Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tym razem szczęście po stronie Ślęzy, nie Wisły Can-Pack

Justyna Krupa
Justyna Krupa
16.04.2016 krakow mecz koszykowka kobiet tblk wisla canpack  sleza wroclaw polfinal stallworthfot. anna kaczmarz / dziennik polski / polska press
16.04.2016 krakow mecz koszykowka kobiet tblk wisla canpack sleza wroclaw polfinal stallworthfot. anna kaczmarz / dziennik polski / polska press Anna Kaczmarz / Dziennik Polski / Polska Press
Czy po sobotnim półfinale koszykarki Wisły Can-Pack mogły zaserwować swoim kibicom jeszcze większą nerwówkę i huśtawkę nastrojów? Okazało się, że tak. Tym razem jednak bez szczęśliwego zakończenia.

Krakowianki obawiały się, że po wyczerpującym pierwszym starciu, w kolejnym może im zabraknąć sił. I rzeczywiście, w niedzielnym meczu tylko z pierwszej kwarty mogły być w pełni zadowolone.

Im dłużej trwało to spotkanie, tym mniej pewne siebie były w ataku. Rzadziej niż zwykle z gry trafiała Yvonne Turner, punktując raczej z rzutów wolnych. W pewnym momencie wrocławianki wyszły już na 7-punktowe prowadzenie.

Wiślaczki miały duże problemy ze skutecznością. Ich ofensywa ożywiła się, gdy na powrót na parkiecie pojawiła się DeNesha Stallworth. Do przerwy to właśnie ona była najlepiej punktującą zawodniczką gospodyń. Jednak dzięki dwóm odważnym wejściom pod kosz Katarzyny Krężel w końcówce pierwszej połowy, Ślęza schodziła na przerwę z 9-punktową przewagą.

To mogło podłamać krakowianki. Te jednak doskonale pamiętały, że dzień wcześniej to one wygrywały wysoko, a jednak Ślęza była w stanie je dogonić. Dlatego nie spuściły głów, tylko postanowiły zrobić to samo. Zaraz po przerwie wzięły się za odrabianie strat i błyskawicznie zbliżyły się do rywalek na zaledwie 2 oczka. Długo się tym jednak nie cieszyły, bo gdy drugą trójkę w krótkim odstępie czasu trafiła Egle Sulciute, przewaga wrocławianek urosła do stanu 48:38.

Trener Jose Hernandez natychmiast poprosił o czas, ale niewiele to pomogło. Wrocławianki tylko zwiększały prowadzenie. W pewnym momencie było już 59:42 dla gości.

W czwartej kwarcie fatalnie wyglądającej kontuzji stawu skokowego doznała zawodniczka Ślęzy Sandra Linkeviciene. Została zniesiona na noszach i odwieziona do szpitala.

Tymczasem agresywna gra zaczęła mścić się na wrocławiankach, bo coraz więcej z nich było zagrożonych przekroczeniem limitu fauli. Wisła próbowała to wykorzystać. Trójkę trafiła Magda Ziętara, a za moment kolejną – Turner. Na półtorej minuty przed końcem, po rzutach wolnych, Turner doprowadziła do remisu.

W ostatnich sekundach wiślaczki jednak zaliczyły dwie fatalne w skutkach straty. I to kosztowało je porażkę. Teraz rywalizacja przenosi się do Wrocławia, gdzie wiślaczki muszą wygrać przynajmniej jeden mecz, by liczyć na awans do finału.


Wisła Can-Pack Kraków – Ślęza Wrocław 65:71

(14:9, 14:28, 14:20, 23:14)

Wisła: Turner 20 (1x3), Nicholls 10, Żurowska-Cegielska 10, Ziętara 8 (2x3), Ouvina 1 – Stallworth 14, Szott-Hejmej 2.
Ślęza: Shegog 10, Śnieżek 8 (2x3), Zoll 6, Linkeviciene 5, Kaczmarczyk 4 - Krężel 13 (1x3), Sulciute 13 (3x3), Kastanek 8, Leciejewska 4.
Sędziowali: Adam Wierzman, Arnauld Kom Njilo, Karina Kamińska. Widzów: 1100.
Stan rywalizacji: 1:1 (do trzech zwycięstw)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska