FLESZ - Tanieją mieszkania. Rekordowa liczba ofert sprzedaży
36-latek 12 lutego 2019 r. około 8.00 rano zapukał do drzwi domu znajomej 69-latki i zapytał, czy jest obecny jej mąż. Gospodyni skłamała, że jej partnera nie ma w domu, a faktycznie przebywał wtedy na piętrze budynku. Słysząc odpowiedź o nieobecności gospodarza, gość niespodziewanie zza pleców wyjął ukryty nóż i zaatakował nim zszokowaną kobietę.
Atak w domu na kobietę
Pokrzywdzona opisywała potem, że po pierwszym ciosie w szyję straciła czucie w lewe ręcej, więc zasłoniła się prawą, by chronić twarz i głowę przed kolejnymi uderzeniami.
Bił mnie tym nożem jak kaczkę – zeznała.
Sprawca poranił ją po kończynach górnych, ale zdołała uciec w głąb domu i pobiegała do męża po pomoc. Napastnik korzystając z okazji ukradł jej telefon warty 300 zł i zbiegł z miejsca zdarzenia. Przybyła na miejsce policja odnalazła go niedługo potem, gdy ukrywał się w zaroślach nad rzeką. Miał przy sobie zrabowaną komórkę i nóż ze śladami krwi kobiety. Okazało się, że jest nietrzeźwy, miał prawie 2 promile alkoholu we krwi.
Niejasny motyw napaści
Pytany podczas przesłuchania o powód wizyty u kobiety odparł, że ma sentyment do dziewczyn o imieniu Magda - tak miała na imię jego jedna sympatia i tak też ma na imię córka pokrzywdzonej.
- Chciałem z nią porozmawiać i wyjaśnić pewne nieporozumienia - opowiadał. Córka 69-latki zaprzeczyła, by miała jakieś kontakty i sprawy do wyjaśnienia z nożownikiem.
Z ustaleń wynikło, że Bartłomiej M. kierował się raczej motywem rabunkowym, bo potrzebował pieniędzy na alkohol. Dlatego uzbroił się w nóż i dopuszczał, że go użyje w stosunku do mieszkańców tego domu.
Mężczyzna przyznał, że posłużył się nożem, ale nie do winy. Na skutek ataku kobieta doznała trwałego kalectwa - cierpi na bezwład jednej ręki. Wymaga rehabilitacji i dalszego leczenia.
Znęcanie nad rodziną
Prokurator postawił też Bartłomiejowi M. drugi zarzut: znęcania się psychicznego i fizycznego nad matką i bratem. Swoich bliskich na przestrzeni ponad roku poniżał, wulgarnie wyzywał, popychał, groził im śmiercią i dusił. W nocy nie pozwalał im spać, budził domowników, hałasował i niszczył sprzęty m.in. wybijał szyby w oknach, dewastował drzwi. Oboje wyprowadzili się z domu i wynajęli mieszkanie, by nie przebywać razem z agresorem.
- Nie potrzebuję już matki i mogę ci pomóc przenieść się na cmentarz – mówił raz. Kobieta odebrała to jako groźbę. 36-latek był już w przeszłości karany za znęcanie nad rodziną.
Matka zwracała uwagę, że syn, gdy brał leki i nie pił alkoholu, funkcjonował normalnie. Zgłaszała problem, ale otrzymała wsparcia i pomocy ze strony niektórych instytucji.
Sąd Okręgowy w Nowym Sączu skazał Bartłomieja M. na 4 lata za rozbój z nożem i na rok za znęcanie się nad rodziną. Kara łączna wyniosła cztery i pół roku. Z wyrokiem nie zgodził się prokurator i wnosił o podwyższenie wymiary kary do 6 i pół roku. Jeszcze surowszej domagała się pokrzywdzona, bo 8 lat pozbawienia wolności oraz do poniesienia z 20 do 30 tys. zł sumy przyznanego jej zadośćuczynienia za wyrządzoną krzywdę. Sąd Apelacyjny w Krakowie podniósł tylko do 6 lat karę odsiadki dla nożownika.
