- Zakończenie sezonu na własnym stadionie zafundowaliście kibicom efektowne, ale chyba nie w tym sensie, co planowaliście. Przegraliście z Miedzią Legnica aż 4:5.
- Trener Stolarczyk przed meczem mówił, że życzy sobie spotkania z dużą liczbą bramek, ale na pewno nie takiego, w którym to my tracimy pięć goli. Za łatwo traciliśmy te bramki. Nie chcieliśmy tak zakończyć tego sezonu, chcieliśmy to zrobić w dobrym stylu. Nie udało się. Tak czy inaczej skończył się sezon długi, z wieloma trudnymi momentami. Na szczęście ostatecznie pokazaliśmy charakter i walczyliśmy od początku do końca.
- Co najbardziej zapadnie Panu w pamięć po tym niezwykłym, ale wyczerpującym mentalnie roku?
- Przede wszystkim – charakter tej drużyny. Ten zespół nigdy się nie poddawał, nigdy nie zwieszał głów. Nawet, gdy przechodził bardzo trudne chwile. Trzeba ponadto podkreślić to, jak w tym sezonie pomagali nam kibice. Oni przychodzili na trybuny, często w liczbie ponad 20 tysięcy, nawet wtedy, gdy sprawy klubu miały się źle. Chcieliśmy im podziękować, bo to było niewiarygodne, co robili w tym sezonie.
- Pana dotychczasowy kontrakt z Wisłą dobiega końca, a przełomu w rozmowach z klubem o nowej umowie w poprzednim tygodniu nie było. Chyba taka przegrana to nie było dla Pana wymarzone pożegnanie z „Białą Gwiazdą”?
- Nie wychodziłem na boisko z myślą, że to mój ostatni mecz w barwach Wisły Kraków. Nadal rozmawiamy z klubem o nowej umowie. Ten tydzień – jak sądzę – będzie w tej sprawie decydujący.
- Podobno trener Joan Carrillo przypomniał sobie o Panu i chętnie widziałby Pana w swoim nowym klubie na Węgrzech. A Pan wolałby zostać w polskiej ekstraklasie czy korci, by sprawdzić się w kolejnej lidze?
- Wisła to jest Wisła. Spędziłem tu dwa sezony i jestem bardzo, bardzo szczęśliwy, że mogę być częścią takiego klubu. Dla mnie byłoby rzeczą genialną, gdybym po prostu mógł tu nadal grać. Przy czym to jest piłka, dużo rzeczy może się jeszcze wydarzyć.
- To jak wiele brakuje do Pana ewentualnego porozumienia z Wisłą w sprawie nowego kontraktu?
- Myślę, że niewiele. Nie wiem wciąż, co się wydarzy w najbliższych dniach, ale sprawa wygląda pozytywnie.
- Na tym meczu z Miedzią pojawił się Pan wyjątkowo bez synka Lorisa, który zwykle dopinguje tatę na trybunach. Kibice Wisły martwili się ostatnio o jego zdrowie, gdy okazało się, że musi Pan w ostatniej chwili opuścić spotkanie z Arką w Gdyni i wracać do Krakowa, do syna.
- To prawda, mieliśmy tydzień temu problemy z naszym synkiem. Byłem w Gdyni z drużyną, a tu nagle zadzwoniono do mnie, że coś się wydarzyło z Lorisem. Na szczęście okazało się, że to nic bardzo poważnego. Zrobiliśmy wszystkie potrzebne badania i teraz ma się już dobrze. Pojechał już na wakacje do Szwajcarii.
Oto piłkarze Wisły Kraków, którzy mogą odejść z Reymonta lad...
Piłkarze Wisły Kraków wśród fanów na Małym Rynku [ZDJĘCIA]
- Blaski i cienie szalonego sezonu Cracovii
- „Misiek” wyzywany na trybunach Wisły. Ultrasi grożą śmiercią
- Saidi Ntibazonkiza. Co robi teraz gwiazda Cracovii? ZDJĘCIA
- Maor Melikson. Piękna żona, dzieci, tatuaże [ZDJĘCIA]
- Oto nowa krakowska atrakcja. Otworzyła ją Isia Radwańska
- Takie ciacha grają w Sandecji! ZDJĘCIA
