https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

W cztery oczy o hejnale

Piotr Rąpalski
Wojciech Matusik
Z Zygmuntem Rozumem, starszym ogniomistrzem, krakowskim hejnalistą, rozmawia Piotr Rąpalski.

Boi się Pan Tatarów? Wkoło pełno budek z kebabami.__

(śmiech) Tatarzyny były dawno, ale to nie do końca prawda. Legenda o strzale i ugodzonym hejnaliście mówi o wydarzeniach z 1241 roku. Tylko że pierwsze odegranie hejnału datowane jest na rok 1392. Może to nie ta wieża. Pewnie jakaś przy murach wokół Krakowa.

Ilu jest hejnalistów?__

Siedmiu. Ja trąbię... znaczy odgrywam hejnał od 14 lat.

Nie wolno mówić "trąbię hejnał"?__

Na trąbce się gra, a trąbić to można w cokolwiek. Mnie się źle kojarzy. Można coś odtrąbić albo zrobić kogoś w trąbę.

Siedmiu was jest, a sam Pan tu dziś siedzi. Trochę to jak praca latarnika.__

No dziś akurat w pojedynkę, ale mamy system zmian. 24 godziny służby i 48 wolnego. Dziś jestem sam, bo urlopy są. Faktycznie trochę tak jest jak na latarni. Gęby nie ma do kogo otworzyć. Telewizję się ogląda, książki czyta...

Wie Pan jak to było z tym "Latarnikiem" u Sienkiewicza. Czytał, czytał i zaspał...__

Przyznam szczerze, że za dużo nie czytam. Oglądam programy National Geographic. Bardzo mnie
to interesuje. Czasu pilnują zegary. Hejnałowi doskwiera tylko złośliwość rzeczy martwych. Człowiek siedzi w ciepłej izbie i nagle trzeba wyjść grać na zimnie. Bywa, że naciśnie się klapkę od instrumentu i trąbka się zacina.

Przecież tradycyjnie hejnał ma się urywać.__

Ale zawsze w tym samym miejscu. Pogoda też wpływa na naszą pracę. Najlepiej słychać hejnał zaraz po deszczu. Najczystsze powietrze.

A nie nudzi się Panu tak cały czas grać ten hejnał?__

To trzeba kochać. Każdy człowiek je chleb i trudno o kogoś, kto powie, że mu się sprzykrzył. To jest praca, pasja i służba.
A gdyby pozwolili Panu zagrać cokolwiek Pan chce, to co by to było?__

Gramy coś innego okazjonalnie. "Bogurodzicę", polski hymn czy hymn Unii Europejskiej. Czasem pieśni maryjne lub "Barkę" dla Ojca Świętego.

Ale coś dla siebie.__
Z zawodu jestem muzykiem. Prowadzę orkiestrę w Myślenicach. Tam sobie gram. Jak już coś
to Armstronga.

Widzi Pan Kraków lepiej niż ktokolwiek. Dobrze się rozwija?__

Wszystko idzie do przodu... i do góry. Odnawiają budynki i dużo się buduje. Sklepy też jakieś lepsze. Napływa turystów, bo co to za problem wpaść z drugiego krańca Europy na weekend. Człowiek wychodzi grać hejnał o piątej rano, myśli że będzie cisza, a tu miasto żyje. Zaczynam, a z dołu ludziska mi wtórują i machają. To miłe.

A krakowianie? Większe się robią te mróweczki czy mniejsze?__

Trudno ocenić z tej wysokości. Żyje się jednak lepiej. W żołądkach też mamy więcej. Tylko że robią się przepaści. Biedniejsi biednieją, a bogatsi się bogacą. To widać. Bezdomnych wielu widać.

Odwiedzały Pana tutaj jakieś VIP-y?__

Pewnie. Największą osobistością był książę Edward. Z gracją wyszedł po 239 schodach. Bywa,
że przychodzi też młodzież ze szkół lub muzycy i grają.

Wodecki grał kiedyś?__

Był. Film nagrywał. Powiedziałem mu żeby sobie zagrał hejnał, ale nie chciał. Niby, że nie ma ustnika. Może się bał? (śmiech)
O ten Wodecki!__

To nie tak. Każdy jest przyzwyczajony do swojej trąbki i swojego ustnika.

A co to za strażak, co tylko gra na trąbce?__

Ostatnio na Brackiej ogień wydobywał się z jednego z kominów, to zaalarmowałem dyżurnego. Chłopaki przyjechali i ugasili. Jesteśmy przeszkoleni do akcji, ale z wieży nikt nas przecież nie zawoła. Elitą jesteśmy. Takich siedmiu wspaniałych.

No to do szczęścia brakuje tylko windy i kobiet?__

To budowla klasy zerowej. Były kiedyś pomysły, żeby zrobić windę, ale ja za tym nie jestem.
Na zewnątrz będzie szpecić, a wewnątrz może być tylko od połowy. Wyjść tu z zadyszką to jednak jakaś satysfakcja. A kobiety? Nie ma przeciwwskazań, ale chłop siedzący z dziewczyną na wieży
to się może niektórym źle kojarzyć.

Może zamówimy pizzę lub chińczyka? Dostarczą?__

(śmiech) Zabijaliby się o to, żeby przyjść. Ale my wolimy swojską kuchnię. Od kolegi hejnalisty nauczyłem się gotować. Lubię proste rzeczy. Kawał chleba i kiełbasa. (śmiech) Kotlecik, zupka albo ziemniaki przysmażane z koperkiem i kefirkiem. Pyszne.

Jak minął sylwester i co dobrego Panu życzyć na nowy rok?__

Zaraz po północy grałem na Rynku, a spiker prowadzący imprezę powiedział tłumowi, że mam urodziny. Zaśpiewali mi sto lat. A życzyć zdrowia i pomyślnych wiatrów, bo jak mocniej hula to trochę kołysze na wieży.

Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska