przedpole.
Maciej Musiał: Sowiński daje dużo jakości
Człowiekiem, na którego Musiał postawił ostatnio w środku pola, jest 23-letni Mateusz Sowiński. Akurat z obsadą pozycji numer 10 na początku sezonu był spory kłopot, więc kto wie, czy były gracz Garbarni nie okaże się idealnym rozwiązaniem tego problemu. Tym bardziej, że sam zawodnik powiedział nam po spotkaniu z Resovią, że właśnie to miejsce na boisku najbardziej mu odpowiada.
- To rozwiązanie, które po raz pierwszy zastosowaliśmy w spotkaniu z Rekordem w Bielsku-Białej. Wzięło się ono z tego, że na skrzydłach mamy moc, a Sowiński, który tam na początku występował jako zmiennik, przez ostatnie dwa tygodnie wyglądał w treningu bardzo dobrze. Powiedziałem więc w sztabie, że musimy znaleźć mu inne miejsce na boisku, bo to jest chłopak, który naprawdę dobrze wygląda - ujawnia szkoleniowiec Hutnika. - A jako że w Garbarni trener Pluta ustawiał go na „dziesiątce” i twierdził, że to jest dla niego optymalna pozycja, stąd i u nas taki pomysł. I rzeczywiście w dwóch meczach Sowiński potwierdził słuszność tej decyzji, uważam, że daje drużynie dużo jakości.
