Narasta spór między władzami Krakowa, które chcą połączenia Muzeum Sztuki Współczesnej (MOCAK) z galerią Bunkier Sztuki, a krytykami tego pomysłu ze środowiska artystów. Objawem tego jest donos, który trafił m.in. do redakcji „Dziennika Polskiego”.
ZOBACZ TAKŻE: KOMENTARZ ŁUKASZA GAZURA "WYSTARCZYŁO CZYTAĆ DZIENNIK POLSKI"
Chodzi o informacje, że Maria Anna Potocka, dyrektorka muzeum, którą prezydent Krakowa widzi równocześnie na stanowisku szefowej Bunkra Sztuki, zleciła audyt finansowy krakowskiemu oddziałowi PwC. Sęk w tym, że brat Potockiej, Jacek Socha, jest partnerem w PwC i pracuje w centrali tej firmy w Warszawie.
Ani szefowa MOCAK-u, ani władze miasta problemu w tym nie widzą. - Mój brat jest partnerem PwC w Warszawie i nie ma bezpośrednich związków z PwC w Krakowie - tłumaczy nam dyr. Potocka. - Na początku funkcjonowania MOCAK-u poprosiłam menedżera PwC w Krakowie o przygotowanie nam - każdorazowo za opłatą 1000 złotych - audytów naszej działalności. Ich wyniki porządkowały i syntetyzowały funkcjonowanie finansowe młodej instytucji. PwC wykonała takie audyty czterokrotnie - mówi.
Dyr. Potocka podkreśla, że wspomniane audyty były formą autokontroli. Nie były obowiązkowym badaniem instytucji kultury wymaganym przez miasto, a raczej sprawdzeniem na potrzeby wewnętrzne, jak działa instytucja.
Dyr. Potocka dodaje, że obecnie miasto wprowadziło obowiązkowe audyty, a ich koszty są dużo wyższe.
Także rzeczniczka prezydenta Jacka Majchrowskiego, Monika Chylaszek, podkreśla, że badanie przeprowadzała firma z Krakowa, a nie z Warszawy, więc nie może być mowy o konflikcie interesów. - Nie uważamy, że to rodzi jakikolwiek problem. Dla prezydenta nie zmienia to ani oceny Marii Anny Potockiej, ani decyzji na temat połączenia MOCAK-u i Bunkra Sztuki - dodaje Monika Chylaszek. Dla ekspertów jest to jednak mniej oczywiste. Zdaniem ekonomisty i specjalisty od rynku sztuki dr. Mikołaja Iwańskiego, sytuacja taka nie powinna mieć miejsca. - Co do zasady audytorzy mają swoje kodeksy etyczne, w których m.in. jest mowa o tym, że takich analiz nie powinni prowadzić ludzie, którzy są powiązani pośrednio lub bezpośrednio z osobami, które je zlecają - tłumaczy nam dr Mikołaj Iwański.
Nowa odsłona sporu o Bunkier z uderzeniem w dyrektorkę
Po tym, jak władze miasta ogłosiły, że planują połączyć Bunkier Sztuki z MOCAK-iem, a na czele obu instytucji postawić Marię Annę Potocką - swój sprzeciw manifestuje środowisko artystyczne. A protesty przybierają na sile. Dowodem są choćby donosy, które się pojawiają. W jednym z nich, skierowanym m.in. do radnych, a powołującym się na teksty w „Dzienniku Polskim” i audycję w Radiu Kraków, zasugerowano, że podczas analiz prowadzonych w MOCAK-u mogło dojść do konfliktu interesów.
„Skoro tacy wszyscy chcemy być fair, to warto zapytać, czy MOCAK jest przykładem transparentności, skoro dyrektor Potocka zleciła audyt w instytucji swojemu bratu, który nazywa się Jacek Socha? To jest przykład przejrzystości pracy w kulturze? To jest pilnowanie przez władze miasta transparentności? Uważam to za skandal” - czytamy w donosie.
Sama Potocka podkreśla, że choć to prawda, to jej brat pracuje w Warszawie jako partner w PwC, a ona współpracowała z oddziałem krakowskim. Co więcej, podkreśla, że koszt każdej z czterech analiz zleconych przez nią to 1000 zł - czyli znacznie mniej niż zwyczajowe ceny takich badań prowadzonych przez specjalistów. Sięgać one bowiem mogą nawet kilkudziesięciu tysięcy złotych. Co więcej - jak zaznacza Maria Anna Potocka - odkąd miasto wprowadziło obowiązkowe audyty dla podległych mu instytucji, są one dużo kosztowniejsze.
Miasto zapewnia, że dla władz Krakowa omawiana sytuacja nie jest problemem. - Uważamy, że skoro sprawę prowadził oddział w Krakowie, nie ma mowy konflikcie interesów. Poza tym to ogromna, międzynarodowa korporacja, która po prostu nie pozwoliłaby sobie na taki błąd - mówi nam Monika Chylaszek.
Co ciekawe, kilku ekspertów zajmujących się zarządzaniem, do których dzwoniliśmy w tej sprawie, odmówiło komentarza, zasłaniając się „swoimi powiązaniami”. Ale podkreślają np., że zaskakująca jest cena, o której mowa. Bo 1000 zł to bardzo niska wycena takich usług. Dodają też, że np. w zachodniej Europie zdarza się, że nawet podczas rozmowy o pracę pada pytanie o to, czy osoba starająca się o posadę lub ktoś z nią powiązany nie współpracuje z audytorem firmy.
Poznański ekspert, dr Mikołaj Iwański, ekonomista i specjalista od rynku sztuki, powiązany z Ogólnopolskim Forum Sztuki Współczesnej, ma wątpliwości w tej sprawie. - Oczywiście wszystko zależy od tego, o jakim audycie mówimy, czego dotyczył, czy był wymagany przez miasto etc. Natomiast co do zasady, taka sytuacja nie jest czysta - tłumaczy dr Mikołaj Iwański.
Podkreśla też, że kodeks audytorów jest bardzo restrykcyjny w tych kwestiach, więc tym bardziej dziwi go taka sytuacja.
Przypomnijmy, że kontrowersje pojawiły się, odkąd prezydent miasta, Jacek Majchrowski, postanowił po rozwiązaniu umowy z poprzednią dyrektorką Bunkra Sztuki Magdaleną Ziółkowską w połowie jej kadencji zaproponować to stanowisko Marii Annie Potockiej. Ta miałaby zasiadać jednocześnie w dwóch dyrektorskich fotelach, a w przyszłości miałoby dojść do połączenia tych instytucji. Na razie miasto czeka na zgodę resortu kultury w tej sprawie. Przeciwko temu protestuje środowisko artystyczne.
POLECAMY - KONIECZNIE SPRAWDŹ:
FLESZ:Zakaz handlu w niedzielę. Zmiany rządu wstrzymane